These are the days of our lives

3.9K 257 69
                                    

-Jak pan mnie dernerwuje. Tak cholernie mocno. To jest wprost nie do opisania. Cały czas pan narzeka, że coś jest nie tak, nawet jak wszystko jest w porządku. Co chwilę pan mnie obraża. Bo co? To przez moją mugolską krew?
-Nie powiesz mu tego - przerwała Ginny Hermionie. Siedziały w sypialni starszej. Jej współlokatorek nie było, więc były same.
-Wiem - przyznała jej rację. Jak miała powiedzieć coś takiego człowiekowi, którego niemal panicznie się bała? Niemożliwe. Odetchneła. - Może lepszym wyjściem będzie, jeśli faktycznie poczekam ten cholerny miesiąc i mu to wygarnę tuż po końcu roku, ucieknę zanim mnie zamorduje, a potem będę spokojnie żyć mając nadzieję, że już nigdy go nie spotkam?
Ruda zaśmiała się i zaraz dołączyła do niej Hermiona. Cały czas myślała nad rozwiązaniem problemu. Co ją podkusiło, żeby przyjąć zakład od bliźniaków. Też pomysł na opcje: przytulić Snape'a do końca roku, albo wygarnąć mu co o nim myśli. Ha! Przytulić przerażającego, wrednego, zgryźliwego, dziwnie kościstego... nie-wiadomo-jak-jeszcze-go-określić człowieka. Podziękuję. Wygarnąć mu miała co. Darzyła go szacunkiem - owszem, ale był strasznie irytujący zwłaszcza kiedy jej ubliżał, no i poza tym faktycznie bała się go. Wytrzyma jeszcze ostatnie dni i będzie miała z nim święty spokój. Miesiąc, powie co ma powiedzieć i żegnaj czarnowłosy postrachu biednych dzieci na eliksirach.
Teoretycznie ktoś mógłby spytać po co jej to? Otóż sprawa ma się tak, że albo zrobi jedną z rzeczy proponowanych przez bliźniaków, albo zabiorą jej książki. Na tydzień! Dobra. Znów TEORETYCZNIE mogłoby się to wydawać dziwne, ale Hermiona bez książek, to jak Harry bez swojej blizny i okularów, Weasleyowie bez swoich rudych włosów, jak... jak Snape bez swoich chamskich i wrednych docinek, czarnych włosów, które od tych oparów wiecznie wyglądają na tłuste i czarnych szat!
-Hermiona? - głos Ginny wyrwał starszą z zamyślenia.
-Hmm?
-Spokojnie. Masz jeszcze miesiąc. Zdążysz wymyślić jak mu to wszystko powiedzieć.
-Ginny... - popatrzyła na przyjaciółkę z lekkim zmartwieniem w oczach.
-No co? Ty zawsze wiesz co powiedzieć!
-Obawiam się, że to będzie jeden z tych niewielu momentów mojego życia, kiedy nie będę wiedziała.

Dni mijały szybko. Hermiona przygotowywała się do egzaminów, w wolnych chwilach myśląc nad swoją beznadziejną sytuacją. Może by schować wszystkie książki i zabezpieczyć, żeby Fred z Georgem nie mogli ich znaleźć? Nie, to by raczej nie przeszło. Zastanawiała się nas samym Snapem. Po bitwie w maju cudem wywinął się śmierci. Dopiero niedawno zaczął znowu uczyć, bo jego stan był na tyle poważny, że leczono go w Mungu. Hermiona wiedziała od Harry'ego o tym co zobaczył w myślodsiewni, po tym jak nauczyciel dał mu swoje wspomnienia dotyczące relacji z Lily Potter. Wtedy kiedy się dowiedziała, łzy lały się z jej oczu niemal strumieniem. Chwytało za serce. Zastanawiała się czy był pewny, że nie przeżyje i dlatego dał Potterowi dostęp do jego historii. Co ją w pewnym sensie zdziwiło - Harry powiedział to tylko niektórym, najbardziej zaufanym. Nie rozgadywał wszystkim czego się dowiedział. Snape nawet mu podziękował, kiedy Harry odwiedził go w szpitalu. Snape. Podziękował. Harry'emu. Czy to jest w ogóle mozliwe? Pomijając tej jeden moment, kiedy byli dla siebie ludźmi, teraz znowu jej przyjaciel jest nielubiany przez nauczyciela. Nie wie czy owo zdarzenie pogłębiło tą niechęć, ale jest ona nieco inna niż wcześniej. I Harry przde wszystkim inaczej do tego podchodzi. Ciągle wkurza się na niego, kiedy jest wredny dla Gryfonów i samego Harry'ego, ale wyraźnie darzy go szacunkiem.

Nadszedł dzień zakończenia ich magicznej edukacji. Hermiona od rana denerwowała się nie tylko zakładem z bliźniakami. Była prawie pewna, że egzaminy poszły jej niemal idealnie, ale mimo to nie miała pojęcia co robić po szkole. To całe szukanie horkruksów z Harry'm, pokonanie Voldemorta... niby zapewniało jej miejsce wśród aurorów. Tak przynajmniej twierdził Kingsley, ale nie była pewna czy chce wykonywać akuray ten zawód. Papierkowa robota w ministerstwie jakoś jej nie pociągała.
-Hermiona - usłyszała szept przyjaciół i odwróciła się do nich z uśmiechem. Siedziała w Wielkiej Sali. Zakończenie się zaczęło, a Harry i Ron jak zwykle się spóźniali.
-Hej chłopcy. Chyba będzie mi brakować waszego spóźnialstwa. - stwierdziła
-Nie martw się - rzucił szeptem Ron - Spóźnimy się na twój ślub i każde urodziny - zaśmiał się czym zawtórował mu Harry.
Wysłuchali przemowy Dumbledore'a dotyczącej tego, jak cieszy się, że mógł ciągle być dyrektorem i mieć kontakt z takimi uczniami, wspominał najważniejsze dla nich chwile i mówił jak ważni są dla społeczności czarodziejskiej. Następna była Minerwa, która gratulowała każdemu, że zaszli tak daleko i ma nadzieję, że egzaminy, których wyniki otrzymają niedługo po zakończeniu szkoły ich usatysfakcjonują. Hermiona popatrzyła na skamieniałą twarz Snape'a. Serce przyspieszyło bicia ze stresu. Cholera. Harry z Ronem wiedzieli o zakładzie i sami byli ciekawi jak wszystko się potoczy, ale obiecali się nie pchać "na widownię". Po prostu po całym zdarzeniu miała pokazać im wspomnienia. Otrząsnęła się, kiedy wszyscy zaczęli bić brawa i po kolei wstawać. Niektórzy wzruszali się końcem tej pięknej przygody, który rozpoczynał się wejściem w dorosłe życie. Samej jej zrobiło się jakoś smutno. Najchętniej zostałaby w szkole.
Ludzie zaczęli mieszać się w tłumie, ściskać sobie ręce, gratulować sobie. Niektórzy podchodzili do nauczycieli, rozmawiali z nimi i żegnali się, mimo że przed odjazdem pociagu jeszcze się zobaczą. Hermiona żegnała się ze znajomymi, co jakiś czas obserwując dyskretnie położenie Snape'a, który właśnie rozmawiał z Draconem i Blaisem. Z przyjaciółmi nie miała zamiaru się żegnać, bo z wszystkimi bliskimi zobaczy się następnego dnia u Weasleyów. W sumie to badzo prawdopodobne, że spędzi tam większość wakacji, a na pewno w ich czasie spotka tam Lunę i Neville'a, którzy obiecali odwiedzić Rona. Snape kierował się ku wyjściu, więc w ślad za nim ruszyła Hermiona, ale ktoś chwycił ją za ramię.
-Neville? Słuchaj, muszę iść do kogoś, kto potem może mi zwiać, a z tobą się jeszcze zobaczę... - powiedziała przepraszająco, ale przerwał jej
-Miona, wiem o tym zakładzie - Dziewczyna popatrzyła lekko przestraszonym wzrokiem - Powodzenia - uśmiechnął się słabo
-To miało mi dodać ducha? - zaśmiała się, a to zamo zaraz zrobił chłopak
-No leć, bo ci zwieje.
Posłuchała i prawie za nim pobiegła. Przypuszczała gdzie szedł i nie pomyliła się. Zapukała do drzwi jego prywatnych komnat, które prawie natychmiast się otworzyły, zza których Snape wychylił się do połowy.
-Czego? - warknął na wstępie
Hermiona mentalnie strzeliła sobie kopa.
-Mi też miło pana widzieć.
-Przychodzisz tu w jakimś konkretnym celu Granger? Jeśli tym celem jest rozmowa o mojej przeszłości to nawet nie odpowiadaj i wynoś się póki cię sam jeszcze nie wykopałem. - Dziewczyna skuliła się w sobie, ale wiedziała, że nie może się teraz wycofać
-Akurat nie to było celem mojej... wizyty, ale robi pan dobry wstęp. Może pan wyjść na korytarz, bo nie chcę mówić tego, co mam powiedzieć panu, w progu? - Westchnął ciężko unosząc wzrok w sufit i otworzył drzwi szerzej.
-Właź, bo nie mam zamiaru sterczeć na korytarzu jak kołek.
Hermiona weszła nieco zszokowana. Stanęła w środku.
-Masz zamiar tak sterczeć? Siadaj - wskazał fotel przy stoliku, na który padało światło słoneczne z dużego okna nad nim. Spełniła polecenie i poczekała aż nauczyciel też usiądzie.
-Co więc cię do mnie sprowadza? - zaczął z udawanym uśmieszkiem
-Jako że moja edukacja w tej szkole dobiegła końca, chciałam powiedzieć panu coś, co zawsze chciałam powiedzieć. - Snape uniósł brew w zdziwieniu, jakby bezgłośnie, ironicznie mówił "no co ty nie powiesz?". Założył ręce na piersi i poprawił się w fotelu. - Jest pan strasznie irytujący, obraża wszystkich i nie da się z panem wytrzymać. Nie mam pojęcia, czemu mi pan tak dopiekał, ale już nawet nie chcę wiedzieć. Bolało, a pan powinien wiedzieć jak boli, kiedy ktoś w szkole jest wytykany i wręcz nękany przez kogoś. To jest bardzo... niefajne i chcę powiedzieć, że... ż-że...
-Wysłowisz się wreszcie? - sarknął z uśmieszkiem, którego nie widziała, bo cały czas patrzyła się na własne dłonie.
-O tym mówię! Pan jest niemożliwy.
-Granger, stop! - Hermiona popatrzyła na niego zdziwiona. Spodziewała się wywalenia za drzwi, czu coś innego w stylu Naczelnego Postrachu Hogwartu, ale zwykłe "Granger Stop" wypowiedziane normalnym tonem?
Podniosła głowę i zobaczyła rozbawienie na twarzy byłego już nauczyciela, co jeszcze bardziej ją zaniepokoiło. Nachylił się nad stolikiem w jej stronę.
-Jak chcesz coś komuś nawtykać, to nie patrz na swoje ręce tylko prosto w oczy. Zrób to jeszcze raz porządnie.
-Że co? - zdziwiła się
-Nie lubię się powtarzać Granger...
Pochyliła się lekko i popatrzyła mu w oczy. Miała ochotę uciekać po pierwszych trzech sekundach wpatrywania się w jego oczy o niemal czarnych tęczówkach. Coś jednak w tych oczach zobaczyła, co kazało jej zostać. Otworzyła usta, żeby powtórzyć swoje wcześniejsze słowa, ale uwięzły jej w gardle. Zamiast tego, sama nie wiedziała kiedy i czemu wyrwało jej się:
-Ma pan bardzo ładne oczy
-Snape popatrzył na nią szczerze zdziwiony, po czym położył się na stoliku i zaczął śmiać. Normalnie, jak każdy człowiek powinien potrafić. Z tym, że przecież Severus Snape się nigdy nie śmiał. Hermiona, kiedy zorientowała się, co powiedziała, zrobiła się buraczkowa na twarzy. Wstała i już chciała wyjść, ale Snape wstał i zatrzymal ją ciagle się śmiejąc.
-To żeś dowaliła. Jakbyś miała mi to wszystko na prawdę za złe, to powiedziałabyś mi to bez wahania. Wiem na co cię stać.
-Proszę? To znaczy, że... uważa pan, że tak po prostu pogodziłam się z pańskimi obelgami i mam to teraz zupełnie gdzieś, a przyszłam tak o, bo nie mogę znieść tego, że nigdy mogę nie zobaczyć już osoby, która obrażała mnie na każdej lekcji przez 7 lat? - wyrzuciła z siebie już lekko podminowana
-No mniej więcej - wypuścił powietrze - Pomijając tą ostatnią kwestię.
-Nie rozumiem
Snape wywrócił teatralnie oczami i podszedł bliżej chwytając ją za ramiona. Poczuł jak się spięła, ale nie puścił jej.
-Bo jesteś zbyt przywiązana do tej szkoły dziewczyno. Zapewne nie masz najmniejszej ochoty jej opuszczać. - dopiero teraz puścił ją, kiedy na twarzy Hermiony pojawił się uśmiech.
-Dokładnie tak jest. Panie profesorze?
-Nie jestem już twoim nauczycielem Granger.
-Mogę coś zrobić? - spytała niepewnie.
-Zależy co, bo jeśli... - nie skończył i musiał podeprzeć się nogą z tyłu, żeby nie upaść, kiedy Hermiona rzuciła się, żeby go przytulić. Zatkało go. Totalnie, całkowicie zatkało. Miał podniesione ręce i nie bardzo wiedząc co z nimi zrobić poklepał dziewczynę po plecach.
-Dziękuję panu za wszystko - mówiła dalej go tuląc - Po tej rozmowie jest pan jakiś taki bardziej ludzki
-Uważaj, bo się popłaczę. Z łaski swojej odklej się ode mnie.
-Przepraszam - oddaliła się trochę zawstydzona. Snape zmróżył oczy myśląc o czymś.
-Mam uciekać? - spytała niepewnie, ale z uśmiechem na twarzy
-Nie. Zastanawia mnie jakie masz korzyści ze spełnienia obu opcji zakładu.
Hermiona zbladła. Co? Skąd? Jak?!
-Oczywiście, że o nim wiem - prychnał
-Ale... to. To było jak najbardziej szczere.
-To też wiem Granger. Ty nie umiesz kłamać. - przestąpił z nogi na nogę, a zaraz po nim Hermiona.
-Ja... muszę lecieć. Jeszcze raz za wszystko dziękuję.
Następstwa tych słów były dziwne. Dosyć specyficzne... Hermiona szybko podeszła, stanęła na palcach, pociągając niżej swojego byłego nauczyciela i cmoknęła go.
Oboje zastygli w bezruchu kiedy wróciła na swoje miejsce.
-Co? - odezwał się pierwszy Snape
-Co?
-Co co? Pierwszy spytałem się co! Co to było?!
-Przepraszam. Nie wiem co mi się dzisiaj dzieje.
Odwróciła się na pięcie z zamiarem wyjaścia i już jak sięgała po klamkę, poczuła jak zatrzymuje ją chwytając dłonią ramię. Obróciła się mając już prawie łzy w oczach. Nagle poczuła na swoich ustach dotyk jedynych innych możliwych w tym pomieszczeniu. Były takie... przyjemne. Mała łza, która wcześniej gromadziła się w oku spłynęła powoli po policzku. Cholera, to na prawdę było przyjemne. Szokujące, ale przyjemne. Oderwał się od niej.
-Chyba zaraziłaś mnie swoim przepraszam-nie-wiem-co-się-dzisiaj-ze-mną-dzieje...
Dosłownie chwilę patrzyli sobie w oczy, po czym Hermiona znów pociągnęła do siebie Snape'a.
-Czy ty... - pomrukiwał między jakże przyjemną czynnością - nie masz czasem... teraz... się pakować?
-Mam?
-Nie... nie pakuj się - oddalił na chwilę głowę
-Proszę?
-Miałem na myśli... spakuj się tylko na wakacje. Filius chce iść na zasłużony, długi urlop, na którym zapewne już zostanie. Dumbledore będzie szukać nauczyciela na wolny etat.
-Pan serio chce żebym została?
-Granger, powiedz mi co robiliśmy ostatnie pięć minut. - sapnął, a Hermiona zarumieniła się - To chyba odpowiedni moment, żeby przejść na ty i owszem, zostań. Nie chcesz opuszczać Hogwartu, a masz okazję, to z niej korzystaj. Teraz serio... nie masz się pakować?
-Która godzina?
-Późna. Za pół godziny odjeżdża pociąg. Idź to przemyśleć w pół godziny, a ja porozmawiam z Albusem.
Wręcz wybiegła z komnat Snape'a i po dłuższej chwili wpadła do salonu gryfonów, nie zwracając uwagi na innych ludzi popędziła do sypialni. Co się właśnie stało?
-Hermiona? - w drzwiach sypialni pojawiła się jej rudowłosa, młodsza przyjaciółka - Co jest? Aż tak źle?
Minęła chwila zanim starsza zaczęła kontaktować.
-No właśnie... dziwnie dobrze. - stwierdziła powoli nie patrząc w ogóle na Ginny, która zaniepokojona podeszła i usiadła obok na łóżku dziewczyny.
Ta zaczęła jej opowiadać co i jak pomijając ten jakże drobny szczegół, że całowała się ze Snape'm i sposób w jaki zaproponował jej pracę w Hogwarcie.
-Żartujesz? - zaśmiała się - Obie opcje?
Myśli Hermiony kłębiły jej się pod czaszką, sprzeczne emocje walczyły ze sobą. W końcu nie wytrzymała i zaczęła płakać. Zdezorientowana Ginny zaczęła ją pocieszać, nie wiedząc co właściwie wywołało taką reakcję.
-Ginny ja go chyba kocham.
-Co? Kogo? Snape'a? - zdziwiła się. Hermiona popatrzyła na nią i słabo się uśmiechnęła, po czym zaczęła od początku opowiadać prawdziwą wersję wydarzeń. Ginny siedziała zszokowana i słuchała przyjaciółki. Gdy ta skończyła, przytuliła ją z uśmiechem.
-Wiesz, że zawsze możesz mieć we mnie wsparcie. Ale jesteś świadoma, że to...
-Może się szybko skończyć? - przerwała jej - Owszem, ale mimo to wiem, że coś czuję i to uczucie nie jest takie... zwykłe.
-Jeśli mam być szczera, to nawet mi do siebie jakoś dziwnie pasujecie. No, to pani profesor, proszę się spakować i ogarnąć - zaśmiała się i pomogła wstać Hermionie, po czym pomogła pakować. Zeszły razem do pokoju wspólnego, gdzie spotkały Harry'ego i Rona.
-Hermi? Coś się stało? - Harry popatrzył na jej jeszcze ciągle czerwone oczy - Jeśli to przez Nietoperza, to zaraz przy najbliższej okazji obiecuję skopać mu tyłek
-Ja też - dołączył się rudy
Hermiona odciągnęła ich na bok, gdzie nikt nie słyszał i wstępnie spytała ich czy będą z nią zawsze i wszędzie niezależnie od okoliczności. Kiedy potwierdzili, opowiedziała im wszystko. Harry zrobił się lekko zielony, a Ron prawie płakał ze śmiechu, za co dostał kuksańca od siostry.
-... Przepraszam - zakończyła wypowiedź
-Ja... rozumiem, że serce nie sługa, ale Snape?
-Harry, ja...
-Nie, nie. Daj spokój. - uśmiechnął się, mimo że wyglądał jakby miał zaraz zemdleć - Nie przepraszaj. To twoje życie, a my musimy je zaakceptować. Wzięli swoje rzeczy i poszli na błonia, gdzie mieli spotkać resztę z siódmego roku nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart.

Wojna zmienia człowieka. Zwłaszcza, kiedy po ciężkich staraniach się wygrywa. Wojna, otarcie się o śmierć...

Minęło pół roku odkąd Hermiona skończyła Hogwart. Na wakacjach, których większość spędziła u Weasley'ów dowiedziała się o wynikach, które były dla niej satysfakcjonujące. Z większości przedmiotów dostała Wybitny, więc jedno Powyżej Oczekiwań z historii magii nie zepsuje jej humoru. Tym bardziej, że byli z Severusem coraz bliżej. Każda chwila spędzona razem była szczególnie magiczna, mimo jego różnych humorów. Snape jednak zostanie Snape'm. Potrafi być nawet czarujący na swój sposób, ale Hermiona cieszyła się, że był też sobą.
Dumbledore osobiście wybrał się do Hermiony, żeby zaproponować jej pracę w szkole, co entuzjastycznie przyjęła i świetnie sprawdzała się w roli nauczyciela.
Aktualnie była u Severusa. Świąteczna atmosfera dawała się we znaki. Szykowała prezenty na jutro, kiedy Snape wszedł do sypialni.
-Masz szczęście, że twój już zapakowałam
-Marudzisz - podszedł i objął ją od tyłu przeplatając ręce na biodrach i cmokając ją w policzek
-Tobie zawsze - obróciła się do niego wstała wtulając się w czarnowłosego, który powoli zaczął tańczyć w rytm świątecznej piosenki, która ni stąd ni z owąd rozbrzmiała w pomieszczeniu.
"Śnię o białych świętach..."
Zdecydowanie bardziej magiczne są, kiedy wokół pada śnieg. Przestępowali z nogi na nogę w rytm powolnej melodii. Severus pochylił się nad uchem Hermiony wtulając się w jej włosy.
-Wyjdź za mnie - szepnął
-Co? - parsknęła śmiechem
-Mówię całkiem poważnie - odunął się na tyle, żeby móc popatrzeć jej w oczy - Wyjdź za mnie. - Dziewczyna zarumieniła się lekko, ale uśmiechnęła się szeroko. Widział, że zbierało jej się na łzy, ale wiedział, że były to łzy szczęścia.
-Kocham cię Severusie Snape
-Liczysz na to, że palnę jakąś mowę o moich uczuciach do ciebie?
Kiwnęła potwierdzająco głową, nieświadomie przygryzając wargę z ekscytacji
-No dobra. Postaram się - pochylił się i cmoknął ją w usta - Kocham cię Hermiono Jean Granger. Kocham cię niezależnie od dnia i nastroju, twojego czy mojego. Kocham cię w dzień i w nocy, kiedy się uśmiechasz i denerwujesz. Kocham cię jak jesteś tuż koło mnie i kiedy dzielą nas kilometry. Kochałem cię wczoraj, kocham dzisiaj, kochać będę jutro i tak będzie codziennie następnego dnia mojego życia...
Zapadła chwila ciszy, w której przypatrywał się mokrym od łez oczom dziewczyny.
-Jak mi poszło?
-Przyciągnęła go do siebie i złożyła długi namiętny pocałunek na ustach mężczyzny ciesząc się przez łzy.
-Czyli było dobrze... - mruknął jej w usta, a ona się zaśmiała. Wziął ją na ręce i położył na łóżku odgarniając świąteczne prezenty. Reszta popołudnia minęła im wyjątkowo przyjemnie.

These are the days of our livesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz