Whisper dreams #2

954 63 12
                                    

Gdy jest już całkowicie ciemno Remus wstaje z łóżka i zaczyna przeszukiwać kieszenie swoich spodni. Przez ostatnie kilka godzin kochaliśmy się jeszcze niezliczoną ilość razy i cały czas przeżywam to na nowo. Wygrzebuje paczkę mugolskich papierosów, wyciąga jeden z nich i podpala go końcem różdżki. Ręką strzepuje kurz z parapetu i siada, oddzielony ode mnie cienką firanką. Cały pokój wypełnia dym tytoniowy, więc uchyla okno, by nas nie truć. Zaciąga się kilka razy, intensywnie o czymś myśląc.
- Jestem dla ciebie za stary. - odzywa się z końcu. Jego głos jest lekko zachrypnięty, a usta drżące. - Nie mam pracy, tylko to, co złapię dorywczo. Nie jestem w stanie zająć się sam sobą, a co dopiero tobą. Jestem wilkołakiem, chodziłem do Hogwartu, zanim ty w ogóle pojawiłaś się na świecie i nie powinienem zakładać rodziny. Nigdy. Ale... - znowu zaczyna gryźć się z myślami. Ale to już nieistotne. Myśli o tym, żeby ze mną być i to mi wystarcza.
Wyplątuję się z prześcieradła i schodzę z łóżka. Podłoga jest brudna i zimna, zza okna czuć przejmujący wiatr. Staję za Remusem i obejmuję go za szyję, opierając policzek na jego brązowych włosach. Jedną dłonią gładzi mnie po ręce, w drugiej nadal trzyma niewypalonego papierosa. - Pamiętam jako zobaczyłem cię po raz pierwszy. Moody stwierdził, że byłaś jedną z jego ulubionych uczennic. Potem przydzielono nam misję, dwa tygodnie później kolejną, i jeszcze następną. Zakochiwałem się w tobie powoli. Jesteś uparta i dążysz do swego. Nie chcę, żebyś tego potem żałowała.
- Remusie, jestem dorosła i nikt nie podejmie za mnie decyzji. A każdy moment spędzony z tobą, nigdy nie będzie momentem straconym. - wiem, że to co mówię jest prawdą i to właśnie czuję.
- Wyjdź za mnie. Weźmy ślub i skończmy z udawaniem, że gadanie ludzi ma dla nas jakieś znaczenie. Chcesz mieć męża likantropa, proszę bardzo. - odkąd byłam małą dziewczynką, wyobrażałam sobie oświadczyny jako najromantyczniejszą rzecz na świecie. Ale to, co powiedział Remus jest o stokroć ważniejsze, mimo że to nie było nawet pytanie.
Kiwam głową, a po moich policzkach płynął łzy. Wiem, że to łzy szczęścia, bo tego, co teraz czuję, nie można nazwać inaczej. Lupin patrzy na mnie z mieszanką niedowierzania i ulgi. Gasi papierosa na framudze okna i wracamy do łóżka. Przytula mnie od tylu i nakrywa nas kołdrą. Czuję na plecach każdy poszarpany brzeg jego blizny, to jak jego szorstkie palce suną po mojej nodze, jego ciepły oddech muskający mój kark i to, jak zaczyna kreślić drugą ręką kręgi na moim krzyżu, przywołując przyjemne dreszcze.
Wzdycham.
Zawsze chciałam być księżniczką i mieszkać w zamku, ale teraz z perspektywy czasu, nie zamieniłabym tego niewielkiego domku z kamienia, o zakurzonej podłodze i zniszczonych meblach na żaden pałac z najprzystojniejszym księciem, jaki chodził o ziemi.
Bo mój książę leży tuż przy mnie i wiem, że kocha mnie równie mocno, co ja jego.
@@@
Przeciągam ręką po blacie w kuchni i na moim palcu pozostaje cienka warstwa jakiejś zaschniętej lepkiej mazi. Wzdycham. Myślałam, że to ja jestem bałaganiarą, a potem natknęłam się na zlew zapchany naczyniami z resztkami jedzenia sprzed conajmniej tygodnia. Remus obejmuje mnie od tyłu, czuję zapach jego wodę po goleniu.
- Zabrałaś mi koszulę. - mruczy mi do ucha.
- A ty nie pozmywałeś od kilku dni. - odpowiadam, łapiąc ręką za klamkę komody, bo jego palce zaczynają sunąć w górę mojego uda. - Remusie, przestań, zachowujesz się jak piętnastolatek.
- Co dzisiaj robimy? - pyta w końcu, nadal nie zbliżając się do zlewu.
- Ja muszę iść po dokumenty do Biura Aurorów, a później odbywa się pogrzeb Dumbeldora. - w moim umyśle pojawiają się wspomnienia z moich szkolnych lat. Gdy pierwszy raz weszłam do Wielkiej Sali i założyli mi na głowę tiarę przydziału. Pamiętam, że cały czas prosiłam, żeby przydzieliła mnie do innego domu, niż Sarę Bullock, dziewczynę, z którą siedziałam w przedziale. Była nieznośna.
Ale tiara nie wiedziała gdzie przydzieli moją rówieśniczkę, więc ja zostałam w Hufflepuffie. Sara trafiła do Ravenclavu.
Na piątym roku odbyłam z Dumbeldorem najdłuższą rozmowę w moim życiu. Próbował wyjaśnić mi, dlaczego nie mianował mnie na prefekta. Teraz wiem, że chodziło o moją pierdołowatość.
- O czym myślisz? - pyta Remus lewitując na stół kubek z kawą. Wzruszam ramionami, nie mając ochoty odpowiadać. Siadamy na drewnianych krzesłach i podwijam nogi pod siebie. W salonie dostrzegam zdjęcie, wiszące na ścianie, jako jedyne nie pokryte kurzem.
- To twoi rodzice, prawda? - wskazuję na fotografię. Remus kiwa głową.
- Mój ojciec zginął w pierwszej wojnie czarodziejów. Zakon obwołał go zdrajcą, po tym jak zawarł pakt z wilkołakami, żeby mnie chronić. Mama umarła niedługo po ślubie Jamesa i Lily. Miała na imię Hope i była do ciebie strasznie podobna, z tego, co pamiętam miała tak zwariowane pomysły, że nikt nie mógł za nimi nadążyć. - uśmiecha się. Gładzę jego dłoń, leżącą na stole. - Pomyślałem sobie, że idealnym dniem byłby 13 lipca.
- Idealnym? Na co? - jestem zdziwiona. O co mu chodzi.
- Mówię o ślubie. Naszym ślubie. - wyjaśnia. - Ale całkowicie rozumiem, jeśli się rozmyśliłaś, zdziwiłbym się, gdybyś tego nie zrobiła.
- Remusie Johnie Lupin, przestań gadać takie głupoty. Chcę za ciebie wyjść i trzynasty będzie idealny. - powtarzam jego słowa. O rany! Niesamowite, że to już tylko kilka dni. Muszę powiedzieć mamie. - Muszę lecieć, kocham cię. - wkładam buty w przedpokoju i zabieram ze sobą różdżkę, po czym opuszczam dom i teleportuję się pod Ministerstwo Magii.
@@@
Stoimy na błoniach Hogwartu. Zabrali się chyba wszyscy uczniowie i absolwenci. Część z nich zachowuje neutralne miny, inni płaczą i wycierają oczy rękawem.
Łapię Remusa z rękę. Nigdy nie myślałam, że zobaczę moją ukochaną szkołę w takiej atmosferze.
Przy marmurowym grobowcu stoi minister magii i szeptem rozmawia ze szlochającą McGonagall. Z zakłopotaniem wycieram spocone ręce o czarne spodnie ze smoczej skóry. Mam na sobie aurorską szatę, bo nie zdążyłam się przebrać po powrocie z Ministerstwa.
Z nieba zaczyna lać się rzęsisty deszcz. Mam wrażenie, że nawet pogoda nie może pogodzić się z tą stratą. Ale nadal wszyscy zastanawiają się, co z nami będzie. Dumbeldore był jedynym czarodziejem, którego bał się Lord Voldemort. Co stanie się z naszym światem po jego śmierci? I jak długo my będziemy mogli cieszyć się życiem?
Ściskam Remusa mocniej za dłoń, a on odwzajemnia uścisk. Wszyscy czujemy, że koniec jest bliski.

Hope.

Whisper dreams RomadoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz