Opowieść 2: Klucz do wolności

275 30 2
                                    

Pokój był optoczony biało-różową tapetą ze złotymi dodatkami. Duże filarowe drzwi stały w rogu pokoju. Nagle klamka w nich jakby się poruszyła. Chwilę potem weszła Edith, a za nią stała Colette.
-Proszę. Usiądzie.
Ręką wskazała ławę koło jej biurka a dziewczyny zgodnie z poleceniem usiadły.
- Dobrze. A teraz spokojnie opowiedzcie mi co się stało.
- No bo to było tak, że...-obie dziewczyny zaczęły nagle siebie przekrzykiwać.
- Colette znowu się nade mną znęca.
- Ja? To twoja wina, że wnerwiasz ludzi swoją obecnością.
- Moja? To ty mnie gonisz jak jakaś opentana.
- No bo mnie rozproszyłaś.
- Niby czym??
- Hej. Hej, hej! Macie przestać w tej chwili. Dobrze więc. Widzę, że razem się z wami nie dogadam. Jeannette proszę cię, wyjdź na chwilę na korytarz i zaczekaj aż cię zawołam.
- Dobrze.
Powiedziała dziewczyna i chwytając klamkę wyszła. Czekając na korytarzu patrzyła na stary zegar w którym wolno poruszające się wskazówki pokazywały 9:30.
- Mam nadzieję, że tym razem ją ukarzą większą karą. Ostatnio prawie podpaliła internat i powiedzieli tylko, że to pewnie przez przypadek i żeby na następny raz bardziej uważała.
Nagle na korytarzu pojawiła się Colette. Stała naprzeciw niej. Spoglądały sobie w oczy. Pełne złości i nienawiści.
- Pani Edith cię wzywa.
Jeanette już miała wejść gdy nagle poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń.
- O co ci znowu cho...?
Nie zdążyła dokończyć bo dziewczyna odwróciła się na pięcie i poszła. Pod nosem powiedziała tylko coś w stylu: "Jak ona mnie cholernie wkurza". Jednak nasza bohaterka to zignorowała i zanim się spostrzegła była już w pokoju pani.
- Jeanette proszę powiedz mi co się dzieje. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się żebyście się nie pokłóciły. Codziennie panie dyżurujące przysyłają was do mnie abym rozwiązała wasz konflikt. Przykro mi ale jeżeli dalej tak będzie to dyrekcja będzie zmuszona wyrzucić jedną z was.
- Odkąd pamiętam to Colette się ze mnie śmiała i wyzywała. A ja nawet nie wiem co jej takiego zrobiłam. Za co mogłaby mnie tak bardzo nienawidzić? Zresztą gdy...
- Wybacz dziecko, że ci przerwę, ale wydaje mi się, że mam pewien pomysł - zaczęła szukać czegoś po całym pomieszczeniu - Znalazłam!
W jej dłoniach znajdował się mały złoty kluczyk.
- Co to jest?
- Widzisz... Dawno temu nasz internat cieszył się wielką popularnością. Tak wielką, że dzieci musiały mieszkać na poddaszu. Większość pokoi przerobiono na magazyny i strych ale o ile mnie pamięć nie myli został jeszcze jeden...
- I pani da mi tem pokój?! Dziękuję tak bardzo pani dziękuję.
- Proszę bardzo. Ale musisz mi coś obiecać.
- ?
- Masz przestać się kłócić z Colette. Dobrze?
- Tak proszę pani, i jeszcze raz dziękuję.
- A i jeszcze jedno. Ten pokój nie był używany od 3 lat. Tu jest klucz. Jeżeli tam posprzątasz to jeszcze dziś będziesz mogła się wprowadzić.
- Mogę zacząć sprzątać już teraz...
- Teraz to na dole odbywa się śniadanie, więc jeżeli chcesz coś zjeść to radzę ci żebyś się pośpieszyła.
Dziewczynka spojrzała na zegar. Faktycznie wskazywał już 10:15. Przez ramię powiedziała tylko jak mocno się cieszy poczym zamknęła drzwi i zeszła na dół.

Parę słów od autorki:
I tym oto sposobem są już 2 rozdziały. Pisałam go jakieś 3 tygodnie, a mimo to nadal mi się nie podoba :c No ale trudno. Już chyba nic więcej nie zdołam dopisać ;) Jak widać dodałam zdjęcie jak mniej więcej wygląda biuro pani Edith. No właśnie. Orientujecie się w postaciach czy za duży odłam czasu? XD :*

Magiczne lustroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz