1. Jakim cudem zdjęłam buty?!

2.6K 234 64
                                    

Kac jest straszny. Każdy promyk światła dostający się do Twoich oczu, wypala Ci w mózgu głęboką dziurę. Nieodwracalny proces niszczący szare komórki. Kiedy otworzyłam oczy tego ranka wiedziałam, że alkohol nie wyparuje z mojej krwi przez następne dwa tygodnie. Totalnie przegięłam. Wiedziałam o tym dobrze kiedy piłam pierwszego drinka, i wiedziałam o tym jeszcze lepiej, kiedy razem z resztą uczestniczek wieczoru "panieńskiego" Maxa krzyczałam na całe gardło "SZOTY, SZOTY, SZOTY!" skacząc po blacie baru, w którym świętowaliśmy ostatnie chwile wolności mojego przyjaciela. O dziwo Max się nie żenił. Dostał awans i już za kilka dni miał zostawić mnie na tym łez padole, po to, żeby objąć ciepłą posadkę, w filii naszej firmy, w deszczowym Londynie.

Nie pamiętam jak dotarłam do domu, który nawet nie był moim domem, a mieszkaniem mojego byłego chłopaka. Nie pamiętam jakim cudem poskładałam wszystkie swoje ubrania, a moim największym zmartwieniem nie był wcale Matt leżący u mojego boku, do którego pewnie znowu wypisywałam pod wpływem, ale to, JAKIM CUDEM ZDJĘŁAM BUTY?!

- O kurde, kurde, kurde.- Mruczałam pod nosem starając się wyswobodzić z ręki którą na mnie zarzucił, ostatecznie lądując tyłkiem na podłodze.

Mogłam napisać do szefowej, ściemnić, że dostałam grypy żołądkowej, ale moje wyczyny z dnia wczorajszego były dokładnie udokumentowane na facebooku, a na tej pracy naprawdę mi zależało. Nie zamierzałam wracać do sprzątania pokoi hotelowych, ani do sprzedaży w sklepie wielobranżowym mojego taty gdzieś na końcu świata... w Minnesocie. Wyrwałam się stamtąd i nawet jeśli LA nie było dla mnie do tej pory zbyt życzliwe, to miałam nadzieję, że dobra Karma w końcu do mnie wróci. Z nawiązką.

Praca u Trixy może nie była moim marzeniem, ale bardzo mnie do niego przybliżała. W końcu moje CV było wzbogacone o coś co nie zaliczało się do pracy fizycznej, a umysłowej, a mój dyplom w końcu się na coś zdawał.

Do biura dotarłam spóźniona jedynie pięć minut. Było to wynik i tak niezły biorąc pod uwagę to, że zdążyłam jedynie umyć zęby palcem, a mój prysznic ograniczał się tak naprawdę do użycia antyperspirantu i wciągnięcia na siebie koszulki mojego byłego chłopaka.

Biel biura aż raziła po oczach, dlatego nie zamierzałam nawet zdejmować ciemnych okularów. Trixy miała obsesję na punkcie bieli. Białe długopisy, białe fotele, białe biurka, białe dywany. Mistrz fengshui, którego zatrudniła twierdził, że ma to oczyszczać atmosferę i rozwijać naszą wyobraźnię, ale ja czułam się jakbym pracowała w szpitalu.

- Czy coś tu umarło?- Mruknęła Zdegustowana Amanda mijając moje biurko. Zdegustowana bardzo dobrze oddawało całą jej osobowość. Zmarszczki miniczne już na stałe zagnieździły się na jej wiecznie marszczącym się nosie i chyba nigdy przenigdy nie widziałam żeby coś ją cieszyło... no może poza wizytą u jej chirurga plastycznego, albo świąteczne zniżki na botoks.

Uniosłam głowę lekko tylko po to żeby znowu uderzyć czołem w biurko. Nie miałam nawet odrobiny siły. Wiedziałam, że czeka mnie sporo pracy, ale jakkolwiek starałam się zmotywować - nie potrafiłam.

- Aaaaaandy. - Śpiewnym głosem zawołał Max wabiąc mnie zapachem świeżej kawy.

- Staaaaarbucks...- Mruknęłam niczym zombie, wyciągając ręce po papierowy kubek trzymany przez mojego przyjaciela. Jak on to robił. Uprzedniego wieczora jechał równo ze mną, a teraz prezentował się nie tylko tak, jakby zaznał piętnastu godzin snu, ale też jakby urwał się z sesji na okładkę jakiegoś męskiego czasopisma. Przyssałam się do Dyniowego Latte i zaciągałam się jego wonią. - Maksiu, mój promyczku najjaśniejszy, mój aniele... - Złapałam go za dłoń i już nachyliłam się żeby pocałować go w niewidzialny sygnet, ale on cofnął rękę z udawanym obrzydzeniem.

oh, shit!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz