Rozdział 1

897 50 5
                                    

Hej jest to moje pierwsze opowiadanie, mam nadzieję, że nie będzie dużo błędów ;P
Dedykuję te fanfiction mojej przyjaciółce Zoellana
Miłego czytania
***
Zbliżał się mecz quidditcha. Byliśmy bardzo zdenerwowani. Całe popołudnia spędziliśmy na boisku, a w nocy wymyślałem nowe strategie. W końcu Gryfindor i Slytherin to dwa najzdolniejsze w tym domy. Chcieliśmy wypaść jak najlepiej, czyli po prostu wygrać.
Wbiegliśmy z Ronem spóźnieni do Wielkiej Sali na kolacje.
- Ronaldzie Wesley i Harry Potterze czy wy zawsze musicie się spóźniać?!
Hermiona krzyknęła na mnie i na Rona tak jakby stało się coś wielkiego.
-Hermiona, proszę uspokój się. O co chodzi? Czemu tak krzyczysz?
-Przepraszam. Poniosło mnie, ale gdybyście przyszli wcześniej...
Znowu podniósła głos, ale nie w taki sposób, jakby chciała krzyczeć że złości, tylko tak jakby usilnie się chciała usprawiedliwić.
-Co się stało???
Spytałaś z Ronem. Gdy Hermiona zaczęła nam opowiadać całą sytuację staliśmy jak osłupieni i nie mogliśmy dowierzyć w to co właśnie słyszeliśmy.
***
-Wiesz Dracuś, tak sobie myślałam i może byśmy wyszli gdzieś razem?
Spytała Parkinson przysuwając się do mnie tak blisko, że nie mogłem nawet chwycić jabłka które leżało na stole (specjalnie dla Zoellana).
-Pansy przecież jutro jest mecz więc jak mógłbym pójść z tobą?.
Powiedziałem tak, żeby się odczepiła.
-To może pojutrze?
Znowu spytała ściskając jeszcze bardziej moje ramię.
-Nie Pansy, nie mogę.
Odpowiedziałem wymyślając jaką wymówke jej powiedzieć byle, żeby z nią nie iść i nie dawać jej nadziei na nic więcej niż przyjaźń.
-Ale czemu Dracuś, Dracuś czemu?
Gdy to powiedziała puściły mi nerwy. Wstałem z ławki i krzyknąłem:
-"Czemu?" pytasz "Czemu"! Naprawdę chcesz znać odpowiedź?! NIE UMÓWIĘ SIĘ Z TOBĄ, BO JESTEM HOMO, ROZUMIESZ?
Gdy to krzyknąłem wszyscy się na mnie gapili. Dopiero chwilę po tym zrozumiałem co zrobiłem wykrzykując to na całą Wielką Sale w Hogwarcie.
Wszyscy na mnie patrzyli i gdyby nie to, że wzbudzam w nich strach na pewno zaczęli by się śmiać. Ale siedzieli i gapili się na mnie jak na dementora. Spojrzałem na stół gryfonów będąc pewien, że śmieje się tam ze mnie już pewnie Gryfon, ale jego tam nie było. Wyszedłem szybkim krokiem. Gdy oddaliłem się od Wielkiej Sali usłyszałem głośne rozmowy, zapewne na mój temat...
***
Koniec rozdziału.
Mam nadzieję że wam się podobało. Rozdziały będą się pojawiać mniej więcej w każde poniedziałki. Postaram się, żeby rozdziały były takiej długości.
Sprawdzała: LadyZetka


Miłość czy przeznaczenie ~drarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz