1

205 22 3
                                    

- Lulu... Lulu, pora wstawać - usłyszałem czyjś szept przy moim uchu. Uśmiechnąłem się na myśl, że może to być blondyn.

- Lu Han, spóźnisz się na trening! - brutalna rzeczywistość zrzuciła mnie na ziemię, a na imię miała Baekhyun.

- Hyung, jeszcze minuta...-próbowałem jakoś przekonać przyjaciela, ale był nieugięty. W ciagu pół godziny zebrałem się i byłem w drodze na boisko. Niedługo mieliśmy ważny mecz, a ja jak na złość nie mogłem się skupić. Za każdym razem, kiedy byłem maksymalnie skupiony i miałem strzelić lub obronić bramkę w ostatniej chwili numer na koszulce przeciwnika zmieniał się na 94, a ja traciłem kontrolę nad sobą, przez co w połowie treningu trener kazał mi wrócić do domu. W drodze powrotnej spuściłem głowę, żeby nie potknąć się o chodnik. Kilka metrów przede mną zauważyłem czyjeś buty. Zrobiłem krok w prawo. Buty też zrobiły krok w moje prawo. Zrobiłem krok w lewo. Buty zrobiły to samo. Zatrzymałem się, gdy czubki naszych butów zaczęły się stykać. Nagle poczułem czyjeś dłonie na moich ramionach.

- Luhan, możesz chociaż na mnie spojrzeć?

Powoli podniosłem głowę. Nie wierzyłem własnym oczom. Stał przede mną Oh Sehun. Oh Sehun, moja pierwsza ( a zarazem ostatnia ) i prawdziwa miłość, która bez śladu zniknęła pół roku temu. Nienawidziłem go tak bardzo, te pół roku było najgorszym okresem w moim życiu. Obwiniałem się cały czas, próbowałem zabić i gdyby nie Baekhyun to udałoby mi się. Ten sam Oh Sehun stał teraz przede mną i uśmiechał się lekko.

-Hunnie...- głos mi się załamał i nie byłem w stanie powiedzieć nic więcej. Moje serce nagle przyspieszyło a przed oczami przewinął mi się ostatni rok. Widziałem, jak nasz związek rozkwitał. Jak kochaliśmy się. Jak mnie zostawił. Jak cierpiałem. Jak go kocham. Wpatrywałem się tępo w jego twarz. Po chwili przytulił mnie do siebie i zaczął delikatnie głaskać po pleckach.

- Przepraszam - głos mu się trząsł. Automatycznie się w niego wtuliłem, a po policzkach popłynęły mi łzy. Tęskniłem za nim przez cały ten czas. Nadal pachniał tak samo.

- Daj mi szansę...- wyszeptał Sehun. W mojej głowie toczyła się wojna. Z jednej strony chciałem się w niego wtulić jeszcze bardziej i zakazać mu zostawienia mnie jeszcze raz chociaż na tydzień, a z drugiej wiedziałem, że tak nie może być. To wszystko to było dla mnie za dużo. Odsunąłem się od niego i przecząco pokiwałem głową. Nie mogłem się powstrzymać, więc delikatnie pocałowałem go w policzek i się odwróciłem. Zanim zdążyłem zrobić krok, Oh złapał mnie za ramiona i spowrotem do siebie przyciągnął, całując w czubek głowy.

- Nie potrafię sobie Ciebie odpuścić, Lu. Przez te pół roku..myślałem o Tobie codziennie. Nie dam Ci teraz odejść... - delikatnie ujął moją twarz w dłonie i przybliżył ją do swojej. Nasze czoła się stykały.

- Lulu... Lulu, pora wstawać...- wyszeptał. Otworzyłem szerzej oczy. Nie, to nie mógł być se...

- Lu Han, spóźnisz się na trening! - zgadnij, kto Cię zrzucił jelonku? Twój najlepszy przyjaciel. A ja jak zwykle pójdę na trening, łudząc się, że kiedyś mój sen się spełni. Od jakiegoś czasu każdy mój trening wyglądał tak samo. Wracając do domu szedłem wolno, mając nadzieję, że będzie dokładnie tak jak w moim śnie. Wszystko inne było. Tylko Sehuna brakowało.

Obiecałem Baekowi, że pójdę z nim dzisiaj na imprezę. Nie chcę nigdzie wychodzić, ale prosił mnie, jak gdyby miał dwanaście lat, a nie dwadzieścia dwa. Ta mała złośnica stwierdziła, że powinienem sobie kogoś w końcu znaleźć i nie mogę wiecznie siedzieć w domu.

Byłem gotowy pół godziny wcześniej niż powinienem, więc czekałem na przyjaciela, który nie mół się zdecydować.

- Jak wyglądam? - spytał po piątym przebraniu się.

- Jak bekon - stwierdziłem parskając śmiechem. Posłał mi wzrok nienawiści i poszedł szukać dalej. Przez to wszystko wyszliśmy dziesięć minut później. Jakoś mi to nie przeszkadzało.

- Byun, gdzie idziemy? - miałem dwadzieścia lat i totalnie nie orientowałem się, gdzie w tym mieście były jakieś kluby. Fakt, że mieszkałem tu całe życie nie jest ważny, prawda? To miasto było ogromne! Na moje pytanie niższy uśmiechnął się tylko do mnie. W sumie, to wcale nie zdziwiło mnie, że zatrzymaliśmy się przed czyimś domem. Ilość ludzi też nie zrobiła na mnie wrażenia, mimo, że było ich naprawdę dużo. Najbardziej zdziwił mnie właściciel posiadłości.

- Chen?! Kiedy wróciłeś?! - wykrzyczałem przytulając przyjaciela.

- Niedawno. Baw się dobrze! - puścił mi oczko i poszedł dalej witać ludzi. Uśmiechnąłem się do siebie. Byun zniknął mi już na samym początku, więc musiałem działać na własną rękę. Spostrzegłem gdzieś Kyungsoo z odrobinę wyższym od siebie chłopakiem i postanowiłem do nich podejść. Do przedstawił mi chłopaka obok i pognał szukać Jongina, który gdzieś mu uciekł. Razem z Vernonem, bo tak na imię ma mój nowy znajomy, postanowiliśmy się napić. Godzinę później siedzieliśmy przytuleni w jakimś kącie opowiadając sobie historię życia, płacząc i pocieszając się wzajemnie. Kiedy już nie byliśmy w stanie poprawnie złożyć zdania, zaczęliśmy się całować. Nie pamiętam, co działo się dalej. Gdy się obudziłem, Hansol leżał wtulony we mnie, a ja go obejmowałem. Nie wiem, co działo się w nocy i nie jestem pewien, czy chcę wiedzieć. Chłopak był jednak bardzo uroczy i zamiast go zostawić, zacząłem bawić się jego włosami.

Przed wyjściem zapisałem mu swój numer telefonu, a on obiecał, że się odezwie. Zaczęliśmy się umawiać, a po jakimś czasie byliśmy już oficjalnie razem. Było mi z nim tak dobrze, że prawie zapomniałem o Sehunie. Prawie.

Zbliżały się święta. Zbliżał się rok od jego odejścia. Nie chciałem więcej o nim myśleć, więc zaproponowałem grzybkowi, żeby się do mnie wprowadził. Był zdziwiony, ale zgodził się. Chciałem świętować święta z moim chłopakiem. Z Vernonem. I oczywiście moim najlepszym przyjacielem Baekhyunem, który ostatnio zaczął umawiać się z jakąś dziewczyną. Swoją drogą, nigdy nie miał gustu, ale ta była zadziwiająco ładna. I potrafiła gotować. Szybko się z nią zaprzyjaźniłem i tuż przed świętami spędziliśmy kilka dni w kuchni, gotując i rozmawiając.

Wszystko było perfekcyjnie przygotowane. W mojej głowie była tylko trójka najważniejszych dla mnie w tym momencie ludzi. Wszyscy złożyliśmy sobie życzenia, mój grzybek co chwila zaciągał mnie pod jemiołę i całował. Wszystko było idealnie, tak jak zawsze tego chciałem. N i c nie mogło mi zepsuć tych świąt. Byłem tego pewny, dopóki ktoś nie zapukał do drzwi.



XYZ || ZAWIESZONE ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz