Tak niewiele potrzeba bym straciła zapał i chęć do życia czy czegokolwiek, a tak wiele by to odbudować...
*
Następnego dnia obudziłem się późno. Jakoś przed czternastą. Nim jeszcze zdążyłem otworzyć oczy, poczułem przeszywający ból głowy. Dzień zapowiadał się wprost cudownie.
Zwlokłem się niechętnie z łóżka i udałem do łazienki, by wziąć zimny prysznic. Rozbudzony i odświeżony poczułem się nieco lepiej. Założyłem czarne, dresowe spodnie i zwykły, szary podkoszulek.
W moim pokoju był lekki chaos, ale to jak wyglądała reszta domu, to już armagedon. Potłuczony wazon, walające się wszędzie plastikowe kubki i kałuże niezidentyfikowanego pochodzenia to tylko mała cząstka syfu jaki tu panował.
Poczłapałem do kuchni, odnalazłem jakieś płatki oraz mleko, które kupiłem wczoraj i z miska w ręce udałem się do salonu. Już w progu dostrzegłem ojca siedzącego przy stole, popijającego kawę i wlepiającego wzrok w swojego maca. Pełen nadziei, że nie zdołał mnie jeszcze dostrzec, zacząłem się po cichu wycofywać. Jednak było już za późno...
- Zaczekaj synu - powiedział stanowczym, chłodnym tonem - Podejdź tu do mnie.
I już wiedziałem co się zaraz stanie. Usiadłem zrezygnowany przy stole, a on zaczął mnie opierdalać. Za imprezę. Za bałagan. Za całokształt... Ojciec nigdy mnie nie bił, ani nawet nie krzyczał. Po prostu mówił. A w jego głosie dało się słyszeć rozczarowanie, zmęczenie i niechęć... To często było dużo gorsze niż jakby na mnie wrzasnął czy dał z liścia...
Niestety, musiał przerwać swoją tyradę w połowie, bo zadzwonił jego telefon, a on sam musiał pilnie jechać do pracy. Oj, jaka szkoda. Na odchodnym rzucił jeszcze tylko, że jak wróci to cały dom ma błyszczeć, bo inaczej porozmawiamy. No i znowu zostałem sam...
Odechciało mi się jeść. Odsunąłem, więc od siebie miskę i wlepiłem wzrok w jakiś nieuchwytny punkt przed sobą. Siedziałem tak nieruchomo przez jakiś czas. Gdy w końcu oprzytomniałem, westchnąłem ciężko i wyniosłem miskę do kuchni. Licząc na łut szczęścia, zajrzałem do lodówki. Dopisało mi ono, bo znalazłem tam czteropak piwa. Wziąłem jedno i od razu wypiłem niemalże pól. Zgarnąłem worki na śmieci i udawszy się z powrotem do salonu, zacząłem sprzątać. Ogarnięcie całego domu zajęło mi bite pięć godzin, ale byłem zadowolony, bo wszystko lśniło prawie tak samo, jakby posprzątała to Marta, nasza gosposia.
Przy pracy zdążyłem zgłodnieć, więc zrobiłem sobie świeżą porcję płatków. Najedzony udałem się na górę i zmęczony walnąłem na łóżko. Postanowiłem uciąć sobie krótką drzemkę. Po półtorej godziny obudziłem się w niewiele lepszym humorze niż za pierwszym razem. Leżałem tak jeszcze chwilę, ale nie udało mi się już zasnąć. Z ociąganiem wstałem, usiadłem do biurka i odpaliłem kompa. Zacząłem przeglądać portale społecznościowe. Wszędzie przewijały się zdjęcia i posty z wczorajszej imprezy. Muszę przyznać, że udała się ona nad wyraz dobrze. Popisałem jakiś czas ze znajomymi, którzy wciąż przeżywali wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Po pewnym czasie miałem już tego trochę dość. Od niechcenia zacząłem przeszukiwać internet.
Nagle, z jakiegoś dziwnego powodu, znowu trafiłem na tego nieszczęsnego bloga. Był na nim kolejny wpis. Chęć do życia... Zapał... Mimowolnie prawy kącik moich ust powędrował w górę, gdy czytałem tę krótką notkę...
CZYTASZ
Notes Freak
KurzgeschichtenDziwna historia, która nie miała miejsca... Dziewczyna, która mogłaby nieistnieć.. Chłopak, który zgubił się po drodze... Dwa światy, które nigdy się nie spotkają... *** Beznadziejnie wychodzi mi pisanie opisów... Wymyślanie tytułów zresztą też... ...