- Mogę wejść? - zapytał chłopak uchylając drzwi pokoju blondynki.
- O tak proszę księdza chętnie posłucham kolejnego wykładu o Bogu, który nie istnieje. - powiedziała sarkastycznie dziewczyna i usiadła na łóżku z uśmiechem.
- Jak uważasz, ale nie udowodnisz istnienia Boga to jest kwestia wiary. - odpowiedział brunet siadając obok przyjaciółki.
- Tym bardziej nie będę w niego wierzyć skoro nie da się tego racjonalnie wytłumaczyć, to tak jak byś mi powiedział, że istnieją jednorożce, a uwierzyłabym ci dopiero wtedy, gdy jeden przebiegł by przez ten biały szpitalny pokój i pomalował go na różowo. - zaśmiała się
- Jak uważasz jednak ja i tak będę upierał się przy swoim.
- A gdyby ten twój Bóg naprawdę istniał pozwoliłby, żebym umarła? - zapytała patrząc z zainteresowaniem na chłopaka.
- Przecież żyjesz. - zdziwił się
- Nie udawaj, że nie wiesz, w tej dziurze, każdy wie, że to się niedługo zmieni.- zaśmiała się- Wiec gdyby ten Bóg istniał nie chciałby mojej śmierci.
- Pomyśl może on chce żebyś przez tę chorobę się czegoś nauczyła?
- To bez sensu uczyć się przez cierpienie, przepraszam ja chyba jednak wolę wkuwać biologię godzinami- zaśmiała się
- Jak uważasz, ale pamiętasz jak ci obiecałem, że obejrzymy razem jakiś film? - zapytał podchodząc do swojej torby
- Jak mogłabym zapomnieć? - zaśmiała się blondynka i wyciągnęła laptopa z szafki
Brunet włączył płytę i położył się koło przyjaciółki na łóżku. Ta wtuliła się w niego i tak jak się spodziewał po kilku minutach jej oddech się wyrównał. Zasnęła.
To był jedyny sposób na uciszenie tego wulkanu energii.
Brunet wyłączył film i przykrył dziewczynę kołdrą. Złożył delikatnego buziaka na jej czole i napisał karteczkę:Przyjdę jutro ;)
Kiedy chłopak wszedł następnego dnia do białego pokoju przyjaciółki ta jeszcze spała.
Uśmiechnął się pod nosem i usiadł obok śpiącej dziewczyny.- Śpiochu, wstawaj! - lekko szturchnął jej ramię
- Nie możemy przełożyć lekcji religii na później? - mruknęła cicho nie otwierając oczu
- Jak chcesz. - chłopak wstał, wzruszył ramionami i zaczął kierować się do wyjścia.
- Zaczekaj! - rozbudziła się dziewczyna
- Wiedziałem, że nie pozwolisz mi wyjść. - zaśmiał się siadając z powrotem obok przyjaciółki.
- Jak się skończył wczorajszy film? - zapytała układając rozczochrane włosy.
- Nie wiem, wyszedłem jak tylko zasnęłaś. - wzruszył ramionami
- Zagrasz w coś ze mną? - zrobiła maślane oczy.
Odpowiedz przerwał niski głos lekarza.
- Możemy porozmawiać? - zapytał, a w drzwiach pojawili się również rodzice dziewczyny.
- Tak- odpowiedziała lekko przestraszonym głosem, chłopak pocieszająco uścisnął jej dłoń i wyszedł z pomieszczenia.
Siedział na plastikowym krześle pod ścianą zastanawiając się co takiego się stało, dziwił się, bo rodzice dziewczyny za często jej nie odwiedzali.
Po długim czasie drzwi się otworzyły i wyszedł z nich lekarz z kamiennym wyrazem twarzy, a za nim rodzice jego przyjaciółki. Matka płakała, a ojciec obejmował ją ramieniem.
Chłopak szybko wstał i podszedł do jej rodziców. Mężczyzna tylko skinął głową na znak, że może już wejść.Szybkim krokiem wszedł do pomieszczenia.
Dziewczyna siedziała na szerokim parapecie przy łóżku przykryta puchatym kocem i patrzyła za okno. Jej twarz nie zdradzała żadnych uczuć, ale zielone oczy... Były smutne. Pozbawione tego radosnego blasku, który codziennie im towarzyszył.
Chłopak podszedł do przyjaciółki i dotknął jej ramienia.- Odejdź! Nie chce cię tu więcej widzieć! - krzyknęła.
Otworzył buzie żeby coś powiedzieć, ale ona mu nie pozwoliła.
- Idź stąd!Chłopak uniósł ręce w geście obronnym i wyszedł z pokoju.
Rodzice dziewczyny spojrzeli na niego smutnym wzrokiem, ale nic nie powiedzieli.Przyszedł z nadzieją pod gmach szpitala. Chciał, żeby dziewczyna powiedziała mu co się stało.
Wszedł po schodach na piąte piętro, a później do pokoju 503.
Łóżko było zaścielone, a dziewczyny nigdzie nie było tak samo jak jej rzeczy. Podszedł do szafki gdzie leżała czerwona koperta podpisana:Dla księdza.
Szybko otworzył kopertę i wyciągnął z niej list.
Wiedziałeś, że to kiedyś nastąpi. Każdy wiedział. Ja, ty, lekarze, moi rodzice, pielęgniarki, miś, którego mi dałeś, wszyscy. Jednak nikt nie chciał tego powiedzieć na głos, nikt oprócz mnie. Denerwowało mnie to, bo w końcu ja umieram, a nie wy. Stało się, a właściwie stanie dzisiaj. Może już nie żyje, a może jeszcze żyje. Dla mnie już dawno leże w trumnie.
Nie o tym chciałam Ci powiedzieć. Byłam u Boga, u twojego Boga. Poszłam do kościoła i usiadłam w ławce, trwało jakieś nabożeństwo, a do mnie podszedł mężczyzna, ksiądz. Usiadł obok mnie i zaczął się modlić. Co chwila na niego zerkałam aż w końcu powiedział.
"Chcesz się wyspowiadać?"
Kiwnęłam lekko głową.
Ostrzegłam go, że nigdy wcześniej tego nie robiłam, a on powiedział, że wie.
Kiedy zaczęłam mówić moje grzechy, błędy, które popełniłam. Zaczęłam sobie uświadamiać, że Bóg cały czas przy mnie był, pomagał mi, rozśmieszał, wspierał, był we wszystkich drobnych rzeczach, a ja go nie dostrzegłam. Wyobrażałam go sobie jako mężczyznę po pięćdziesiątce z długą brodą, który przyjdzie do mnie w lekkiej poświacie ciepłego światła i powie coś mądrego co mnie zmieni. To by było za proste, a Bóg na swój sposób jest skomplikowany. Tak wielka osoba przychodzi w tak prostych rzeczach, to jest niepojęte. Zaczęłam płakać i doszłam do najważniejszej rzeczy, Bóg przychodził do mnie nie tylko w słońcu, uśmiechu, czekoladzie, ale przede wszystkim w TOBIE...

CZYTASZ
Twój Bóg
Short Story"On, który pragnie ujrzeć Boga żywego twarzą w twarz, nie powinien go szukać na pustym firmamencie swego umysłu, ale w ludzkiej miłości" Praca była pisana na konkurs Fiodora Dostojewskiego