Opowiem wam historię, zwykłą historię, zwykłej dziewczyny,która nie jedno w życiu przeszła.
Jestem Misa, chodzę do pierwszej klasy liceum. Mam w klasie 30 dziewczyn i 3 chłopaków. Jakoś się dogadujemy. Pewnego dnia przechadzając się po szkolnych korytarzach, cała zanurzona w moich myślach wpadłam na pewnego chłopaka. Upadłam na podłogę i spojrzałam do góry. Nademną stał wysoki blondyn z niebieskimi oczami. Wyciągnął do mnie dłoń. Z jego pomocą wstałam z zimnej posacki.
- Przepraszam- powiedziałam.
- Nic się nie stało. Ja też nie patrzę jak idę. Jestem Artem. A ty?
- Misa.
- Do której klasy chodzisz?-spytał.
- Do pierwszej H.
Nagle zadzwonił dzwonek.
- Muszę już iść. Narazie- powiedziałam w pośpiechu.
- Czekaj! Spotkamy się jeszcze?
- Nigdy nie wiesz...
Po tych słowach pobiegłam szybko pod klasę. Chłopak jak chłopak. Był dosyć przystojny, ale jak narazie nie szukam kłopotów. Tak każdy chłopak to kłopot. Miałam już paru. Mojego pierwszego chłopaka poznałam w zeszłe wakacje. Byłam tak nim zauroczona. Spotykaliśmy się codziennie. Tylko pewnie dlatego, bo mieszkał na tym samym osiedlu co ja. Jego rodzice byli po rozwodzie. Mieszkał z mamą i bratem. Wychodziliśmy na spacery do lasu. W sumie to chodziliśmy tylko się całować. Za każdym razem pytał kiedy będę sama w domu. A ja głupia nie domyśliłam się o co mu chodzi. Któregoś dnia rodzice z moimi braćmi wyjechali gdzieś a ja zostałam sama w domu. Zadzwoniłam po mojego chłopaka. Zjawił się u mnie po 10 minutach. Usiedliśmy na kanapie i trochę pogadaliśmy. Potem nawet nie wiem kiedy zaczął on się do mnie dobierać. Na początku go odsuwałam od siebie i było dobrze, ale potem włączył mu się chyba jakiś instykt zwierzęcy. Nie zważał na to, że krzyczę, że się wyrywam, że go biję. Zaczął mnie całować. Im bardziej się wyrywałam tym bardziej on trzymał mnie. Kiedy udało mi się go uderzyć on oddawał dwa razy mocniej. Brakowało mi już sił na jakie kolwiek bronienie się. Nie wiem kiedy nagle poczułam ból na dole. Tak, właśnie się dobierał aby zaspokoić swoje potrzeby. Po chwili obraz zaczął mi się zamazywać. Zemdlałam. Obudziłam się w szpitalu. Leżałam sama w białej jak śnieg sali. Wszystko mnie bolało. Popatrzałam na moje ręce. Były posiniaczone. Odkryłam kołdre nogi wyglądały identycznie. Po chwili weszła na salę pielęgniarka. Odwróciłam głowę w przeciwną stronę. Nie miałam ochoty patrzeć na litościowie spojrzenia innych ludzi. Znowu zasnęłam. Jak zawsze miałam jakieś mroczne sny. Może opowiem o nich innym razem. Kiedy znów otworzyłam oczy za oknem było już ciemno. Tylko światło z korytarza lekko rozświetlało moją salę. Byłam taka samotna. W sumie już się do tego przyzwyczaiłam. Nigdy nie byłam jakimś obiektem zainteresowań. Czekałam teraz kiedy zjawią się moi rodzice i dadzą chyba szlaban na wszystko do końca życia. No,ale z drugiej strony to nie była moja wina. Po paru minutach moich namysłów usłyszałam skrzypnięcie drzwi. To była mama, która trzymała w ręku siatkę chyba z zakupami. Podeszła do mojego łóżka i chwyciła mnie za rękę. Łzy zaczęły jej lecieć po policzkach a ja nadal leżałam z kamienną twarzą. Po chwili mama odezwała się:
- Jak dobrze, że nic poważniejszego się tobie nie stało. Przyjechaliśmy w samą porę. Nawet nie wiesz jaki był to dla nas potworny widok... Tata odrazu wziął twojego chłopaka i ze złością wymierzył mu potężny cios w policzek. Chłopak upadł na ziemię po czym nawet nie zabierając niczego wybiegł z domu. Byłaś nie przytomna. Zadzwoniliśmy na pogotowie i policję. Przyjechali po krótkim czasie. Zabrali cię do szpitala, a ja z tatą pojechaliśmy na komisariat. Nie bój się on tobie już nic nie zrobi. Zadbamy o to.
Cały czas patrzałam na mamę. Na jej twarzy malował się smutek, rozpacz, ale było widać, że jednak cieszy się, że w ogólę żyję.
- Mamo, czy ja... jestem w ciąży?- spytałam.
- Nie skarbie. Całe szczęście nie.
Po tych słowach przytuliła mnie.No i tak właśnie było z moim pierwszym chłopakiem. Byłam wtedy taka głupia, ale za błędy się płaci. Po tym wszystkim już więcej go nie zobaczyłam. Niestety nie było to moje ostatnie złe doświadczenie z chłopakiem.