Rozdział 15

509 38 2
                                    

Jakbyście się czuli, gdyby po prawie szesnastu latach życia, zupełnie obcy człowiek powiedziałby wam, że jest waszym ojcem? Chciałbym znać odpowiedź na to pytanie, gdyż sam nie wiedziałem jak się zachować. Jak ostatni tchórz po kilku sekundach ciszy, które dłużyły się wszystkim niemiłosiernie, po prostu pobiegłem do domu. Słyszałem za sobą krzyki Aleksandra, ale nie zważałem na to. Najzwyczajniej w świecie chciałem zamknąć się w swoim pokoju i pomyśleć.

Dopiero kiedy zamknąłem za sobą drzwi, zrozumiałem jak głupio postąpiłem. Chwyciłem za telefon i odnalazłem w kontaktach numer chłopaka. Czułem, że nie potrafiłby wydusić z siebie słowa, dlatego wolałem napisać mu wiadomość.

Do Aleksander: Przepraszam, mam mętlik w głowie.

Położyłem się na łóżku, chowając głowę w poduszce. Słyszałem jak za drzwiami rozpętała się kłótnia. Oparłem się plecami o ścianę i przyciągnąłem nogi do klatki piersiowej. Pomyślałem o panu Krzysztofie i mimowolnie odpłynąłem do innego świata. Zastanawiałem się, dlaczego nagle się pojawił, czemu wcześniej go nie było i czego ode mnie chce. To nie tak, że miałem do niego żal. Też nie chciałbym mieć nic wspólnego z moją mamą. Dodatkowo gdzieś, w głębi serca, miałem nadzieje, że mógłby się mną zainteresować. Pierwszy raz w życiu, miałbym prawdziwego członka rodziny, którego nie musiałbym się wstydzić.

Odetchnąłem głęboko i zmierzwiłem włosy. To nie był dobry pomysł, by myśleć o tym w ten sposób. Aleksander odezwał się dopiero po kilkudziesięciu minutach, dzwoniąc do mnie.

— Halo? — mruknąłem, wykręcając sobie palce.

— Jak się czujesz? — spytał Aleks, zaniepokojonym głosem.

— Nie wiem — odpowiedziałem zgodnie z prawdą. — Chyba trochę oszukany.

— Nie chce żebyś źle to wszystko zrozumiał. Naprawdę nie miałem pojęcia, że moi rodzice kontaktowali się z twoim prawdziwym tatą, po prostu opowiedziałem im o twojej sytuacji. Do dzisiaj sądziłem, że to ich kolejny wspólnik. Strasznie cie za nich przepraszam. Nie chce żebyś był na mnie zły — mówił, coraz bardziej plącząc się w słowach.

— Nie jestem na ciebie zły — jęknąłem. — Nie mam pojęcia jak się zachować, co zrobić! Może wiesz czego on ode mnie chce? Co planują twoi rodzice?

— Nie mam pojęcia, nie chciałem z nimi rozmawiać. Trochę pokrzyczałem, a teraz siedzę w stajni z Intrem.

Zaśmiałem się krótko.

— Ty potrafisz krzyczeć? — spytałem, szczerze rozbawiony. Nie potrafiłem sobie wyobrazić zdenerwowanego Aleksandra, a co dopiero krzyczącego.

— Nie chcesz się przekonać na własnej skórze, uwierz mi — zachichotał.

Przez chwile panowała między nami cisza.

— Powinieneś z nimi porozmawiać — powiedziałem, przygryzając wargę.

— No wiem — mruknął. — Postaram się dowiedzieć jak najwięcej, jutro przed szkolą porozmawiamy.

— Dobrze — odparłem. — Wracaj do domu, a ja się położę. Mam dość wrażeń jak na jeden dzień.

— Dobranoc — powiedział blondyn kończąc połączenie.

— Kolorowych snów — rzuciłem, w puste cztery ściany.

Rozebrałem się i ułożyłem na łóżku. Niestety długo nie potrafiłem zasnąć, zarówno przez hałasy za drzwiami, jak i przez natłok pytań w mojej głowie, na które nie znałem jeszcze odpowiedzi.

Paradise of painOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz