Co ty, do jasnej cholery, wyprawiasz?! - wrzasnął Steve, czerwony ze złości.
- Ja... ja tylko... - jąkał się chłopczyk, stojący przed Steve'em. W rękach trzymał złamany na pół łuk. Cięciwa zwisała luźno z jednego końca.
- Zostaw. Ten. Łuk - wycedził przez zaciśnięte zęby Steve. Chłopczyk położył łuk delikatnie na trawie pomiędzy nimi i cofnął się o krok. Spuścił głowę i wbił wzrok w ziemię.
- Marsz do chaty i nie pokazuj mi się dziś na oczy! - wrzasnął znowu Steve, na co chłopczyk się skulił. - Zrozumiano?!
- Tak, ojcze - szepnął mały, przełykając łzy i powoli wycofał się do chaty stojącej nieopodal.
Steve westchnął i zaczął zbierać resztki łuku. Był w złym humorze, bo nie dość, że będzie musiał teraz zrobić chłopakowi nowy łuk, to jeszcze nie zostały żadne monety na wycieczkę do karczmy. Mężczyzna postanowił, że jak nauczy chłopczyka robienia łuków, to może ode chce mu się ciągle rozwalać każdy nowy. A poza tym, oszczędzi sobie czasu. Razem z chłopcem byli na polanie obok domu i ćwiczyli łucznictwo. Gdy Steve oddalił się na chwilę, by podnieść strzałę z krzaków, chłopczyk uznał, że ma przerwę. Zaczął naciągać i puszczać cięciwę, i bawić się łukiem. W końcu jednak go zepsuł. Akurat wtedy wrócił Steve, no i się zaczęło.
Gdy mężczyzna pozbierał resztki łuku i wyrzucił je do lasu, ruszył z powrotem w stronę domu.
Steve, krzepki blondyn, jego żona, Clare, kobieta raczej krągła, o jasnych, prawie białych włosach oraz ich przybrany syn Adrien, mieszkali na skraju wioski, z dala od ludzi. Nikt tak naprawdę nie wiedział dlaczego, tylko oni, lecz to było tajemnicą.
Steve otworzył drzwi i wszedł do środka. Na stole stała wieczerza, Clare i Adrian siedzieli już przy stole. Adrien miał spuszczoną głowę. Robił wszystko, byle tylko nie patrzeć na ojca.
Zjedli w milczeniu, po czym Adrien bez słowa ruszył do swojego pokoiku. Steve rzucił za nim mordercze spojrzenie.
- Nie tak szybko, chłopcze – powiedział szorstko. Chłopiec niepewnie odwrócił się do ojca, w jego oczach widniało przerażenie. Steve zmrużył oczy z wściekłością.
- Myślisz, że ja mam czas, by ciągle robić dla ciebie nowy łuk?! - wybuchnął i, nie oczekując odpowiedzi, ciągnął dalej. - Myślisz, że stać nas na to, by cię wychowywać i spełniać twoje wymagania?! Powinieneś być nam wdzięczny! Wdzięczny, chłopcze! - wykrzyczał, plując dookoła śliną i robiąc się czerwony na twarzy. Nigdy nie mówił do Adriena po imieniu. Zawsze ,,chłopcze". Matka też ciągle mówiła na niego ,,dziecko". Jeszcze się nie zdarzyło, by którekolwiek z nich użyło imienia Adriena w rozmowach, nie ważne, czy to z nim, czy też między sobą. A gdy byli w wiosce, to udawali, że mieszkają sami.
- Myślisz, że ja mam ochotę marnować na ciebie to drogie jedzenie?! - zaskrzeczała Clare. - My nie mamy na ciebie pieniędzy, dziecko, rozumiesz to?! Och, oczywiście, że nie rozumiesz! Jesteś przecież jeszcze malutkim dzieciaczkiem, niezdolnym do rozumienia takich skomplikowanych rzeczy! - w istocie Adrien miał już siedem lat i wcale nie uważał się za ,,malutkiego dzieciaczka". I, mimo że nikt mu tego nie tłumaczył (Steve i Clare nie mieli czasu (lub chęci) do udzielania Adrienowi innych lekcji niż gotowanie i łucznictwo), rozumiał, że jego rodzina jest biedna. Ale to nie dlatego, że Adrien miał duże wymagania, tylko dlatego, że jego rodzice mieli marną pracę. Matka całe dnie siedziała w domu i albo gotowała dla kogoś z wioski, albo szyła ubrania i potem je sprzedawała. Oczywiście, za bardzo się przy tym nie starała, więc pieniądze były z tego marne. A jak już zostało coś po zakupach we wiosce, to znikało razem ze Stevem w karczmie.
Adrien stał jak na przesłuchaniu, cały czas wpatrzony w podłogę i wysłuchiwał jeszcze wiele takich narzekań. Praktycznie, to już się do nich przyzwyczaił. Na jego nieszczęście, gdy tylko przestali zrzędzić, ojciec wstał, złapał go uściskiem mocnym jak imadło za ramię i zawlókł do pokoju Adriena. Tam dał mu porządne lanie, takie jakie zawsze mu dawał, gdy był w złym humorze. Na nic się zdawały płacze i krzyki Adriena, ojciec był nieugięty. Wreszcie, po kilku lub kilkunastu minutach ojciec wyszedł, klnąc siarczyście i zostawił biednego, płaczącego Adriena, leżącego na podłodze.
