Część druga

515 33 2
                                    

Wszelkie prawa należą do autorki          

  Harry ma dla niego bukiet, kiedy przychodzi następnego dnia.

-Trzymaj – młodszy chłopak mówi z małym uśmiechem.

            Louis patrzy na żółte chryzantemy, pomarańczowe lilie i czerwone tulipany. Kwiaty nie pasują zbytnio do siebie, ale Louis wie, co oznaczają i jest to najpiękniejsza rzecz na świecie. To znaczyło, że nie wie, co powiedzieć.

-Tajemniczy wielbiciel, pragnienie, wyznanie miłości. – Louis wzdycha, wąchając bukiet i patrząc na Harry’ego, który wydaje się być rozdarty między nadzieją a rozczarowaniem.

-Erm. Tak – Harry wzdycha, czerwieniąc się.

-Harry… - Louis ucina, patrząc jak uśmiech drugiego chłopaka opada.

-Rozumiem. Wiem. Kochasz go – Harry wzrusza ramionami.

-Nie jestem, co do tego pewien – Louis mówi, nie do końca wiedząc, że te słowa opuszczają jego usta.

Harry unosi brew, mówiąc – Ale on kocha ciebie.

-On mnie bije – Louis wzdycha. Jego poglądy się zmieniają.

-Myślałem, że chcesz z nim zostać – młodszy mężczyzna pyta.

-Tak. To znaczy. Ja… -  Louis jąka się, ściskając nasadę swojego nosa.

Chwyta żonkil, który oznacza niepewność, z wazonu i podaje go Harry’emu – Nie wiem, co robić.

Harry chwyta białą chryzantemę, która oznacza szczerość – Bądź szczery? – pyta, przygryzając swoją wargę.

-Ja… - Louis ucina, przygryzając własną wargę. – Sprawiasz, że jestem szczęśliwy. Chcę być z tobą cały czas.

-Naprawdę? – Harry mówi, głosem przepełnionym nadzieją i podziwem i perfekcją i Louis czuje się jakby mówił o milionach możliwości, rzeczach, które chce mieć, ale nie może.

-Tak, ale – Louis mamrocze, wdychając, kiedy Harry podchodzi bliżej. – Mitch… jest niebezpieczny Harry. Jest bardzo niebezpieczny.

Harry przytakuje, tak, jakby już wcześniej znał prawdę i wskazuje na pasiaste chryzantemy, które oznaczają odmowę – Więc, to jest ta prawda?

            Louis widzi jego zielone, miłe oczy, delikatne ręce, miękkie loki. Widzi swojego wybawcę, osobę, która wyciągnęła go z własnej skorupy, ocaliła go, i Boże, to może być błąd, ale jest pewien, że nie jest on jedyny.

Sięga po firletkę, która oznacza zaproszenie do tańca lub częściej akceptację, i podaje ją Harry’emu, ciesząc się pełnym nadziei chichotem.

-Pieprzyć to – Louis mówi.

            Harry uśmiecha się i odstawia kwiaty na dół, podchodząc bliżej i kładzie ciepłe dłonie na biodrach Louisa. To miłe uczucie, bardzo miłe i Louis podąża za swoim instynktem, obejmując rękoma szyję Harry’ego.

-Mogę cię pocałować? – Harry pyta cicho, gładząc kciukami skórę zaraz nad rąbkiem koszuli.

-Uhuh –Louis mruczy, a jego serce przestaje bić.

            Harry pochyla się i przyciska ich usta razem i Louis, tak jak każe mu instynkt, zamarza. Nie jest do tego przyzwyczajony, do czułości, do delikatności. Usta Harry’ego są ciepłe, ostrożne, kiedy go dotykają i Louis czuje się okropnie wzdrygając się, kiedy Harry nieznacznie przesuwa rękę. Gdyby to był Mitch, prawdopodobnie teraz padłby pierwszy cios.

i lay here like a petal from a fallen rose - tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz