Wszelkie prawa należą do autorki
Harry ma dla niego bukiet, kiedy przychodzi następnego dnia.
-Trzymaj – młodszy chłopak mówi z małym uśmiechem.
Louis patrzy na żółte chryzantemy, pomarańczowe lilie i czerwone tulipany. Kwiaty nie pasują zbytnio do siebie, ale Louis wie, co oznaczają i jest to najpiękniejsza rzecz na świecie. To znaczyło, że nie wie, co powiedzieć.
-Tajemniczy wielbiciel, pragnienie, wyznanie miłości. – Louis wzdycha, wąchając bukiet i patrząc na Harry’ego, który wydaje się być rozdarty między nadzieją a rozczarowaniem.
-Erm. Tak – Harry wzdycha, czerwieniąc się.
-Harry… - Louis ucina, patrząc jak uśmiech drugiego chłopaka opada.
-Rozumiem. Wiem. Kochasz go – Harry wzrusza ramionami.
-Nie jestem, co do tego pewien – Louis mówi, nie do końca wiedząc, że te słowa opuszczają jego usta.
Harry unosi brew, mówiąc – Ale on kocha ciebie.
-On mnie bije – Louis wzdycha. Jego poglądy się zmieniają.
-Myślałem, że chcesz z nim zostać – młodszy mężczyzna pyta.
-Tak. To znaczy. Ja… - Louis jąka się, ściskając nasadę swojego nosa.
Chwyta żonkil, który oznacza niepewność, z wazonu i podaje go Harry’emu – Nie wiem, co robić.
Harry chwyta białą chryzantemę, która oznacza szczerość – Bądź szczery? – pyta, przygryzając swoją wargę.
-Ja… - Louis ucina, przygryzając własną wargę. – Sprawiasz, że jestem szczęśliwy. Chcę być z tobą cały czas.
-Naprawdę? – Harry mówi, głosem przepełnionym nadzieją i podziwem i perfekcją i Louis czuje się jakby mówił o milionach możliwości, rzeczach, które chce mieć, ale nie może.
-Tak, ale – Louis mamrocze, wdychając, kiedy Harry podchodzi bliżej. – Mitch… jest niebezpieczny Harry. Jest bardzo niebezpieczny.
Harry przytakuje, tak, jakby już wcześniej znał prawdę i wskazuje na pasiaste chryzantemy, które oznaczają odmowę – Więc, to jest ta prawda?
Louis widzi jego zielone, miłe oczy, delikatne ręce, miękkie loki. Widzi swojego wybawcę, osobę, która wyciągnęła go z własnej skorupy, ocaliła go, i Boże, to może być błąd, ale jest pewien, że nie jest on jedyny.
Sięga po firletkę, która oznacza zaproszenie do tańca lub częściej akceptację, i podaje ją Harry’emu, ciesząc się pełnym nadziei chichotem.
-Pieprzyć to – Louis mówi.
Harry uśmiecha się i odstawia kwiaty na dół, podchodząc bliżej i kładzie ciepłe dłonie na biodrach Louisa. To miłe uczucie, bardzo miłe i Louis podąża za swoim instynktem, obejmując rękoma szyję Harry’ego.
-Mogę cię pocałować? – Harry pyta cicho, gładząc kciukami skórę zaraz nad rąbkiem koszuli.
-Uhuh –Louis mruczy, a jego serce przestaje bić.
Harry pochyla się i przyciska ich usta razem i Louis, tak jak każe mu instynkt, zamarza. Nie jest do tego przyzwyczajony, do czułości, do delikatności. Usta Harry’ego są ciepłe, ostrożne, kiedy go dotykają i Louis czuje się okropnie wzdrygając się, kiedy Harry nieznacznie przesuwa rękę. Gdyby to był Mitch, prawdopodobnie teraz padłby pierwszy cios.