dwa rodzaje strachu

176 29 10
                                    

Żyjesz z dnia na dzień, robiąc codzienne czynności, na które nie masz ochoty. Wróć. Na które nie miałaś ochoty. Teraz są one tak oczywiste i tak zaprogramowane w twoim mózgu, że nauczyłaś się robić je automatycznie i bez zastanowienia. Dobrze wiesz, że nie jesteś jedna.

Pracujesz w obskórnej knajpie, dzięki której jesteś w stanie utrzymać wynajmowaną kawalerkę i co tydzień kupić butelkę wina w pakiecie z paczką średniej marki papierosów. Z napiwków, które dostajesz, nie jesteś w stanie kupić sobie tych butów, na które codziennie zerkasz przez witrynę, idąc do pracy. Mogłabyś je kupić, gdyby nie fakt, że napiwki, które trafiają do ciebie, dzielone są na wszystkich kelnerów. Co za niesprawiedliwość.

Masz dwadzieścia trzy lata, a od trzech jesteś bez faceta. Chociaż tak naprawdę nigdy go nie miałaś, bo przecież byłaś z nim od początku do końca jego szkoły średniej. W czym on przypominał faceta? Na codzień nie myślisz o miłości. Samotność dopada cię dopiero wtedy, gdy po powrocie do domu, kładziesz się w łóżku i nie możesz opowiedzieć nikomu o swoim beznadziejnym dniu i jedyne, czego pragniesz to ukojenie w uścisku ramion.

Co robisz w wolnych chwilach? Nie lubisz, gdy ktoś zadaje ci to pytanie. Zresztą ostatnio brak do tego okazji, bo i tak zaszywasz się pod kocem i maską obojętności. Nie lubisz tego pytania, bo nie potrafisz na nie odpowiedzieć. Czujesz się tak szaro, pospolicie, aż powoli znikasz, wypalasz się. Nie robisz nic, co by cię cieszyło, dawało ci motywację do dalszego działania. O byciu inspiracją nie wspominając. Cztery ściany to twój jedyny schron, miejsce, gdzie czujesz się bezpiecznie i jednocześnie beznadziejnie.

Miałaś tyle szans, które zmarnowałaś. Tyle okazji, które przeleciały kolo twojego nosa, ale ty się tym nie przejęłaś. Być może nawet ich nie zauważyłaś. Mogłaś bardziej się starać, wykorzystać najlepsze lata twojego życia. Co ci teraz pozostaje? Obskórna knajpa, kawalerka, samotność, posmak wina na ustach i zapach tytoniu na włosach.

Jesteś tu. Wdrapałaś się na dach wieżowca, najwyższego budynku w mieście. Podjęłaś już decyzję. Siadasz na skraju z nogami spuszczonymi w przepaść. Pijesz wino sporymi haustami i spoglądasz w dół na szare ulice, a na nich mnóstwo aut i ludzi, pędzących w obcym dla ciebie kierunku. Myślisz, że jesteś podobna do każdego z nich. Pędzą w obranym kierunku, ale bez konkretnego celu. Robią to z obowiązku, a może już tak jak ty, mechanicznie i bez zastanowienia. Czujesz do nich wstręt. Dlaczego nie mamy wpływu na swoje życie? Jedyna słuszna decyzja, jaką możesz podjąć, jest właśnie teraz. Czy to nie o to chodziło? Zakończyć swój żałosny żywot i patrząc na nich wszystkich z góry... spadać.
Stajesz na równe nogi i znowu spoglądasz w dół. Kiedy czubki butów wystają poza skraj dachu, zaczynasz odczuwać lęk. Dwudzieste pierwsze piętro robi ogromne wrażenie dopiero teraz, kiedy poza poczuciem beznadziei, dociera do ciebie powaga sytuacji. Z drugiej strony myślisz, że "powaga" to mało adekwatne słowo do twojej egzystencji.

Wtedy pojawiam się ja. Zaczynam robić chaos w twojej głowie. Skłaniam cię do myśli, na które nie było cię wcześniej stać. Twoje oczy napełniają się łzami. Myślisz, że nie potrafisz zebrać swojego życia do kupy, a teraz jesteś już w nim uwięziona. Ja mówię ci, że sama sobie na to za pracowałaś. A raczej nie pracowałaś, by je zmienić. Teraz jest już za późno, jeśli powiedziało się "a", to trzeba powiedzieć "b". Weszłaś tu, to i skoczysz. Ja mówię ci, że to pierwsza twoja poważna decyzja. Do tej pory byłaś zbyt bojaźliwa i leniwa, by powiedzieć jedną literę. Byłaś nawet zbyt leniwa by wyznaczyć sobie cel, by zaplanować cokolwiek. Dopiero teraz to zauważasz?
Dlaczego nie poszłaś na studia? Dlaczego tkwisz w norze, do której wracasz zmęczona z innej nory? Brak odpowiednich priorytetów to twój największy błąd.
Widzę, że zaczynasz się wahać. Odsunęłaś jedną stopę do tyłu. Myślisz, czy już możesz nazwać to próbą samobójczą, czy może terapia u psychologa da ci chęci do życia. Przez przywoływanie takich myśli, wydaje mi się, że mnie nie słuchasz. Chcę powiedzieć ci, że tylko ty jesteś podmiotem swojego szczęścia. Żaden specjalista, który udaje, że ma mniej spaczony światopogląd od twojego, nie jest w stanie ci pomoc.

Czy zaczynasz mnie rozumieć? Czy zaczynasz wierzyć w to, że nie jesteś marionetką losu, która musi akceptować wszystkie przeciwności? Kiedyś marzyłaś o wielu rzeczach i mówiłaś sobie w duchu "tak będzie wyglądać moje życie". Teraz jesteś na etapie, gdzie możesz machnąć ręką i powiedzieć "cóż, takie jest życie" i uważasz, że twoja poprzednia postawa to infantylizm. Ja mówię ci, że bycie dorosłym nie musi być rozumiane jako ciężar. A może odczuwasz to, bo nie dorosłaś, by to zrozumieć. Dam ci radę. Wróć do czasów, gdy mówiłaś "tak będzie wyglądać moje życie" i zacznij tym żyć. Na początku tylko w umyśle i pracuj na to, by dorosnąć i zamiast powiedzieć "cóż, takie jest życie" móc powiedzieć "żyję w zgodzie ze sobą". Problemem nie jest twoje mieszkanie ani praca. Problemem jest brak twojej ingerencji we własne życie. Brak w nim potrzeby do zmian i akceptacji pewnych rzeczy.
Zaczynasz płakać ze spuszczoną głową. Łzy spadają na szare ulice i maski kolorowych aut, a wraz z nimi twoja niemoc, nienawiść i pustka. Cofasz się o kilka kroków. Zaczynasz odczuwać potrzebę posiadania marzeń i uczuć. Chcesz odzyskać sens. Ale już go odnalazłaś. Słyszysz jego głos od uczucia strachu, tam, na skraju wszystkiego. Jestem sensem. Nie muszę być sprecyzowany, kategoryzowany i urzeczywistniony. Ważne, że po prostu jestem.

Teraz wiesz, że nie wszystko jest jednoznaczne. Bałaś się konfrontacji z życiem i pragnęłaś je zakończyć. Bałaś się skoczyć i ten drugi strach ocalił ci życie. Nie tylko egzystencję, ale początek twojego prawdziwego życia.

Dolina wieżowców | one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz