7. Kapitan Tommo znowu zalicza!

2K 223 20
                                    

- Serio będziesz wiedziała jak to zbudować? - Dopytywał się Louis ściągając brwi i przeglądając plany wyrysowane przez Stewart. Sam nie bardzo wiedział co oznaczają poszczególne kreski, literki i dziwne obrazki, ale przekonany był, że ma o wiele większe kompetencje do czegokolwiek niż siedząca obok niego kupka nieszczęścia. - No i po co tutaj TO? Po co kutas na rakiecie? - Postukał palcem całym brudnym od serowych chrupek w jedną z kartek.

- Ten ku... TO ANTENA JEST GŁĄBIE! - Ivy czerwieniąc się  strzeliła mężczyznę w tył głowy i wyrwała mu plany, które tak starannie przygotowywała przez ostatnie dni, a on teraz upaćkał je całe pomarańczową mazią. - Po prostu skupmy się na tym, że Ty załatwisz sprzęt i będziesz produkował się podczas prezentacji, a ja zajmę się całą resztą. - Brunetka rozmasowała skronie, które od gadania Louisa pulsowały jej jak szalone. Co prawda ostatnimi czasy wziął się trochę do roboty, ale dla Ivy oznaczało to jednak noszenie szalenie obcisłych jeansów i pozbycie się nie tylko całej masy ciuchów, ale też czerwonych conversów, które według Louisa pamiętały jeszcze czasy kiedy Justin Timberlake miał na głowie zupkę chińską. - No bo masz taką możliwość no nie? - Dopytywała się jeszcze chociaż już od kilkudziesięciu minut siedzieli w ciasnym pomieszczeniu dozorcy w budynku radia w którym Louis i Liam mieli praktyki. - No i NA PEWNO nie będziemy mieli przez to problemów?- Dorzuciła jeszcze sceptycznie ściskając w dłoniach czarną czapkę, którą wręczył jej Louis, twierdzący, że taka misja wymaga odpowiednie stroju. Sam wciągał sobie teraz na głowę jedną z podkolanówek Stewart i przycisnął mocniej do piersi pistolet na wodę. Brunetka zaczynała wątpić, czy to co mieli zrobić było w ogóle legalne, ale w przypadku Louisa, który był królową dramatu, głupie przebrania i czajenie się w ciemnych zakamarkach, niczym bohaterowie Mission Impossible, mogło być częścią jego głupich gierek. 

- Jasna sprawa. - Tommo pokiwał głową, świecąc dziewczynie latarką po oczach i przykładając do drzwi papierowy kubek po kawie, a chcąc uciszyć Ivy przyłożył jej pachnącą serem dłoń do ust. Stewart skrzywiła się nieznacznie wywracając oczami na chłopaka. Nie mogła powiedzieć, że nie ekscytował jej ten dreszczyk emocji, który w tym momencie wprowadzał w jej życie Louis, ale też nie mogła pozbyć się wrażenia, że chłopak najnormalniej w świecie oszalał. - Idziemy! Droga wolna!- Machnął w końcu dłonią, którą oderwał od buzi Ivy i zanim wyszedł na ciemny już korytarz rozgłośni radiowej, oblizał pokryte pomarańczowym pyłem palce i przeładował pistolet na wodę. 

Louis biegał od ściany do ściany, starając się wtopić w nią jak kameleon, podczas gdy Stewart szła za nim spokojnym krokiem z rękoma skrzyżowanymi na piersiach. 

- W ogóle nie potrafisz się bawić.- Poskarżył się chłopak uważnie macając jedną ze ścian, aż w końcu natrafił na drzwi.- AHA! ZNALAZŁEM JE!- Wykrzyknął, śmiejąc się złowieszczo, jakby conajmniej odkrył amerykę, chociaż nie były to nawet jedne z tych drzwi, które można widzieć w filmach o agentach, o których istnieniu nikt nie ma pojęcia. - CIĄG ZA WAJCHĘ, KRONK!- Wskazał na zmęczoną życiem Ivy.

*** 

Ivy cała zawalona starym sprzętem wygramoliła się w końcu z pomieszczenia. Przez górę trzymanej elektroniki nie widziała za bardzo gdzie idzie, a Louis, który przecież musiał osłaniać tyły, a tak naprawdę wdał się w zaciętą dyskusję ze śliczną blondynką o imieniu Elise, nie wykazywał nawet największego zainteresowania tym, że Stewart chwieje się na boki niebezpiecznie. Ledwo czuła już palce, ale żadne z tej dwójki specjalnie nie przejmowało się tym, że sapie jak stara lokomotywa.

- Siorbaj barszcz zmutowana parówo!- Nie mogący znaleźć więcej argumentów, poza tym, że "SAM SOBIE POZWOLIŁ", Louis strzelił Ellise w twarz z pistoleta na wodę.

Przez Twe oczy zielone || l.t. || ✓Where stories live. Discover now