22. Tylko się przyjaźnimy.

1.6K 209 9
                                    

- Uhm, wiesz, nie musisz tu z nami siedzieć - zauważyła Ivy, wyglądając zza swojej książki. Harry również wzniósł wzrok sponad trzymanego na kolanach laptopa, gdzie namiętnie ładował wykresy do swojej prezentacji na socjologię. Louis zaś siedział wciśnięty na wąskiej kanapie pomiędzy nimi, pykając w jakąś infantylną gierkę z kryształkami.

- Nie no, lubię spędzać czas w waszym towarzystwie, jest tak odjazdowo, ciekawie, mampewnośćżesięniepieprzycie, ogółem całkiem na propsie, chociaż przydałby się wam jakiś tor z hot wheelsami - wyrzucił z siebie na jednym wydechu, zmuszając Stewart do przeanalizowania jego słów. Westchnęła, przewracając oczyma i zamykając książkę z impetem.

- Lou, brzeszczo...

- ...tem po jajach, jasne, czaję - dokończył za nią, wzruszając nonszalancko ramionami. - To braterska troska. Nie przepadam za tym kutafonem. - Wskazał głową na Harrego. - Jakim trzeba być lamusem, żeby nie wykłócać się o to, że ktoś od lat myli twoje imię? Jakby ktoś nazywał go Gertrudą, to też by tylko kiwał głową? To świadczy o bardzo niskim ilorazie inteligencji. I w dodatku capi od niego tuńczykiem.

- Lubię tuńczyka - wtrącił Harry nieśmiało, by na powrót wrócić do swojej pracy, gdy spoczęło na nim ciężkie spojrzenie Tomlinsona. Ivy nadęła policzki z oburzenia, trącając Louisa łokciem w żebra.

- Przestań go tyrać! O co ci chodzi? - burknęła, a Tommo tylko podniósł się i pokręcił z pobłażaniem głową. 

- WIESZ CO, DOMYŚL SIĘ - zaakcentował wyraźnie, tupiąc nogą i odrzucając wyimaginowaną kaskadę włosów za ramię. Następnie wyszedł, zamykając za sobą lekko drzwi, by przypadkiem nie zwalić przekrzywionej tabliczki z numerek pokoju.

Harry skinął sam do siebie głową, zerkając z ukosa na zupełnie zdezorientowaną Stewart.

- Może ma okres - stwierdziła ostatecznie, by zawiesić bezmyślny wzrok na literkach w książce. Ostatecznie i tak jednak podniosła się, by poprawić szybko włosy i ruszyć w stronę wyjścia. - Nie przejmuję się nim, ani nic, tylko sprawdzę, czy ma dość tamponów - mruknęła na usprawiedliwienie samej siebie, znikając za drzwiami.

Harry dodał podrozdział w swojej pracy. Oszukiwanie własnych uczuć na przykładzie zachowań studentów.

*

Już z drugiego końca korytarza słyszała podniesione głosy, niosące się echem z Komnaty Ciach. Zbliżając się, była nawet w stanie rozróżnić adresatów poszczególnych pyskówek. Wyglądało na to, że Gennifer znów buszowała w pokoju chłopaków i choć Ivy z miejsca miała ochotę zawrócić i obrać drogę przeciwną do zamierzonej, przełknęła ślinę i dzielnie wsunęła się do środka. Idealnie w czas, by zobaczyć szeroko uśmiechniętego Louisa, który stał ze skrzyżowanymi rękami i opierał się o szafkę, ogniskując spojrzenie na poirytowanej Gen.

- Gienka! Bolało, kiedy spadałaś z nieba? - spytał, puszczając jej oczko, na co Weasley przystanęła, marszcząc czoło podejrzliwie i przytulając mocniej reklamówkę.

- Nazywasz mnie aniołem?

- Konkretnie Szatanem. Czaisz? On też spadł z nieba. No ubaw po pachy! - oświadczył, klaszcząc z zadowoleniem w ręce, kiedy cała zaczerwieniła się i zatrzęsła ze złości. Louis zamajtał komicznie brwiami, a Ivy uśmiechnęła się z rozbawieniem, zamykając za sobą drzwi; te zaś skrzypnęły cicho, zwracając uwagę obecnych na jej osobie.

- Och, na litość boską, jeszcze tej frajerki mi tutaj brakowało. Wy dwoje znów się pieprzycie? Słodko - sarknęła Weasley pod nosem, na co zarówno Ivy jak i Tommo zacisnęli szczęki.

Przez Twe oczy zielone || l.t. || ✓Where stories live. Discover now