W lesie...

5.2K 339 61
                                    

Zaczynałam sie budzić. Chłód przeszył moje ciało. Czułam, że jestem do czegoś przywiązana. Rozejrzałam sie po okolicy. Drzewa, drzewa i jeszcze raz drzewa. No i mgła. Przede mną zobaczyłam kartkę. List od taty.
Droga córciu.
Przepraszam, że w taki sposób musisz zaczynać zlecenie. Nie mieliśmy innego wyjścia. Szczegóły misji znasz. Powodzenia.
Kocham cie
Tata
PS. Lina to pomysł Alexa z działu wiedzy o creepypastach.
Jej, dzięki Alex. I tak najpierw zemszcze sie na tacie. O ile przeżyje. Usłyszałam czyjeś kroki na suchych liściach i odgłos łamanych gałązek.
- Co tu robisz? - zapytał głos, który jakby rozchodził sie na wszystkie strony.
- Emm...za dużo wypiłam - skłamałam.
- A to ciekawe - zachichotał głos - Wiesz, kim jestem? - spytał.
- Niestety nie. Lepiej wyjdź z kryjówki, bo nie lubie tchórzy.
Podziałało. W moim kierunku szedł chłopak w zakrwawionej białej bluzie z nożem w ręku i wytartych, czarnych spodniach.
Twarz miał bardzo dziwną. Oczy wydawały sie, jakby nigdy nie miały sie zamknąć, a uśmiech nigdy nie znikać. Jego czarne jak noc włosy zmierzwione przez wiatr i lekko posklejane krwią ofiary. Creepypasta pomyślałam.
Podszedł do mnie. Przez chwile myślałam, że mnie zabije albo będzie torturował ale nic nie zrobił. Stał tylko i gapił sie na mnie niemrugającymi brązowymi oczami.
- Too..co taka piękna dziewczyna jak ty robi w tym ciemnym i starsznym lesie? To nie jest miejsce dla grzecznych dziewczynek.
- Lubie sie bać - odparłam obojętnym głosem.
To prawda. Uwielbiam adrenaline. Skoki ze spadochronem, nawiedzone domy, straszne lasy. Kocham takie urocze miejsca.
- A to ciekawe - zaśmiała sie creepypasta - to co, wiesz już kim jestem skoro mnie widzisz?
- Sorry ale nie - powiedziałam tym razem zgodnie z prawdą.
Nigdy mnie nie uczono o creepypastach. Nigdy, przenigdy.
- Odpowiem za cb - uprzejmy jest - jestem Jeff The Killer. Słynny na cały świat morderca, który już dawno powinien gnić za kratkami.
Po długim milczeniu postanowiłam sie go o coś spytać.
- Yy...mam pytanie, jeśli moge?
- Prosz.
- Skoro jesteś, jak to mówisz, mordercą to nie powinieneś mnie zabić?
Zrobił dziwną minę. Przez chwile jakby nad czymś myślał potem spuścił głowe i zszokowanymi oczami patrzył w ziemie.
- Coś nie tak? - przyznam, że troche sie zmartwiłam.
Nie odpowiedział. Próbowałam sie wyplątać ze sznurów Alexa.
Udało sie. Podeszłam do ciągle zszokowanego Jeffa. Dotknęłam jego ramienia. Odskoczył jak oparzony.
- Co ty robisz?!?! - zaczął na mnie krzyczeć.
- Przepraszam ale sie zmartwiłam. Wogule sie nie ruszałeś, myślałam, że coś ci sie stało.
Teraz to serio go zatkało. Patrzył na mnie najpierw nieco zszokowany (znowu), potem troche ze strachem, w końcu jego twarz sie rozpromieniła.
Podszedł do mnie bliżej i mnie przytulił. To nie był taki obojętny przytulas. On był pełen miłości i szczerości. Słodkie.
- Chcesz poznać moich przyjaciół? - zapytał jeszcze mnie tuląc.
- Inne creepypasty?
- Tak.
- A nic mi nie zrobią? - spytałam lekko wystraszona.
- Jeśli będziesz sie trzymać mnie to nie.
- To chodźmy - powiedziałam.
I ruszyliśmy do domku creepypast. W oddali, we mgle widziałam zarys domku. Był ogromny. Wskazałam na niego palcem.
- To ten? - zapytałam mojego przewodnika.
- Tjak - odparł zadowolony - To stary szpital psychiatryczny ale troche przerobiony.
Otworzył piękne wiśniowe, lekko obdarte z lakieru drzwi i wpuścił mnie przed siebie. W środku było nawet ładnie. Poza tą krwią na ścianie.
- Mamy gościa - Jeff rozdarł sie na cały dom.
Z każdego pokoju wybiegłi dziwni ludzie. Troche, jakby zmutowani. Znowu creepypasty pomyślałam. Kogoś mi brakowało.
- Gdzie Papa Slendy? - spytał Jeff.
- Ciągle w lesie - ktoś odparł.
Podszedł do mnie chłopak w niebieskiej masce.
- Ej, Jeffy gdzie znalazłeś taką ślicznotke? - zapytał
- Wyobraź sobie, że w lesie - odparł z dumą psychopata.
- Jesteście parą? - zapytała dziewczyna o niebieskich włosach.
Gdyby spojrzenie mogło zabijać, niebieskowłosa zmieniłaby sie w kupke popiołu. Chociaż musze wam przyznać, że zauważyłam na bladej twarzy Jeffa lekkie rumieńce. Niebieskowłosa chyba też, bo zaczęła sie cicho śmiać. Ja też. Chyba będziemy przyjaciółkami.
- No chyba cie pogrzało Sophie- Jeff lekko sie zezłościł.
Troche zabolało. Nie wiem czemu. Niemożliwe, abym poczuła coś do psychopaty. Do psychopaty, którego miałam wydać WiDowi. Jego i całą te zgraje popaprańców.
Niebieskowłosej zmienił sie wyraz twarzy. Teraz wygładała na troche zniecierpliwioną.
- Jeff, a może przedstawisz nam koleżankę? - spytała.
- Ahh tak...to jest...em...ta no...
- ...Bonnie - musiałam odpowiedzieć za niego.
Nie przedstawiłam mu sie. Zapomniałam. Dlaczego? Bo nie spytał.
- No tak, Bonnie. Dlaczego sie nie przedstawiłaś, jak sie spotkaliśmy?
Niebieskowłosa wzięła mnie za ręke. - Bo nie spytałeś idioto - rzuciła Sophie i zaciągnęła mnie na góre.

Miałam Cie Zabić...|| Jeff The KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz