Rozdział 8: "To nie ma sensu.."

3K 129 1
                                    

*Kate POV*

Kiedy się obudziłam promienie słoneczne padały niemiłosiernie na moją twarz. Chciałam nakryć twarz kołdrą, jednak poczułam, że ktoś koło mnie leży. Jak przypuszczałam była to moja malutka córeczka. Spała spokojnie obok mnie. Widocznie musiała do mnie przyjść w nocy. Podniosłam się bardzo powoli i równie ostrożnie wstałam z łóżka. Nie chciałam jej obudzić. 

Pospiesznie się ubrałam i zeszłam na dół do kuchni. Zaczęłam robić ciasto na naleśniki dla mnie i Brooke. I wtedy usłyszałam jej przeraźliwy krzyk. W pierwszej chwili w mojej głowie pojawił się obraz mężczyzny, który porywa mojego aniołka. Pobiegłam na górę i zauważyłam, że dziewczynka leży na podłodze. Szybko kucnęłam koło niej. 

- Kochanie, co się stało? - starałam się ukryć zdenerwowanie. 

Mimo, że Brooke leżała na podłodze i cały czas miała otwarte oczy nie odezwała się, ani nie poruszyła. Wyglądała, jakby na prawdę się czegoś przestraszyła. Podniosłam ją i przytuliłam do siebie, żeby poczuła się trochę pewniej. Zabrałam ją na dół i posadziłam na blacie.

- Myszko powiesz mi co się stało? Śniło ci się coś złego? - zapytałam nalewając do jej małego kubeczka soku.

- Bardzo złego. - szepnęła cichutko.

Ponownie zamknęłam ją w objęciach. 

- Już spokojnie. To tylko zły sen. Nic się nie dzieje. Mamusia jest przy tobie. - cmoknęłam ją w sam czubek głowy dalej przytulając. 

Dopiero po kilku minutach odsunęłam się od blondyneczki. Musiałam ją teraz czymś zająć, żeby zapomniała o tym śnie. 

- Robię twoje ulubione naleśniki. Masz na nie ochotę? - zapytałam uśmiechając się do dziewczynki.

- Tak! - krzyknęła z radością i klasnęła w rączki. 

Wtedy miałam już pewność, że na chwilę zapomniała, jednak moją uwagę zwróciła sina rączka dziewczynki. Złapałam ją za nią i spojrzałam. Od nadgarstka do łokcia była prawie fioletowa, a do tego byłam pewna, że ją boli, gdyż krzywiła się niesamowicie. 

Od razu pomyślałam, że mogła ją złamać spadając z łóżka. 

Zabrałam więc dziewczynkę do przed pokoju, gdzie w pośpiechu ja ubrałam. Na siebie narzuciłam tylko cienką bluzę i wyszłam na dwór. Mimo, że panował mróz mi nie było w tym momencie zimno. Wsiadłam do samochodu uprzednio usadzając Brooke w foteliku  i ruszyłam. 

Przez całą drogę mała nic nie mówiła. Kiedy podjechałam na szpitalny parking szybko wysiadłam, a z fotelika wyjęłam Brooke. Z córeczką na rękach weszłam na szpitalny oddział ratunkowy. Od razu podeszłam do rejestracji. 

- Słucham? W czym mogę pomóc? - zapytała kobieta za ladą. 

Na oko mogła mieć z 40 lat. Była dość niska i bardzo chuda. Miała całe włosy roztrzepane, jakby przed chwilą się z kimś biła. 

- Moja córeczka prawdopodobnie złamała rękę. - powiedziałam nie owijając w bawełnę.

- Ile lat ma dziewczynka?
- Prawie trzy. 

- Już dzwonię po lekarza. Proszę usiąść i poczekać. - kobieta wskazała na miejsce w poczekalni. 

Usiadłam więc sadzając Brooke na swoich kolanach.

- Mamusiu.. boję się. - powiedziała cichutko. 

- Spokojnie myszko. nie zostaniesz tutaj sama. - przytuliłam ją delikatnie przy okazji uważając na jej rączkę. 

Mommy Mommy! Where's Daddy? ||| JB FF ZAKONCZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz