Po tym zdarzeniu, Ray wytarł pot z czoła, po czym podszedł do swego rannego przyjaciela i wyciągnął dłoń w jego stronę.
- Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony Ray.
- Tak, nic mi nie będzie - odpowiedział Hans wstając.
Najemnik instynktownie położył ramie towarzysza na swoim barku i oboje niepośpiesznie ruszyli w stronę obozowiska nie odzywając się do siebie przez całą podróż, co wcale im nie przeszkadzało i nie sprawiało, że czuli się skrępowani. Podczas ich niemalże godzinnej wędrówki, bohaterowie obserwowali opadającą całkowicie mgłę, zachodzące w oddali słońce i zwierzęta kryjące się przed zimnem i ciemnością w swoich norach i kryjówkach. Zarówno Raya jak i Hansa atakował grad niewytłumaczalnych pytań. Dlaczego wilk zniknął? Czemu trucizna nie wyrządziła mu żadnej krzywdy? Oboje całkowicie zapomnieli o swych potrzebach, takich jak jedzenie, picie, czy jakikolwiek opał na ognisko. Po prostu kierowali się ku własnej kryjówce, by również, niczym zwierzęta, schować się przed zimnem i ciemnością oraz wyruszyć w długą i wyczerpującą wędrówkę następnego dnia.
Po dotarciu do obozowiska Han zapewne zacząłby skakać z radości, gdyby nie jego ranna noga. Oczom bohaterów ukazał się martwy już dzik, zaplątany w założoną wczesniej przez oplatywacza pułapkę. Oboje zaczęli się śmiać i przestali zważać na gryzące ich wcześniej pytania. Ray ułożył swego przyjaciela obok pośpiesznie rozpalonego ogniska z kawałków traw i gałęzi znalezionych w pobliżu obozowiska, obwiązał dokładnie nogę towarzysza bandażem i czym prędzej zdjął zwierzę z linek, następnie oskórował je z ogromną precyzja i szybkością jak na wojownika przystało. Uczynił to wyłącznie niewielkim nożem, który zwykł nosić w kieszonce jego plecaki, co wzbudziło podziw Hansa, obserwującego mistrza przy pracy. Po oddzieleniu kawałków mięsa od reszty dzika, Ray zaczął piec dziczyznę nad skwierczącym leniwie ogniskiem. Czekając, aż kolacja zostanie podana, Hans postanowił odwdzięczyć się za opiekę oraz przygotowanie posiłku i nie zważając na wiele próśb Raya wstał, ułożył swój brązowy, brudny płaszcz na ziemi i kuśtykając, wyruszył do oddalonej o kilkadziesiąt metrów rzeki, aby nabrać wode i zaparzyć herbatę. W międzyczasie najemnik pozostał w obozowisku i pilnował mięsa, po czym nagle zauważył pozostawione przez swojego przyjaciela odzienie. Będąc zaciekawionym przeszłością Hansa, o której ten niechętnie wspominał, sięgnął do kieszeni, z której udało mu się pośpiesznie wyjąć zdjęcie, na którym udało mu się tylko ujrzeć sylwetkę kobiety o jasnej karnacji, długich, rudych włosach i pięknych, ciemno-niebieskich oczach. Ray szybko schował fotografię do kieszeni, słysząc wracającego z wodą towarzysza. Po chwili Hans wynurzył się zza drzew dzierżąc kociołek wypełniony wodą, który położył na desce umieszczonej nad ogniskiem, obok piekącego się powoli mięsa. Między bohaterami ponownie zapadła martwa cisza, przerywana jedynie przez dźwięki skwierczącego ogniska. Po chwili jednak to się zmieniło.
- Hans, wiem, że miałem o tym nie wspominać, ale zastanawiam się... - zaczął wstydliwie Ray, drapiąc się co chwile po karku - po co w ogóle idziesz do Penry?
Oplatywacz opuścił nieco głowę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Po kilku sekundach wychylił się tylko z między swych kolan i zerknął w stronę płomienia.
- Zaraz spalisz mięso - stwierdził jedynie Hans z kamienną twarzą, która do niego nie pasowała i znów ułożył swą głowę miedzy nogi chowając się przed dalszymi pytaniami ze strony współpracownika.
Ray szybko zrozumiał, że jego towarzysz nie chce wspominać o swym celu podróży i sama myśl na ten temat wprowadza w niego smutek. Ten nie miał jednak zamiaru dawać za wygraną. Najemnik zdjął dwa kawałki mięsa z ognia i gdy Hans wyciągnął dłoń po jeden z nich, Ray cofnął gwałtownie ręce, w których trzymał jedzenie.
- Nie dostaniesz, dopóki nie powiesz mi co zamierzasz robić w Penrze - mówił z determinacją i złością w głosie najemnik, wyglądając przy okazji nieco niepoważnie.
- Szukam kogoś - mówił Hans z nieco zasmuconą miną, która szybko przerodziła się w uśmiech - możesz teraz dać mi trochę jedzenia, tato?
Rayowi zrobiło się głupio, więc przestał się odzywać i wręczył rannemu przyjacielowi jedzenie razem z herbatą wlaną do małego, plastikowego kubka. Po obfitej kolacji, najemnik dogasił jedynie żarzące się jeszcze nieco ognisko nogą i poszedł spać bez żadnego słowa na warstwie miękkich liści, którą wczesniej bohaterowie przygotowali. Hans natomiast położył się na plecach, podpierając kark dłońmi i zaczął się zastanawiać na jego relacjami z Rayem i nad tym, jak szybko z prostej przyjaźni, którą dążyli się rano, przeszli na osoby niemalże sobie wrogie.
CZYTASZ
Stalowe Drzewo
FantasyTytuł jest jeszcze w tzw "in progress". Jest to moje pierwsze opowiadanie. Historia dzieje się w świecie fantasy i w sumie tyle mogę na tę chwilę opowiedzieć. Będzie się działo, trzeba tylko poczekać jak na smoki w GoT c: