W autobusie było przeraźliwie gorąco. Ludzie zaczęli wyciągać plastikowe wiatraczki by trochę sobie ulżyć , lecz nie bardzo się to udawało. Tylko jedna osoba nie robiła sobie nic z prażącego słońca. Kate lubiła taką pogodę. Wystawiając twarz do słońca pochłaniała całą sobą szczęście z pierwszego dnia wakacji. Gdy tak rozmyślała zauważyła jednak coś niezwykłego w tym jakże zwykłym pojeździe. Ktoś przyglądał się jej odbiciu w szybie. Dziewczyna zerknęła na chłopaka który natychmiast spuścił wzrok. Miał ciemne włosy i ciemniejszą karnacje. "Można powiedzieć że przystojny, jak na swój sposob" - pomyślała nastolatka i natychmiast zganiła się za swoje myśli - " Idiotko, pierwszy dzień wakacji a ty uganiasz się za jakimiś chłopakami z autobusów! To przecież są chwile dla ciebie więc nie zmarnuj ich na uganianie się za facetami!"- oczywiście odwróciła wzrok i już nie patrzyła więcej na chłopaka. Ale teraz od incydentu z szatynem zrobiło jej się dziwnie gorąco.
" W końcu " pomyślała wysiadając na przystanku "Becker Street". Gdy wysiadła spojrzała na autobus jeszcze ostatni raz. Nagle nie kontrolując tego co robi, pomachała odjeżdżającemu środkówi lokomocji, myśląc oczywiście o chłopaku z ciemnymi włosami.- 1 Cappuccino karmelowe poproszę - mruknęła do pulchnej kelnerki, która obrzuciła ją pogardliwym spojrzeniem i odeszła. Od pewnego czasu nastolatka czuła się jakoś nieswojo. Nie mogła wyrzucić szatyna z myśli. Nagle ktoś wpadł do STARBUCKS'A z torbą pełną jakichś papierów i luźno wiszącym krawatem. Kate jednak nie zwróciła na to najmniejszej uwagi, nadal grzebiąc w serniku który jej przyniosła poprawiająca makijaż kelnerka. Chłopak zaczął rozglądać się za wolnym stolikiem. "Co za głupek, wchodząc nie zauważył, że nie ma żadnego wolnego stolika"- prychnęła dziewczyna.
- Zajęte?
Kate lekko oszołomiona spojrzała w górę i aż ją zamurowało. Stał przed nią wysoki,przystojny, lekko zdyszany szatyn którego spotkała w zwykłym środku lokomocji, tak zwanym AUTOBUSIE.
- N............no........nnie - bąkneła i natychmiast zajęła się swoim ciastem, które jednak już nie budziło w niej takiego zainteresowania jak wcześniej.
- Chej, mały - podeszła do nich pulchna kelnerka. Kate zauważyła na jej twarzy nową warstwę makijażu która i tak nie ukrywała gęstego trondzika. - Coś do picia? - stanęła przed nim jak najbardziej eksponując swój już i tak całkiem spory biust. - Dla ciebie mogę nawet dać ciacho grati. ..... - wtedy zauważyła że obok przystojnego szatyna siedzi skulona, szara dziewczyna z głową wtuloną w ramiona.
- Nie dzięki, ale może kiedyś skorzystam.
- Sory, nie aktualne. - i odeszła
- Straszny tłok, wybacz...... - powiedział po raz pierwszy patrząc na Kate z czymś jakby sympatią.
- Spoko. - odpowiedziała szybko ucinając rozmowę jednak chłopak nie dawał za wygraną.
- Jesteś z tąd? - spytał
- Tak od 18 lat.
-Mogłabyś mi trochę pomóc? Bo wiesz ja tu jestem od 2 tygodni i jeszcze trochę nie ogarniam wszystkiego. Ba ja jestem z Sydney. Czy mogłabyś mi pomóc znaleźć bibliotekę? - wszystko to powiedział bardzo szybko
- Jasne - odrzekła nerwowo. - ja raczej znam się na tych sprawach, w końcu 18 lat - zaśmiała się niespokojnie. Sam chłopak również wybuchnął serdecznym śmiechem.
- Wielkie dzięki a tak na marginesie - Calum - podał rękę dziewczynie.
- Kate - podała mu rękę.
- Słuchaj ta dziewczyna chyba coś do mnie ma nie uważasz? - wskazał na kelnerkę. - Czy mogłabyś mnie do tej biblioteki zaprowadzić bo trochę się jej boje. - pokazał na dziewczynę jeszcze raz. Kate szczerze się zaśmiała.
- Jasne. Zabiorę cię tam.
- Dzięki...... idziemy?
- Okej - Kate wstała. To samo zrobił Calum. - poczekaj - odwróciła się do niego twarzą - pozwolisz. ...... yyy........ pomogę - wyciągnęła ręce i poprawiła mu krawat. Gdy odejmowała od krawata ręce Calum chwycił jedną nich. Kate poczuła że się rumieni. Rzuciła ostanie spojrzenie na kafejkę i zobaczyła kelnerkę piorunującą wzrokiem ich splecione ręce. Kate zaczerwieniła się jeszcze bardziej i wyszli na ulicę.Gdy tak szli, Kate czuła jakby ktoś napompował ogromny balon w jej klatce piersiowej. Czuła że mogłaby odlecieć i zostawić te jednak (jak się okazało późnej) szare wakacje. Wydawało jej się że nogi same jej idą i tak naprawdę nie prowadzi Calum'a tylko idzie naprzód . Jednak w końcu nie wiedziała jak ale znaleźli się przed biblioteką publiczną im. Księżny Diany.
- No to chyba jesteśmy.
- Nie da się ukryć. - odrzekł beztrosko lecz można było wyczuć w jego głosie trochę zawodu. - to cześć! - znowu wyciągnął rękę , a Kate ją uścisnęła.
- Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - wypaliła szybko na jednym oddechu.
- Też pokładam taką nadzieję. Dozobaczenia! - i zniknął w drzwiach do ciemnej biblioteki.Kate jeszcze przez dobrą chwile stała nie ruchomo przed budynkiem i gladziła swoją dłoń która przed chwilą znajdowała się w dłoni Caluma. W końcu wydostała się z toni swoich myśli. Otrząsnęła się szybko i żwawo ruszyła do domu.
Zaskrzypiały drzwi do mieszkania. Kate od razu poszła do kuchni. Po prostu była głodna. Serik ze STARBUCKS'A należał już do zamierzchłych czasów. Wyjęła dyniową zupę krem opatrzoną plakietką " Nie ruszać " . "Brooky się nie zezłości" - pomyślała o swojej wybuchowej współ lokatorce- " kogo ja oszukuje! Będę mieć kłopoty." I tak wzięła zupę, położyła się na kanapie i włączyła radio. Chyba przysnęła bo obudził ją krzyk.
-WRÓCIIIIIIIŁAM !!!!
- O Brooky jesteś.
- Co tam?
- W sumie nic...... ale - szybko usiadła, odgarniając włosy z twarzy. - Słuchaj poznałam kogoś.
- Jeśli przystojny - NA CO CZEKASZ?!?!?! OPOWIADAJ! !!- a jeśli nie to nie trudź się.
- Zaskocze cię. Przystojny!!!
- No to ? Blondyn? Brunet? Szatyn? Anglik? Amerykanin? A może. ...... Australijczyk?
- Trafiłaś!
- Blondy Anglik ?!
- Nie, Szatyn i Australijczyk.
- Masz gust mała....
- Przestań - powiedziała Kate waląc przyjaciółkę poduszką. W każdym razie poznałam go w autobusie. Naczy. ....... ZOBACZYŁAM go w autobusie . A potem byłam w STARBUCKS'IE i on się do mnie przysiadł. Była tam też taka gruba kelnerka, która strasznie do niego zarywała. I on mnie poprosił żebym go zaprowadziła do biblioteki bo on tu jest nowy i się nie orientuje. Wiec zaprowadziłam go i on mnie złapał za rękę!!!
- Normalnie jak w tym romansie którego czytałam jak byłam gimbem. Jak on się nazywał....... a " Mój wybranek z tramwaju"
- Przestań - powiedziała z uśmiechem Kate i znow walnęła przyjaciółkę poduszką.
- Jak się nazywa?- zapytała Brooky z taką ciekawością jakby w ogóle nie dostała poduszką.
- Calum - pisnęła Kate i poczuła znowu balon rozpierający ją niczym jakaś wspaniała myśl.
- Ale dziwne imię!!!! - zadrwiła Brooky wybuchając śmiechem. Dziewczyna rzuciła jej mordercze spojrzenie.
- Mów sobie co chcesz - odparła wojowniczym tonem - idę rozpakować torbę. - I poszła do swojego pokoju. Gdy weszła do ciasnego pomieszczenia zabrała się za torbę. Normalka : woda, portfel, telefon, książka. Ale poczuła coś jeszcze. Karteczkę. Wyciągnęła ją dążącymi palcami i rozwinęła.
" This is my number, So Call me maybe 481 495 028 Calum"
Uśmiechnęła się do siebie.
- Ej chwila!!! KTO ZJADŁ MOJĄ ZUPĘ!!!!!!
Kate zachichotała i położyła karteczkę na biurku.