Mam 20 lat, a już mam takie problemy? Nie mam rodziny, ani znajomych.. Jest po prostu nie tak, jak być powinno. Co jest w tym najgorsze? Mam problemy z sercem. Leżę w szpitalu. Boję się, że coś mi się stanie.. Strach wyniszcza mnie od środka.
---
-Dobrze, proszę teraz głęboko oddychać. Zbadam Panią. -Pielęgniarka uśmiechnęła się do mnie, abym nie czuła się zestresowana.
-Boli.. -Z moich oczu popłynęły łzy, kiedy poczułam mocne ukłucie w sercu.Zasłoniłam twarz rękoma. Nie chciałam, żeby ta biedna, niczemu winna pielęgniarka rozczulała się nade mną i pocieszała mówiąc, że uda mi się z tego wyjść.
-Dobrze.. Na razie Panią zostawiam. Jakby coś się działo, to proszę jak najszybciej wołać, dobrze? -Kiwnęłam głową na znak zgody.
Wyszłam na korytarz, aby popatrzeć na tych szczęśliwych ludzi, którzy właśnie wychodzą ze szpitala. Szczęśliwych mężczyzn, którzy właśnie zostali ojcami. Ale też tych smutnych ludzi, którzy czekali na to, aż ktoś z ich rodziny wyjedzie z sali operacyjnej.
-Hej, stało się coś? -Usłyszałam delikatny głos.Uniosłam głowę. Chłopak, lub mężczyzna, który stał nade mną, był bardzo wysoki. Patrzył na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami, na które lekko nachodziła brązowa grzywka.
-Nie sądzę.. -Lekko się uśmiechnęłam, chociaż w środku rozrywało mnie na milion kawałków.
-Widzę.. Opowiedz mi, czemu tu jesteś. -Usiadł obok, jak gdyby nigdy nic.
-Ja.. -Z moich oczu znowu poleciały słone krople. Spływały po policzkach, aby móc zlecieć na dłonie ściskające białą bluzkę.
-Hej.. Nie płacz, proszę. Wszystko się jakoś ułoży.. -Dotknął mojej dłoni. Szybko ją zabrałam, aby wytrzeć oczy.
-Mam po prostu poważne problemy z sercem.. Boli nawet, gdy oddycham.. Lekarze nie wiedzą, ile czasu mi zostało..-Dasz radę. Bądź silna.. -Uśmiechał się. A przynajmniej się starał.
-Panie Jung, Pańska siostra już się obudziła. Może Pan do niej iść. -Odezwał się lekarz, wychodząc z sąsiedniej sali.
-Muszę iść.. Do zobaczenia. I pamiętaj, musisz być silna. -Lekko poczochrał moje włosy, po czym wstał i udał się do pomieszczenia.
Po jakimś czasie moja "opiekunka" zabrała mnie na badania. Stresowałam się. Cała się trzęsłam. Moje serce bolało jeszcze bardziej, niż zwykle.
-Niestety musimy Pani przekazać przykrą wiadomość..
Rozszerzyłam oczy. Stres nasilał się.
-Pani serce jest w coraz gorszym stanie. Możemy je naprawić jedynie operacją, oczywiście za Pani zgodą. Bez niej nie ma Pani szans na przeżycie dłużej niż 2 miesiące. Niestety, nie możemy dać też gwarancji, że po operacji cokolwiek się poprawi. To ryzykowne. Ale jeśli uda się, będzie Pani mogła żyć normalnie.Nie dawałam rady. Miałam ochotę teraz krzyczeć, płakać. Przytulić się do kogoś. Nie odzywać się, po prostu, żeby ktoś był obok mnie.
Wróciłam na swoją salę. Niedługo po tym zapadłam w sen. Tak, sen też był dla mnie okropnym wyzwaniem. Bałam się, że to mój ostatni sen, że już się nie obudzę.
Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam go. Siedział koło mnie z kubkiem kawy.
-Obudziłaś się już? Dobrze spałaś? -Spytał z uśmiechem na twarzy.-Nie.. Nie spałam dobrze.. -Pojedyncza łza znowu wyleciała z mojego oka.
-Byłaś na badaniach, tak?-Byłam.. Mam 2 miesiące życia. Chyba, że poddam się operacji, ale mogę po niej nie przeżyć.. Tak bardzo się boję i nie wiem co zrobić..
Chłopak przytrzymał moją dłoń.
-Walcz. Poddaj się operacji. Wierzę w to, że wszystko pójdzie dobrze. To dobry szpital, naprawdę.
-Chyba tylko Ty w to wierzysz..-Mów mi Haewon. -Posłał mi kolejny uśmiech. Zastanawiałam się, jak on może tak się uśmiechać w każdej sytuacji. Naprawdę mnie to pocieszało.
-______. Miło mi Cię poznać, Haewon..Spędziłam z nim kilka godzin. Dowiedziałam się, że jest tu dlatego, że jego 6 letnia siostra miała nastawiany bark.
-Nie chcę, żebyś płakała. Mała daje sobie radę, Ty też dasz..
-Naprawdę w to wierzysz?
-Naprawdę, wierzę w to.-Przepraszam, że przeszkadzam.. Ale czy zdecydowała się Pani co do operacji? Zależy nam na czasie. Im wcześniej, tym większe szanse.
-Tak. Zdecydowała się. Podejmie się operacji. -Powiedział Haewon z pewnością w głosie.
Spojrzałam na niego zaskoczona, jak i przerażona. Miał rację. Chciałam tej operacji, ale też bardzo się bałam.
-Dobrze. Jutro przeprowadzimy operację. Musi Pani być naczczo, więc proszę o godzinie dziewiętnastej zjeść ostatni posiłek.-Przypilnuje jej, może się Pan nie martwić. -Znowu się odezwał.
-Dlaczego to robisz? -Spytałam, gdy lekarz opuścił pokój.
-Po prostu chcę dla Ciebie dobrze. Zaufaj mi.
-Właściwie, to i tak nie mam dla kogo żyć. Moi rodzice nie żyją, nie znam nikogo z mojej rodziny, wychowałam się w domu dziecka, nie mam znajomych.. Co powinnam robić? Nie mam dla kogo istnieć. Żyję tylko w ciągłym stresie, kiedy nadejdzie mój czas.
-Już masz dla kogo żyć. Po prostu zrób to dla mnie i walcz.Nie mogłam się powstrzymać. Przytuliłam go. Odwzajemnił to po chwili zastanowienia. Gładził dłońmi moje włosy. Czułam się przez to spokojniejsza.
Haewon siedział ze mną aż do dwudziestej. Pilnował mnie, żebym zjadła, oraz żebym się wyspała.
-Przyjdę jutro. Musisz się trzymać. Śpij dobrze. -Poprawił mój kosmyk włosów, który opadał mi na oko. -Do zobaczenia. -Dodał wychodząc z sali.
-Hej, _____, wstawaj. Zaraz masz operację. -Potrząsnął moim ramieniem rano.
-Haewon, boję się.
-Rozumiem, że się boisz. Ale dasz radę, obiecuję, że dasz. Wierzę w to. Modliłem się całą noc, Bóg musi wysłuchać moich próśb.
Zabierali moje łóżko na sale operacyjną. Ręce mi się trzęsły, a Haewon ciągle mnie za nie trzymał, aż drzwi nie rozchyliły się.
-Trzymam kciuki. Walcz, po prostu daj z siebie wszystko, dasz radę. -Szepnął, gdy wnosili mnie już do środka.
Podawali mi narkozę. Moje ostatnie myśli nie dotyczyły tego, czy przeżyję. Moje ostatnie myśli to był jego dotyk, jego brązowe oczy, oraz ten cudowny uśmiech, którym mnie obdarzał.
Widziałam ciemność. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Czułam tylko tą samą rękę, ściskającą moją dłoń.-Obudziła się! Panie doktorze, obudziła się! -Oraz ten sam, delikatny głos.
Lekarz szybko zjawił się w pokoju pooperacyjnym.
-Jest Pani w stanie mi powiedzieć, jak się Pani nazywa? -Spytał, sprawdzając stan mojego serca.
Podałam mu dane ospałym głosem.
-Boli, gdy Panią tak dotykam? -Ucisnął delikatnie okolice mojego serca.
-Nie boli.. -Uśmiechnęłam się.
-Proszę oddychać głęboko.
Wzięłam głęboki oddech. Tak, to było to, na co czekałam tak długo.
-Nic się nie dzieje? Dobrze się Pani czuje? -Pytał, sprawdzając tętno i ciśnienie.
-Nie wierzę, bo.. Czuję się naprawdę dobrze..
-Zostaje Pani jeszcze na obserwacji. Ale przeżyła Pani, więc nie widzę przeciw wskazań do tego, aby mogła Pani żyć normalnie. Operacja powiodła się tak, jak miała. Pani żyje, a to jest na ten moment najważniejsze. -Lekarz z uśmiechem oznajmił mi tą wspaniałą wiadomość.-Mówiłem, że wszystko będzie dobrze? Mówiłem? -Pytał podekscytowany Haewon.
-Mówiłeś.. Dziękuję Ci za to, że mnie do tego przekonałeś. Nadal nie wiem, czy dobrze zrobiłam, bo nie mam..
Zamknął moje usta w czułym pocałunku. Czułam jego delikatne wargi na swoich.
-Nie mów, że nie masz dla kogo żyć. Po prostu żyj. Dla mnie.

YOU ARE READING
Just live.
Romancebohater: Haewon (Lu:kus), Ty. (__________ <-- tu wstaw imię) kolejny one-shot, mam nadzieję, że wpadnie w czyjeś gusta. gatunek: nieokreślony ;;