Siedzimy już w samolocie. Moja mama musiała zapłacić za mój nadbagaż. Ale się tym w ogóle nie przejmowała. Darek nie przyjechał, ale gówno mnie to obchodziło. Mogą go nawet z tego kretyńskiego biura wylać. Bardzo bym się cieszyła gdyby to zrobili. Cieszyłabym się do tego stopnia, że wysłałabym im kwiaty. XD Niestety, moja mama jest nim kompletnie zauroczona...
Wracając do tego mojego bagażu to na serio trochę mnie poniosło. Zabrałam ze sobą dwie duże walizki. Estera wzięła tyle samo, co ja. Z Londynu odbierze nas samochód, a potem odstawi nas na dworzec kolejowy. Estera szaleje z tęsknoty za Alanem. Nie dziwię się jej, fajny z niego koleś, chociaż ja tam go tylko lubię. Nie miałam zamiaru marnować czasu, więc zaczęłam czytać pierwszą lekturę ze spisu lektur.
- Na serio Roxy? Serio? – powiedziała zdegustowana Estera, gdy zobaczyła co czytam. – Mogłabyś trochę wyluzować. Wakacje są jeszcze przez cztery dni.
- Ale, za to potem będę miała spokój – odparłam. – Kto wie? Może w końcu trafię na mojego księcia z bajki?
- Oooo... przystojny blondyn z zielonymi oczami? – zaczęła mi dokuczać.
- To wcale nie musi być blondyn z zielonymi oczami! – trzepnęłam ją żartobliwie książką w głowę. – Tylko dla tego, że ostatnio takiego spotkałyśmy i mi się spodobał, nie oznacza jeszcze, że był w moim typie!
- Jasne... ja przecież wcale nic nie sugeruję. – uśmiechnęła się.
- Weź mi zrób przysługę. Załóż te słuchawki, włącz sobie muzę i się mnie nie czepiaj! – powiedziałam z uśmiechem.
Estera wystawiła mi język, ale w żartobliwy sposób. Odwzajemniłam jej gest.
***
Z drzemki wyrwała mnie wylana na mnie woda. Otworzyłam szeroko oczy. Przede mną stał chłopak z blond włosami i niebieskimi oczami. Miał na sobie białą, bawełnianą koszulkę z nadrukowanym krawatem, a ponad to czarną marynarkę. Jego czarne rurki idealnie leżały na jego nogach, a trampki były prześlicznie zniszczone.
- Bardzo cię przepraszam! Potknąłem się, a woda poleciała na ciebie. Strasznie mi głupio! – zaczął się tłumaczyć.
- Spoko, wyluzuj. Nic się nie stało. – uśmiechnęłam się do niego. – Bo to była tylko woda mineralna, prawda?
- Tak. – uśmiechnął się słodko, zażenowany.
- Pójdę to wysuszyć – złapałam moją torebkę i poszłam do łazienki.
Kiedy woda już wyparowała z mojego podkoszulka, po intensywnym wysiłku suszarki do rąk, poprawiłam makijaż i fryzurę. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do mojego miejsca. Estera najwyraźniej przespała całe zdarzenie. Kapitan ogłosił, że lądujemy za dziesięć minut. Obudziłam, więc przyjaciółkę, miała ciężką noc, bo cały czas ryczała za Alanem. Spakowałyśmy nasze rzeczy i przypięłyśmy się pasami. Lądowanie przebiegło bez przeszkód. Założyłam moją kurtkę i wyszłyśmy z samolotu. Zadzwonił mój telefon.
- Masz natychmiast wracać! – powiedział Eryk. – Masz ostatnią szansę. Jak będziesz jutro w Poznaniu to jestem w stanie ci wybaczyć i o wszystkim zapomnę.
- Eryk, pozdrów tatę. Szczerze mówiąc to się zastanawiałam, kiedy zadzwonisz.
- Roksana... - jęknął.
- Spoko, wiem jaki jest. Darek nic nie zdziałał, więc nasłał ciebie. W sumie, to nie rozumiem. Dlaczego tak mu na tym zależy? Jeśli nie możesz mówić, to zastosuj znaki dymne, będzie trudno je zobaczyć, ale jak się postaram, to może mi się uda – zakpiłam.
CZYTASZ
The chronicles of Saint Christopher's College
Teen FictionTrudno opisać emocje siedemnastolatki, jednak warto podjąć się ryzyka. We dwie, Avril&Soldier, korespondując między sobą wypracujemy historię dwóch, całkowicie różnych przyjaciółek. Soldier będzie opisywała wszystko z punktu widzenia Estery, która j...