Rozdział siódmy

2K 270 50
                                    

-Mike- upomniał go Thomas- Oglądamy od początku!

Chłopiec otworzył album na pierwszej stronie.

Znowu choinka. Kolejne święte. Kolejne? Nie, wcześniejsze. Siedzieliśmy w trójkę: ja, Thomas i maleńki Mike przed leżącym na boku drzewkiem. Między gałązki powsadzane były prezenty.

Wyglądałam wtedy tak młodo. Siedziałam po turecku i uśmiechałam się szeroko, "promiennie", jak Thomas lubił powtarzać. Można by było mnie prędzej uznać za starszą siostrę Mike'ego, niż za partnerkę jego taty. 

Chłopiec siedział między nami, patrząc się gdzieś w okolice mojego kolana. Thomas patrzył się z kolei na dziecko, uśmiechając się uroczo. Jedno ramię oparł na zgiętym kolanie, drugim z kolei podpierał ciało. 

To były nasze pierwsze prawdziwe święta razem. Miałam siedemnaście lat. Pamiętałam, jak musiałam prosić rodziców, żeby pojechać tam chociaż na kilka godzin....

-Czemu nie postawiliście tej choinki?- spytał Mike i spojrzał na mnie swoimi dużymi, czekoladowymi oczami.

Roześmiałam się i spojrzałam na Thomasa.

Tego dnia poprosił mnie, żebym pomogła mu ubierać drzewko. Przyjechał po mnie z małym na przednim siedzeniu tak, że gdy podeszłam do auta, otworzył okno i powiedział, żebym wsiadała do tyłu.

Otworzyłam drzwi i poczułam, jak coś uderza mnie w twarz. Otworzyłam zaciśnięte powieki i zobaczyłam wielkie, iglaste... coś. Nie znam się na drzewach. Szczerze mówiąc, było to dla mnie mało ważne.

Wystawiając ręce na oślep, wpakowałam się do auta. Thomas uśmiechnął się do mnie, rozbawiony moją miną i ruszył.

Gdy byliśmy na klatce schodowej, odezwałam się do niego.

-Coś mi się wydaje, że po mnie zadzwoniłeś tylko po to, żebym ci pomogła ją wnosić.

Poprawiłam jej pień na ramieniu.

-Dylan dał dyla, więc nie marudź. To nie ty musisz trzymać środek- roześmiał się.

-Ho-ho- jakie śmieszne- mruknęłam sarkastycznie.

-Mam nutellę- powiedział niby od niechcenia, a ja się przymknęłam i wróciłam do roboty.

"Nutella to życie"

"Nutella to sens życia"

"Nutella jest wszechmocna i wszechwiedząca"

"Nutella..."

"Wow, wow, uspokój się, zaraz napiszesz tu "Odę do Nutelli""

"Co w tym złego?" 

"Nutella tuczy!"

"Wolę być szczęśliwa, niż chuda!!!!"

Głosik wybiegł przez wyimaginowane drzwi i trzasnął nimi zamaszyście, niczym zbuntowany nastolatek.

"Sama tak trzaskasz"

"Oj zamknij się!"

Postawiliśmy ją na środku salonu. Thomas przyniósł ozdoby, które kupił w Londynie. Dlaczego nie został tam na święta? Czemu kupował choinkę, ozdoby? Po co to wszystko, skoro zaraz miał wracać do Anglii, do rodziny...

"Bo cię kocha, kretynko!"

"Co za niedoinformowane dziecko!"

"Przestań na mnie wjeżdżać!"

"O Jezus, przecież o tym wiesz, a próbujesz nie dopuścić do tej myśli..."

Dziewczynka w białym fartuszku, z wielką cegłą, które było jakąś maszyną i ogromnymi okularami ochronnymi, przydreptała na plan. Zamrugała parę razy, przekręciła jakąś korbką i urządzenie włączyło się. Z sufitu zwieszony został kawałek mózgu. Dziewczynka podskoczyła, wyciągając maszynę w jego stronę. Rozległ się pisk.

"Wyniki gotowe. Poziom rozwoju mózgu Rose: -1."

Po chwili drzewko było obwieszone pięknymi, szklanymi bombkami we wszystkich odcieniach błękitu i srebra.

-No młody- Thomas wziął na ręce synka- Chcesz założyć aniołka na szczyt?

Chłopiec tylko zamrugał oczkami.

Sangster roześmiał się.

-Wiedziałem, że chcesz.

Weszli na drabinę i Thomas trzymając rączkę Mike'a założył razem z nim ozdobę na czubek.

Już chcieli schodzić, kiedy piąstka chłopca zacisnęła się na gałązce. 

Thomas złapał ją w dłonie i próbował delikatnie puścić, ale zamiast tego złapał inną gałązkę i pociągnął zbyt mocno. 

Przyłożyłam dłonie do ust i wytrzeszczyłam oczy, oglądając jak nasze drzewko spada w zwolnionym tempie. Czubek powoli przechylił się, bombki zaczęły wisieć pod innym kątem, aż na końcu czas jakby wrócił do swojego normalnego tempa i wszystko spadło na podłogę z hukiem.

"KABUUM"

"JEBUT"

"SRUUU"

Spojrzałam na Thomasa. Miał otwarte usta i gapił się na leżące wszędzie szkło, to na choinkę i z powrotem.

Mike zaczął się śmiać i klaskał w swoje małe łapki tak radośnie, że po chwili i ja wybuchłam śmiechem. 

-Przynieś aparat- zachichotał Thomas.

Zmiotłam podłogę, a Sangster ustawił obiektyw.

-Już! Już! Już!- krzyknął.

Zgarnął szybko malca z kanapy i położył  na podłodze. Ja rzuciłam miotłę na bok, niczym zawodowy badass- czarownica i usiadłam obok chłopca.

I zrobiliśmy sobie zdjęcie.

-Tato, ale ty jesteś głu... -zaczął Mike, ale zwolnił i spojrzał powoli na Thomasa, który patrzył na niego spod przymrużonych powiek.

-...chy?- wyszczerzył zęby niepewnie, a ja się roześmiałam.

---------------------------------------------------------

Hej <3 Mam nadzieję, że się podobało <3 Miłego dnia kochani! <3



Putting the roses back in theirs cheeks | Thomas Brodie-SangsterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz