Rozdział 2

587 38 9
                                    

     Tydzień później, Ellie przyszła po mnie przed szkołą. Wyszłyśmy z domu, żegnając się z mamą. Szłyśmy w ciszy, ale mi zdawało się, że natłok myśli miał mi zaraz rozsadzić czaszkę.

-Nie chce czekać!- jęknęłam w końcu, nie wiem który raz z kolei.

-Co mówił Jace?- zapytała cierpliwie Ellie.

-Że ma plan- westchnęłam ze znużeniem.

-I tego się trzymajmy.

Doszłyśmy do szkoły i przysiadłyśmy na ławce. Jak zwykle czekałyśmy na Jace'a. Postanowiłyśmy więc, zająć się rozmową. Wydawało mi się to takie dziwne! W pierwszej chwili myślałam tylko o moich problemach, a już w następnej rozmawiałyśmy o najnowszej kolekcji w naszym ulubionym butiku. W takich chwilach bardzo ceniłam umiejętność przyjaciółki do odwracania mojej uwagi.

Po chwili zauważyłyśmy, że za pięć minut zaczyna się wykład. Zdziwione tym, że Jace się spóźni, weszłyśmy do szkoły. Stojąc jeszcze przed salą, zadzwoniłam do niego, ale miał wyłączony telefon. Ta sytuacja boleśnie przypomniała mi, że od dłuższego czasu nie miałam kontaktu z bratem.

Co dziwniejsze Jace nie pojawił się przez resztę dnia.

-Może zachorował - zasugerowała w końcu Ellie, chwytając za moje dłonie.

Od kilku minut nerwowo wyłamywałam sobie palce, wykręcając je we wszystkie strony.

-Na pewno- powiedziałam, zaciskając dłonie w pięści- albo nie chciało mu się wstawać do szkoły- zaśmiałam się, jednak sama nie wierzyłam swoim słowom.

Zaraz po ostatnim dzwonku, poszłyśmy do wynajmowanego przez niego mieszkania. Nacisnęłam klamkę i z ulgą otworzyłam drzwi. Gdyby były zamknięte, znaczyłoby że go nie ma. Teraz jednak mogłam odetchnąć.

-Jace! Gdzie jesteś?!- zawołała Ellie, myśląc zapewne o tym samym co ja.

Weszłyśmy do salonu, gdzie na kanapie leżał Kevin.

-Nie ma go tutaj- powiedział leniwie, przełączając kanały.- Wyjechał dzisiaj rano.

-Co? Jak to?- zapytałam, a moje ciało ogarnęło poczucie zdrady.

Jak mógł wyjechać, nic nam nie mówiąc, na dodatek po tym, jak samej kazał mi czekać.

-A bo ja wiem... Widziałem go może przez dwie minuty, wychodził z jakąś walizką. Wspominał coś o swojej siostrze. Chyba długo nie wróci. To on ma jakąś siostrę?

Powoli urosła we mnie nadzieja, że miał jakiś powód.

-Tak! Ma siostrę- chwyciłam się tej myśli.

Pewnie zachorowała, może miała jakieś problemy, albo- co gorsza- wypadek. Zadzwoniła do niego i musiał do niej jechać. W końcu jest jej bratem, a bracia muszą pomagać swoim siostrą. Na pewno tak było...

Natychmiast skarciłam się w myślach. Dlaczego miałabym go bronić? Dlaczego ciągle wymyślam mu usprawiedliwienia?! Czy nie dzieje się to samo co latem? Na początku chciał mi pomóc, a gdy problemy się nawarstwiły on udawał, że go to nie dotyczy. Czy teraz nie robi tego samego?

Zacisnęłam dłonie w pięści i rozprostowałam palce.

-Idziemy Ellie- powiedziałam głosem jakby nie moim.

Dziewczyna obejrzała się na mnie, zdziwiona moją nagłą zmianą nastroju. Nic nie odpowiedziała, tylko poszła za mną do wyjścia. Odprowadzana ciekawskim wzrokiem Kevina, zamknęłam za nami drzwi.

Nigdy nie będzie bezpieczna IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz