Rozdział drugi

3.4K 334 80
                                    

Przekroczyłam próg dość obszernej szkoły. Za jakieś 10 min rozpoczynała się pierwsza lekcja. Nie mam zamiaru się spóźnić więc od razu po wyjściu z szatni skierowałam się w stronę sali, w której miałam matmę.

Lekcja ciągnęła się w nieskończoność. Pani Jones zapisywała na tablicy przykłady które mieliśmy rozwiązywać. Szczerze, to nie robiłam tego co kazała, gdyż byłam zbyt zajęta bazgraniem po okładce zeszytu. Oczywiście jak zwykle, na moje nieszczęście kobieta to zauważyła.

- Melanie? Zrobiłaś już wszystko? - uniosła brwi z wyższością.

- Nie, proszę pani. - spuściłam swój wzrok.

- To w takim razie co ty tam robisz? - wyostrzyła swój wzrok, chcąc dopatrzeć się czegokolwiek.

- Nic.

- No właśnie! - pokręciła głową. - Nic! Zapraszam cię do tablicy.

- A niech cię piekło pochłonie! - szepnęłam pod nosem.

- Mówiłaś coś? - uniosła brwi oczekując odpowiedzi.

- Nie. - westchnęłam i podeszłam do tablicy.

- Jeżeli podasz mi wynik pierwszego równania, będziesz mogła usiąść na miejsce, jak nie to jedynka.

No jej się coś chyba pomieszało! Oczywiście! i może ona jeszcze myśli, że ja znam odpowiedź? Nie jestem głupia, ale jak wcześniej wspomniałam nie uważałam na tej lekcji. Byłam zbyt pochłonięta myślami o poranku.

- No mów! Nie mamy całego dnia! - definitywnie mnie nie lubi!

Stanęłam twarzą do tablicy i z uwagą analizowałam przykład. Wzięłam kredę w rękę i patrzyłam na liczby przyznając sobie w duchu, że nie mam pojęcia jaki jest wynik.

- 18 + j 6 - usłyszałam cichy lecz wyraźny męski głos.

Odwróciłam się aby sprawdzić kto chciał mi pomóc lecz był... odrobinkę zbyt głośno.

- Napiszesz w końcu ten wynik? - niecierpliwiła się matematyczka.

- To pani nie słyszała? - zdziwiłam się gdyż chyba każdy to usłyszał.

- Ale czego? - była wyraźnie zmieszana.

Pokręciłam tylko głową i napisałam wynik.

Na twarzy kobiety, malowało się wyraźne zaskoczenie.

- Dobrze! Możesz usiąść. Ale... jak?

Ooookej ten dzień chyba nie może być dziwniejszy...

Następną lekcją był wf. Lubie go lecz dzisiaj straciłam chęci na cokolwiek.

- Hej Mel. - do szatni weszła Julie.

Była ona moją przyjaciółką. Naprawdę cudowną i lojalną znajomą.

- Mamy dziś na hali. - uśmiechnęła się i zaczęła podskakiwać.

- Czad! A w co gramy? - uśmiechnęłam się do niej ciepło.

- A nie wiem. Ale chyba w kosza. Jest też bardzo prawdopodobne, że w piłkę nożną.

- Oooo - wyszczerzyłam się.

- Tak, tak rozumiem... jesteś w swoim żywiole, nie wolno ci przeszkadzać, skopiesz wszystkim tyłki, mam już uciekać?

Julie jest naprawdę stuknięta! Ma śliczne złote włosy, i połyskujące zielone oczy. Czasami wydaje mi się, że jest perfekcją.

- Nie rozumiem, o co ci chodzi. - stwierdziłam pakując moje ubrania do torby.

- O nic. - zaśmiała się i pociągnęła w stronę sali.

Rozejrzałam się po naszej sali gimnastycznej. Była naprawdę ogromna.Okna, kosze i tym podobne. Miała po całej swojej długości postawione trybuny, z której zakochane fanki mogły podziwiać największych przystojniaków w szkole. Czyli co? Norma.

Usłyszałam gwizdek, mówiący o zmianie drużyn.

Jak powiedziała Julie, graliśmy w nogę. Byłam całkiem niezła, muszę przyznać. Od lat chodziłam na treningi.

Usiadłam na ławce, chcąc trochę odpocząć. Przetarłam dłońmi moją twarz, wzdychając ciężko. Nagle dostałam silnego wrażenia, że ktoś mnie obserwuje. Nie myliłam się gdyż po lekkim podniesieniu wzroku, na trybunach, zauważyłam chłopaka wpatrującego się we mnie. Tylko skąd ja go znam?

Wpatrywałam się w niego chwilę, kiedy odpowiedź spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Chłopak z kafejki. Dzisiaj. To Jared!

Wstałam i szybkim krokiem podeszłam do trybun. Weszłam po schodkach, kierując się w stronę chłopaka. Zajęło mi to kilka sekund.

- Cześć. - usiadłam obok niego.

Odwrócił się tylko w moją stronę i uśmiechnął.

- Byłeś w kafejce. Jak tak szybko zniknąłeś? - zmarszczyłam brwi, przypominając sobie poranne wydarzenia.

- Normalnie. - wzruszył ramionami.

- Co to znaczy normalnie? - chyba jednak jestem głupia. - I co tu robisz? - spojrzałam na jego niesamowicie perfekcyjną twarz. Kosmyki jego ciemnych kręconych włosów, opadały nonszalancko gdzie tylko chciały. Uśmiechnął się do siebie nie odpowiadając na moje pytania. Widziałam, że intensywnie nad czymś myśli.

- Melanie! - krzyknął mój trener. - Co ty tam robisz? chodź już gracie!

- Idę! - krzyknęłam i wstałam z miejsca.

Przeszłam parę kroków ale nagle przypomniałam sobie o tym chłopaku.

- Zaraz wra... - zaczęłam lecz kiedy się odwróciłam jego nie było.

Rozejrzałam się na wszystkie strony, próbując go znaleźć ale nic.

No nie! Co tu jest grane!?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 03, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

WidzącaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz