- Mogłabyś jakoś go opisać?
- Nie.
- Nie pamiętasz jak wyglądał? Nie przyjrzałaś się?
- Nie.
- Może było coś charakterystycznego w jego głosie?
- Nie.
- Zamierzasz na każde moje pytanie odpowiadać ,,nie"?
- Nie - odparła ponownie drżącym głosem.
- Więc powiedz co pamiętasz. Przypomnij sobie Wasze spotkanie. Najmniejszy szczegół może nas do niego doprowadzić. Spróbuj pomoc nam i sobie. Odpowie za krzywdę, jaką Ci wyrządził - przekonywał ją detektyw.
- Nie - odpowiedziała, po czym wstała z krzesła i z kamienną twarzą skierowała się w stronę okna. Przez parę sekund stała w bezruchu, patrząc w dal, jakby próbowała walczyć z nieposłusznym ciałem. Chciała coś powiedzieć. Nie mogła. Uroniła łzę i szybko otworzyła okno, po czym pofrunęła jak ptak, by rozbić się o zimny beton. Mężczyzna nie zdążył zareagować. Po chwili rozległ się głośny krzyk kobiety, która akurat przechodziła przy tym samym budynku. Wpadła w panikę. Ludzie z okolic zaczęli się schodzić, wyglądać przez okna i balkony ze swoich mieszkań. Dwie osoby dzwoniły po karetkę i policję. Pozostałe przyglądały się w bezruchu, nie wiedząc jak się zachować. Przez miejsce wypadku przebiegł również nastolatek, który zaczął robić zdjęcia całemu temu miejscu, po czym pobiegł przed siebie i zniknął. Detekyw wstał, podszedł niepewnym krokiem do okna samobójczyni i wyjrzał do tłumu, gdy jeden ze stojących tam mężczyzn zaczął krzyczeć ,,To on! Wszystko widziałem! To ten facet wypchnął ją przez okno! Wcześniej się szarpali pod moim blokiem!". Mężczyzna zamarł.
***
- Jesteś lekkomyślny! Chcesz zabijać każdą dziewczynę, która da Ci kosza? - wykrzyczał Seth.
- Nie każdą. Ta miała wyjątkowo wredny wyraz twarzy. I tak nie miała żadnej przyszłości - odparł Brian.
- Teraz na pewno jej nie będzie miała.
- No widzisz - podsumował, po czym wziął kolejnego łyka wina - Nie wiem o co Ci chodzi. Chciałeś pójsć ze mną na randkę, a teraz wymyślasz mi jakieś wymówki. O co Ci chodzi? - dodał po chwili.
- Nie podoba mi się sposób w jaki używasz swoich... Zdolności - mruknął Seth, patrząc na niego z pogardą.
Brian głęboko westchnął po czym skierował swój wzrok ku towarzyszowi.
- Podnieś ten widelec - rozkazał.
- Co Ty robisz? - zapytał z przerażeniem w głosie, wykonując wydany mu rozkaz.
- Zbliż go do swojego oka. Pozwolę Ci wybrać. Wolisz lewe czy prawe? - zażartował.
Seth przysunął narzędzie do twarzy i wytrzeszczył oczy w stronę znajomego.
- Daj spokój - błagał.
- Wbij sobie widelec w oko. Masz na to dziesięć sekund - oznajmił Brian, wycierając ręce brudne od sosu w jedwabną chusteczkę, po czym spojrzał na zapłakane oczy kolegi.
- No dobra, bekso. Tym razem Ci daruję, ale płacisz za obiad - odparł dowcipnie, puszczając mu oczko.
Seth zaryczał i wyrzucił widelec na podłogę. Wiedział, że igra z ogniem, który niemalże go poparzył. Bał się tego co może zrobić mu jego najbliższy przyjaciel, więc starał się przemienić całą tą sytuacje w jeden wielki żart. Oczywiście bardzo udany.
- Dobrze, że oszczędziłeś mi wzrok, bo jakbym mógł bez oczu patrzeć na Twoją wspaniałą mordę - podsumował ze sztucznym uśmiechem - Pewnie, że zapłacę - dodał.
YOU ARE READING
Socjopata
FanfictionTik. Tak. Tik. Tak. Tik. Tak. Zegar spadł ze ściany z ogromnym hukiem, który obudził moich rodziców. Ups. Czeka mnie kolejna kara. Ciekawe co mają dla mnie tym razem. Choć szczególnie się tym nie przejmuję. Też coś dla nich przygotowałem...