2.

3.9K 196 13
                                    


No to mamy drugi. 

W mediach macie film przedstawiający naszą piętnastoletnią Lucy oraz (po kliknięciu w strzałeczkę obok) jej zdjęcie. 

A ja zapraszam 

_______________

Pamiętam, że zamknęłam się wtedy w pokoju, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać.

Miałam w dupie to, że mamę tam przenosili. Ja miałam w Malibu wszystko.

Mieszkałam tu od urodzenia. Moich znajomych, znałam jeszcze z przedszkola. Przeżyłam z nimi tyle wspaniałych chwil. Każde wakacje, spędzaliśmy razem. W dzień siedzieliśmy na plaży, za to wieczorem, chodziliśmy po mieście i świetnie się bawiliśmy. Kiedy się nudziłam, zawsze mogłam na nich liczyć. Miałam tu chłopaka, bez którego nie wyobrażałam sobie życia. Jakim cudem miałam się z nim spotykać, będąc setki kilometrów od domu? Miałam tu przyjaciółkę, najlepszą na świecie. W każdej chwili mogłam do niej zadzwonić i poprosić o radę. Nawet o trzeciej w nocy. Nigdy mi nie odmówiła...

Właśnie w tym momencie doszło do mnie o czym pomyślałam. Ona nigdy mnie nie zawiodła, a ja zrobiłam jej takie świństwo. Musiałam, natychmiast ją przeprosić... Co ja sobie myślałam?

Złapałam bluzę, wzięłam deskę i wybiegłam z domu. Mama nie zdążyła mnie zatrzymać. Chwila i już mnie nie było.

Jadąc ulicą, próbowałam powstrzymać łzy, ale, kiedy stałam, przed drzwiami Miley, kilka nadal spływało mi po policzku.

- Lucy, co się stało? – zapytała, gdy tylko mnie zobaczyła.

- Tak strasznie cię przepraszam...

*

- Co? Jak to? Przecież to niemożliwe! –powiedział, po wysłuchaniu decyzji mojej mamy.

Od razu mi wybaczyła. Czułam się okropnie, że tak ją potraktowałam. Ale i tak temat rozmowy był teraz zupełnie inny.

- Dostała nową propozycję pracy, dużą, bardziej atrakcyjną. – tłumaczyłam przyjaciółce.

- Ale, nie mogą przenieść jej gdzieś bliżej? Po prostu do innego stanu? Mało jest biurowców w naszym kraju?

- Rozmawiałam z nią o tym. Nic z tego...

- Ale, żeby tak od razu? Do Wielkiej Brytanii? Powiedz mi jeszcze raz, jak nazywa się ta „dziura"?

- Port Talbot. – oznajmiłam z obrzydzeniem.

- Jak? Pierwszy raz słyszę coś takiego...

- Ja też...

Siedziałyśmy na łóżku. Nie wiedziałam, co jeszcze mam wymyślić. Właśnie chrzaniło mi się życie.

*

- Dlaczego nie powiedziałaś mi pierwszemu? – Wyszłam od Miley i pojechałam prosto do Brandona.

- Co? Właśnie wyjeżdżam do Walii, zostawiam wszystko, a ty masz pretensje, że najpierw powiedziałam mojej najlepszej przyjaciółce?

- Myślałem, że jestem dla ciebie najważniejszy... - chłopak kontynuował.

- Czy ty nie masz teraz większych problemów do jasnej cholery? – byłam strasznie wściekła.

- Lucy, po prostu nie podoba mi się, że dowiaduję się ostatni....

Wtedy nie wytrzymałam. Nawet nie pamiętam jak to się stało. Po prostu dałam mu w twarz. Miałam go serdecznie dość. Czemu to był taki samolub?

Wróciłam do domu. Powoli otworzyłam drzwi. Mama czekała na kanapie w salonie.

- Kochanie – zaczęła.- Ja wiem, że jest ci teraz bardzo ciężko, ale...

- Ciężko? Daruj sobie...

Nadal to do mnie nie docierało... Miałam ochotę, zaszyć się w jakiejś norze i poczekać, aż pojedzie sama.

*

- W ogóle się ze mną nie liczysz! Nie obchodzę cię! Masz głęboko, to, co ja czuję! Pomyślałaś, co będzie ze mną? Nie znam tam nikogo! Jak ty to sobie wyobrażasz? – zanim poszłam do szkoły, wybuchłam i powiedziałam jej wszystko, co leżało mi na sercu.

Tłumaczyła mi, że tutaj będzie zarabiać marne grosze, w porównaniu z propozycją przeniesienia, że nie mamy innego wyjścia, że w Walii tez znajdę przyjaciół.... Bla, bla, bla... Czy ona naprawdę nic nie rozumiała? Czy była aż taka głupia?

W szkole, wszędzie łaziłam z Miley. Jeżeli Brandon myślał, że to ja, podejdę pierwsza, grubo się mylił. Zależało mi na nim cholernie, ale to on musiał się ogarnąć. No i się ogarnął. Ale nie w tym sensie....

Przez cały dzień go nie widziałam, aż w końcu po siódmej lekcji, niestety zobaczyłam.

Wkładałam wtedy książki do szafki. Miałam już wychodzić ze szkoły, kiedy to ujrzałam. Jeżeli to ja, miałabym kogoś zdradzać, wybrałabym chyba bardziej ustronne miejsce. Stali, niedaleko szafek, koło szkolnej szatni dla chłopców. Całowali się.

Chwilę potem dziewczyna, odwróciła się w moją stronę, jakby wiedziała, że tam stoję. Bety spojrzała mi prosto w oczy.

Jej wzrok mówił: „Przecież wyjeżdżasz. Teraz moja kolej, zdziro."



Fate wanted this....|Bars&Melody fanfiction|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz