Przez zasłony pokoju przedzierały się bezlitosne promienie lipcowego słońca, które wyrwały mnie ze snu. Otworzyłam oczy i naciągnęłam kołdrę na głowę. Pachniała nim. Z zamkniętymi oczami rozpoznałabym ten zapach, przywodzący na myśl gęsty las iglasty położony na szczycie skalistego klifu nad morzem. Leżał obok mnie, a jego klatka unosiła się miarowo w górę i w dół.
Wstałam delikatnie ( Wojtek podczas snu od zawsze był bardzo wyczulony na choćby najmniejszy ruch), aby udać się do kuchni - najbardziej przytulnego miejsca w całym mieszkaniu. Pod oknem stał niewielki stół i dwa krzesła po przeciwnych jego stronach. Nad nimi wisiała stara lampa w kolorowy florystyczny motyw. Chcąc w tej niewielkiej przestrzeni zachować, chociaż cząstkę domu regularnie na rynku kupowałam mały bukiet od staruszki, która codziennie sprzedawała je bez względu na pogodę obdarowując uśmiechem każdego przechodnia z osobna. Zawsze wkładałam go do pomarańczowego wazonika i kładłam na środku stołu.
Spojrzałam przez okno. Widok z niego wychodził na fragment ulicy przed naszą starą kamienicą, która prawdopodobnie pamiętała jeszcze lata osiemdziesiąte - czasy stanu wojennego, w jakich żyli jej poprzedni właściciele.
Zza horyzontu stopniowo wyłaniało się słońce. Mimo tej jasności całe miasto nadal było pogrążone we śnie. Zegar tykał w jednym rytmie, a czas płynął nie zważając na pośpiech z jakim z budynku zaczęły wyłaniać się kolejne postacie spiesząc się, aby na wyznaczony czas dotrzeć do swoich miejsc pracy.
Młody biznesman z wściekłością zatrzasnął drzwi swojego lśniącego w słońcu bmw. Wypowiedział słowa, które z pewnością rozpoznałby Wojtek. Czytanie z ruchu warg znacznie ułatwiało mu komunikację ze słyszącymi. Jak sam przyznał ma już za sobą lata praktyki. Ja jedynie mogłam zgadywać jaki prawdopodobnie ciąg przekleństw padł z jego ust.
Tęskniłam za domem. Za unoszącym się w powietrzu zapachem: świeżo skoszonej trawy, kwitnących w sadzie za domem kwiatów wiśni, wszechogarniającej zieleni, czy chociażby wieczorów spędzonych leżąc na hamaku jedynie w towarzystwie żądnych krwi bestii tak zwanych komarów. Gdy wczoraj powiedziałam mu o tym jego smukłe dłonie skwitowały to jednym słowem: ,, Przywykniesz ". Wojtek nie potrzebuje dużo on wszędzie czuje się dobrze. Mnie osobiście przytłacza miasto. Nie wychodzę stąd, jeśli nie muszę, bo wszędzie jest pełno ludzi, a ja od zawsze miałam silną potrzebę samotności. Jedyną osobą, która przebiła się przez moja skorupę był on.
Otworzyłam drzwi prowadzące na niewielki balkon. Moje rozgrzane ciepłym kocem ciało owiał delikatny wietrzyk (zawsze spałam przykryta nawet w upalne letnie noce). Zaciągnęłam się dymem papierosa. Prosił mnie, żebym przestała, jednak muszę jakoś dojść do siebie. Nerwowo ściskam w lewej ręce dymiące się źródło mojej pokusy. Jak mama poradzi sobie sama beze mnie? Po śmierci ojca w Iraku jest do niczego. Obie zdajemy sobie z tego sprawę, ale żadna z nas nigdy nie mówiła tego na głos.
Po raz pierwszy na tak długi czas opuściłam dom. Źle się z tym czuję. Szloch utkwił mi w gardle. Wzdycham z wdzięcznością po raz pierwszy. Mogę płakać zostanie to tylko pomiędzy mną, a tymi czterema ścianami, z których łuszczy się farba.
Nie ważne jakie przeszkody stawały na mojej drodze w życiu zawsze tłumiłam je w sobie, bo jedyną osobą, której chciałam o tym powiedzieć była mama. Nie mogłam.
Gdy zostałyśmy same przez długi czas leżała w łóżku przeżywając swoją osobistą tragedię. Schudła i sięgnęła po alkohol nie dopuszczając mnie do siebie, choć kiedyś byłyśmy sobie tak bliskie. Po jakimś czasie, gdy już względnie doszła do siebie i odstawiła trunek wszystkie moje problemy trzymałam od niej z daleka. Nie chciałam dźwigać ich sama, ale nie miałam wyjścia.
Z dzisiejszej perspektywy patrzę na nie wszystkie zupełnie inaczej. Dzięki temu zmieniłam się. Były chwile, kiedy w duchu wracałam wspomnieniami do minionych wydarzeń, zwrotów akcji w moim życiu z tamtych lat, do rzeczy, które wtedy zrobiłam-z których nie jestem dumna, jednak teraz żyję nowym życiem, a wszystko to co sprawiało, że nie mogłam ruszyć naprzód pozostawiłam za sobą. Jestem wdzięczna jakkolwiek to brzmi, z tego przez co przeszłam, bo dzięki temu teraz jestem osobą, która kocha i która jest kochana równie mocno.
Ja płaczę, a moja miłość wciąż śpi...
Zaciągnęłam się moim nikotynowym przyjacielem po raz ostatni, a popiół zgromadzony na czubku papierosa strzepałam na parapet za oknem, po czym położyłam się na jeszcze ciepłym miejscu, na którym powinnam była wciąż spać, myślami przenosząc się do domu z białego drewna położonego koło lasu, na którego parapecie stały doniczki z fiołkami, które miesiąc temu zwiędły...
Cenię sobie konstruktywną krytykę, a komentarze są jak najbardziej mile widziane. ;)
CZYTASZ
Jak mogę Ci pomóc?
ChickLit,,Chyba się starzeję" - pomyślałam. Jakiś czas temu w jakiejś gazecie przeczytałam, że im człowiek jest starszy, tym jego czas szybciej płynie. Mój czas przyspiesza z każdą sekundą, a ja zastanawiam się ,,Czy może osiągnie on maksymalną prędkość a...