Rozdział 1

10 1 0
                                    

Rozglądam się, ale nic nie widzę. Tylko ciemność. Przez małe szpary w drewnianych drzwiach do lochu wpada światło. To chociaż trochę pozwala mi się rozejrzeć. Wokół są tylko kamienne ściany pokryte wilgotną warstwą mchu. Podłoga jest wykonana z twardego głazu. Nagle do lochu wpada trzech strażników odzianych w metalową zbroję. Po co się tak uzbroili? Przecież raczej nic im nie zrobię. Raczej. Gdy jeden z nich sięga ręką w moją stronę szybko chwytam go za nią i ciągnę do siebie. Nie będą że mną mieli tak łatwo. Moja ręka oplata jego szyję a nogi nie pozwalają mu się wyrwać. Pozostali dwaj nie wiedzą co robić, więc krzyczą coś po francusku. W końcu jeden z nich się opamiętuje gdy widzi że twarz trzymanego przeze mnie żołnierza robi się sina. Całkiem śmieszny widok. Celuje mi muszkietem w głowę. No cóż nie mam wyboru musze puścić. Niechętnie zwalniam uścisk pozwalając mu odczołgać się ode mnie. Pozostali dwaj znów zaczynają krzyczeć ale tym razem nie z bezsilności lecz byli wściekli. W ich oczach widać nienawiść, złość. Trzymają muszkiety tuż przy mojej głowie. Z prędkością światła jeden z nich chwyta mnie za ręce, potem daje mnie złapać za ramię drugiemu i wyprowadzają mnie z celi. Nie zwracam uwagi na to, co się dzieje wokół mnie. Przytomnieję, kiedy słyszę głos kapłana. Zaczyna gadać coś o szatanie, piekle i czarnej magii, ale nie słucham go ponieważ patrzę się na moje kostki do których przywiązywane są sznury z kamieniami umocowanymi na końcu każdego z nich. A więc to tak chcą się mnie pozbyć. Wyglądam za krawędź mostu, pod nią jakieś dwadzieścia metrów i zimna, mętna i twarda tafla wody. Zauważyłam, że kapłan skończył odmawiać swoje wierszyki. Widzę jak dwóch strażników podchodzi do kamieni i podnosi je z trudem. Kapłan zachodzi mnie od tylu, odmawia jakąś czytankę, a ja nie zwracam uwagi na niego tylko na trzech pozostałych kapłanów stojących jakby na uboczu. Chwila ja znam te brzydkie mordy! To przecież..
-STÓJCIE, NIE WIECIE CO ROBICIE
Krzyczę, drę się na całe gardło, ale oni nie słuchają i ostanie co czuję to parszywa dłoń kapłana, piekący powiew wiatru na mojej twarzy i uderzenie które obezwładnia moje ciało.
»^»^»^»^»^»^»^
No! Witam po długiej przerwie, jak mówiłam na razie to opowiadanie jest na spontanie, więc przepraszam za to że nie dodałam rozdziału wcześniej :) Wiem, że tego opowiadania nutę czyta dużo osób, ale fajnie by było gdyby pojawił się jakus komentarz Chi sądzicie :) Dzięki i do nexta! :)

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 19, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

RevengeWhere stories live. Discover now