6. Martwy dla świata

1.3K 176 29
                                    

Zacząłem powoli się rozbudzać, otwierając wolno oczy.

Tae nadal drzemał, wtulony buzią w mój tors. Uśmiechnąłem się do siebie i objąłem chłopaka za szyję, głaszcząc go po plecach.

Koszmar, który miałem poprzedniej nocy, nie pozostawił po sobie praktycznie śladu.

Cóż, ten chłopak miał na mnie naprawdę zbawienny wpływ...

- Jimin... - wymamrotał nagle Tae i przytulił się do mnie mocniej, splatając moje nogi ze swoimi.

Zaskoczony tym gestem westchnąłem cicho.

- Hm...?

Zacząłem drapać go po pleckach, zachęcając do pieszczot.

- Lubię jak mnie przytulasz – odparł cicho, wciąż wtulony w moją klatkę piersiową.

- Ja też lubię cię tulić, ale czasem w nocy boję się, że powyciskasz ze mnie wszystkie flaki.

- Twoje wyciśnięte flaki też będę lubić – powiedział niewyraźnie, wciskając czoło w mój mostek.

Leżeliśmy tak dłuższą chwilę. Nie zapowiadało się, że będą jakieś intymne sytuacje, więc postanowiłem poruszyć temat, który od dawna mnie męczył.

- Taeś, posłuchaj – zacząłem poważnym tonem, patrząc przez okno i głaszcząc go po głowie.

- No?

- Dlaczego bierzesz antydepresanty? – wypaliłem prosto z mostu.

Bałem się przez chwilę, że dostanę opieprz za to, że grzebałem mu po szafkach, ale też powiedzmy sobie szczerze – nie były dobrze ukryte.

- Gdzie je znalazłeś? – spytał tylko.

- W szufladzie ze środkami czystości i innymi pierdołami. Chciałem posprzątać i się na nie natknąłem. Nie jesteś chyba zły, że otworzyłem tę szafkę?

- Nie... sam mówiłem, że masz się czuć jak u siebie. Nie zrobiłeś nic złego. Po prostu zapomniałem je stamtąd wyjąć – odparł smutno. Nie spojrzał na mnie, tylko zaczął bawić się materiałem mojej koszulki. – Od kiedy pamiętam, miewałem stany depresyjne. Gdy byłem mały, rodzice się rozwiedli i zamieszkałem z ojcem, który nie przepadał za mną. Był bardzo wymagający i surowy. Gdy tylko osiągnąłem pełnoletność, wyprowadziłem się i zacząłem żyć na własną rękę. Chciałem iść na studia, ale przez brak kasy i depresję odłożyłem to. Mam zamiar iść na uczelnię w następnym roku.

- Hm, ja tak samo – odparłem. – Bez wykształcenia ciężko...

- Dokładnie. Na domiar złego mój jedyny chłopak, jakiego miałem, kiepsko mnie traktował, tak jak wspominałem. Był nieczuły, wyzywał, nie mogłem się od niego uwolnić bo mnie prześladował – mówił, miętoląc w palcach mój T-shirt.

- To ten, co do ciebie wydzwaniał? – spytałem, korzystając z okazji, że chłopak zaczął się wygadywać.

- Tak, ten sam.

- A nadal dzwoni?

- Nie, nie. Już odpuścił. Ale wspomnienia pozostały – westchnął. – Teraz chodzę raz w tygodniu do psychologa i tak sobie żyję.

- Tak? – zdziwiłem się. Nic mi nie mówił, że chodzi na terapię. – Nie wspominałeś.

- Jakoś tak wyszło... w środy na trzynastą mam, jak coś.

- Zapamiętam. A jak ci się ze mną mieszka, maluszku? – spytałem, zmieniając temat i odgarnąłem mu grzywkę z czoła. – Nie krępuje cię moja obecność?

Martwy dla świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz