Rozdział pierwszy

144 22 1
                                    

11 marzec 2016

Szare, pochmurne niebo otulało całe miasto, nie pozwalając, aby słońce przepuściło przez grubą warstwę chmur swoje promienie. Na chodnikach tworzyło się błoto z pozostałego śniegu, po którym deptali zmęczeni ludzie wracający z pracy. Ulice były zakorkowane, każdy chciał dostać się do domu po kilku godzinnej robocie. Nieprzyjemna atmosfera zdawała się krążyć w powietrzu, z powodu pogody, która wprowadzała wszystkich w zły humor. Każdego dręczyło zmęczenie, rzadko można było się dopatrzeć choćby jednej, małej oznaki szczęścia. Jednak Kai wiedział, że to tylko chwilowe. Gdy ludzie wrócą do domu, na widok swoich ukochanych rodzin wykrzywią usta w szczerym uśmiechu. Kai im zazdrościł. Też pragnął mieć powód do szczęścia, pragnął się uśmiechać. Tego dnia mógł jedynie pomarzyć.

4 lata.

4 lata temu serce Kai'a pękło na tysiące kawałków. 4 lata temu odeszło źródło szczęścia Kai'a. 4 lata temu Kai posmakował gorzkiego smaku nieszczęścia.

Kai cierpiał aż do tego dnia. 11 marca 2016 roku postanowił wreszcie zapomnieć i odszukać szczęście, którego tak dawno nie zastał. Wiedział, że to będzie trudne, bardzo trudne, ale mimo to obiecał sobie, że wreszcie odepchnie od siebie wieczne przygnębienie. Męczyło go już takie życie. Wiedział, ile czasu zmarnował i jest świadomy tego, że miał już dużo okazji na zmiany, które po prostu odrzucił.


12 marzec 2016

-To ostatni raz... - szepnął, pozwalając łzom spłynąć po jego policzkach, aż do jego ust. Nienawidził smaku tej cieczy. Tym razem była słona, zbyt słona. Kai przepił okropny smak kilkoma łykami wódki, której goryczy również nienawidził, jednak połączona ze łzami, stanowiła dobre lekarstwo na smutek. Odrzucił pustą, szklaną butelkę, która rozbiła się w wyniku zderzenia ze ścianą. Wstał z podłogi i podszedł do okna, za którym nadal panowała brudna, nieprzyjemna atmosfera. Kai otworzył okno na oścież i przypalił końcówkę papierosa, którego włożył między wargi. Zaciągnął mocno truciznę do płuc, przytrzymał dym przez parę sekund i wydmuchał go, czując nieprzyjemne pieczenie wzdłuż przełyku. Owiało go zimne powietrze, sprawiając, że przeszedł go dreszcz. Zachwiał się z powodu zawrotu w głowie i oparł się o parapet, przymykając na chwilę powieki. Kai był zły. Był zły na siebie. Wczoraj obiecał sobie, że będzie lepiej. Jednak zdał sobie sprawę jak głupia była ta obietnica. Miał odnaleźć szczęście, a tymczasem znów zatapiał smutki w swoich uzależnieniach. Pozbieranie się do kupy było trudniejsze, niż myślał. Powstrzymał się od złożenia sobie kolejnej obietnicy, bo wiedział, że i tak jej nie dotrzyma. Zacisnął mocno powieki, kiedy poczuł, że do jego oczu ciśnie się wodospad łez. Ponownie wciągnął dym do swoich płuc, tym razem krztusząc się. Wyrzucił papierosa przez okno i zamknął je szybko, po czym oparł czoło o zimną szybę. Odetchnął głęboko, chcąc się uspokoić, drżał lekko z zimna. Miał już dość tego dnia. Chciał położyć się, zasnąć i obudzić się, gdy już wszystko będzie w porządku.


15 marzec 2016

Kai pozbierał wszystkie puste butelki po wódce, puste opakowania po papierosach i wrzucił je do czarnego worka, który praktycznie zapełniony po brzegi wylądował w koszu, z boku budynku kamienicy, w której mieszkał. Posprzątał swoje mieszkanie, zrobił pranie i zmył naczynia. Tak postanowił zacząć. Małymi zmianami chciał zacząć swoje życie od nowa. Patrzył na wykonaną pracę z grymasem na twarzy. Wciąż nie potrafił się uśmiechnąć, a to, co zrobił i tak nie dawało mu pełni satysfakcji. Jedyne, co mógł zrobić, to właśnie posprzątać. Nie wiedział jak się zabrać za cokolwiek innego, nie miał pojęcia jak szukać szczęścia, dlatego zaczynał od małych rzeczy. Jednak one nic nie dawały, a nadzieja uszła z Kai'a jak powietrze z przebitego balonika. Upadł na kolana, chowając twarz w dłonie. Znów dał upust swoim emocjom, łzy po raz kolejny spłynęły po jego policzkach. Znów był na siebie zły. Znów zawiódł samego siebie. Kai tracił resztki chęci na jakiekolwiek zmiany, wiedział, że wszystko, co zrobi, pójdzie na marne, ponieważ następna rzecz, jaką zrobi, to powrót do uzależnień i przygnębienia. Już nie wiedział, co robić, nie miał siły, ani motywacji.

Kai poczuł jak silne ramiona zamykają go w uścisku, przeszedł go dreszcz. Potok łez nie miał końca, a ból w jego sercu przybierał na sile. Ktoś pociągnął go w górę, aby stanął na nogi, następnie został poprowadzony do swojej sypialni. Opadł na łóżko, spod przymkniętych powiek widział niewyraźną sylwetkę mężczyzny, który otulił Kai'a szczelnie kołdrą. Kai nagle poczuł spokój, doskonale wiedział, kim jest ta osoba. Otarł łzy rękawem od swojej koszulki, a następnie pozostawiając oczy zamknięte, pozwolił sobie na zaśnięcie. Iskierka nadziei pojawiła się w jego poszarpanym przez uczucia sercu. Wiedział, że Sehun pomoże mu odnaleźć szczęście.

Shine like a star, with a thousand scars. ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz