CHAPTER 5

201 15 3
                                    


Minął miesiąc.

Tamto wydarzenie wryło mi się w psychikę nie dając zaufać nikomu, nie ważne czy był to znajomy bądź nie. Po prostu nikt nie mógł się przebić przez moje stany lękowe, które stopniowo się pogarszały. Ja naprawdę pragnęłam zbliżyć się do kogoś, lecz to zbyt ciężkie jak dla mnie.

A co z moim bratem i jego kumplami?

No właśnie, co? Axl miewał aktualnie straszne wahania nastrojów. Raz chodził obłąkany widząc mnie w takim stanie, a kiedy indziej wkurwiony na cały świat bo nie wiedział jak ma mi pomóc. Steven za każdym razem próbował mnie pocieszyć, rozśmieszyć. Raz mu się nawet udało, co było dla mnie szokiem, dla niego również. Izzy w ogóle się mi nie narzucał, widocznie rozumiał moją sytuację choć czasem próbował wybadać mój nastrój i zaczynał jakąś niezobowiązującą rozmowę. Slash, hmm... zrozpaczony to było złe słowo. Był zmartwiony, całymi dniami zamykał się w pokoju nie chcąc z nikim rozmawiać. Starał się wymyślić coś bym mogła otworzyć się na ludzi, ale widocznie stracił zapał, gdy widział jakim jestem wrakiem człowieka. Duff, tak. On najzwyczajniej w świecie próbował zrobić wszystko bym mu wybaczyła i nie przejmowała się tym. Dobre żarty.

- Oni wszyscy się o ciebie martwią, nie widzisz tego? – powiedział cichy głosik w mojej głowie.

Muszę się przełamać, tylko co ja mam zrobić? Jestem bezradna, ale tli się we mnie płomyk nadziei że dam radę. Zacznę chyba od najbardziej pokrzywdzonego w tej sytuacji...

- Axl? – szepnęłam cicho wchodząc na taras za domem. – Możemy porozmawiać?

Mój głos był wyprany z emocji, ręce lekko mi drżały jak siadałam obok niego na fotelu. Spojrzałam na niego spokojnie, prawie że beznamiętnie.

- Ja... ja chciałam przeprosić. Za to, że przez ostatnimi czasy zachowywałam się tak dziwnie. Zupełnie nie potrafiłam sobie poradzić z tą sytuacją i nie wiedziałam jak mam poprosić was o pomoc. Ja... - łzy ciekły mi ciurkiem po twarzy, szlochałam nie potrafiąc tego opanować. Mój brat patrzył na mnie i u niego też dostrzegłam łzy w oczach. Przytulając się do niego wybuchłam głośnym płaczem. Wybaczył mi, wszystko co zrobiłam w ciągu tego miesiąca.

- Kocham cię Lilith, nie zapominaj że jesteś moją małą siostrzyczką i wszystko ci wybaczę. – powiedział zduszonym głosem wycierając moje łzy. – Teraz powinnaś iść do reszty. Nie mówię tu o McKaganie, ale Izzy, Steven i Slash zasługują na jakieś słowa wyjaśnienia. Szczególnie Hudson.

Przy wypowiadaniu ostatniego zdania spojrzał na mnie z miną „wiesz o czym mówię". Zachichotałam.

- Brakowało mi tego dźwięku, chodź. Słychać, że są w kuchni. – wstaliśmy i podążyliśmy do kuchni, skąd dobiegały krzyki.

Gdy weszliśmy zobaczyliśmy jak Stradlin i Popcorn stoją w bojowych pozycjach nastawieni przeciwko sobie.

- Zjadłeś mój budyń! Przyznaj się, że to ty! – oskarżał Adler tego drugiego. Jego mina była w tym momencie niezwykle poważna, jak nie on.

- Nie zjadłem! Mówiłem ci to już tyle razy, nie lubię budyniu!

Kłócili się dalej, Axl stwierdził że nie chce mu się tego słuchać i poszedł oglądać telewizję.

- Hej! – krzyknęłam do nich. Obydwaj spojrzeli się na mnie. – O co wy się kłócicie? Dajcie spokój, tobie Steven zrobię kolejny budyń, a tobie Izzy w ramach rekompensaty upiekę ciasto czekoladowe. Pasuje?

PATIENCEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz