Gdy próbowałam wstać z łóżka, trochę bolała mnie głowa. Cholerna impreza. Lecz, gdy po chwili przypomniałam sobie co się na niej wydarzyło aż się uśmiechnęłam szeroko. Zapoznanie swoich idoli to już jednak coś. Rachela już w pokoju nie było, wcale mu się nie dziwię bo właśnie dochodziła jedenasta! Dlaczego tak długo spałam? Mimo, iż jest niedziela wolę przed jutrzejszą pracą nie przesadzać. Po chwili leżenia wstałam i ruszyłam do łazienki trochę się odświeżyć.
Schodząc na dół już ogarnięta oraz ubrana, zastanawiałam się jak będzie wyglądał dom.
Ciekawe czy Gunsi jeszcze tutaj są. Pokonawszy schody skierowałam się do salonu. Aż westchnęłam. Jeszcze nikt tu nie sprzątał, w sumie to za dużo tego nie było. Jedynie szklanki i butelki. Pod stołem dalej spał Duff ze swoimi towarzyszami. Stłumiłam śmiech widząc też rozłożonego Bacha, mojego braciszka i Hilla na kanapie. Przypominając sobie o reszcie zahaczyłam o łazienkę. Adler leżał dalej w wannie, a Izzy ułożył się pod ścianą. Wchodząc do kuchni zaczęłam robić śniadanie. Mieszając składniki na naleśniki zastanawiałam się gdzie podziewa się do cholery Bolan. Ciągle mi gdzieś znika. By umilić sobie gotowanie włączyłam radio, a wydobywała się z niego piosenka The Beatles „Twist and Shout". Kręcąc biodrami smażyłam kolejne naleśniki. Zrobiłam obrót i wylądowałam w ramionach McKagana. Lekko zdziwiona, ale w dobrym humorze pozwoliłam mu chwilę ze mną zatańczyć. Jak on dobrze wywijał! Nie spodziewałabym się tego po nim.
- Od kiedy umiesz tańczyć swing? – spytałam oddychając ciężko na co on tylko się uśmiechnął, a gdy skończyliśmy piosenka zmieniła się na „I Wanna Dance With Somebody" w wykonaniu Whitney Houston.
Do kuchni wkroczyli zaciekawieni Bach, Hill, Axl oraz Izzy z Popcornem. Podając im śniadanie zaczęłam sobie śpiewać, a miny chłopaków były bezcenne! Sebastian prawie zakrztusił się naleśnikiem, a Stradlin oparzył się kawą. Axl siedział z szerokim uśmiechem czując wielką dumę.
Spojrzałam na nich radośnie i podążyłam za ich wzrokiem do tyłu. W progu kuchni stał mój chłopak widocznie w bardzo dobrym nastroju. Uśmiechał się widząc co robię. Chwycił moją dłoń i zrobiliśmy obrót i przechylił mnie tak, że włosami mogłam szorować po podłodze. Pocałowałam go mocno wspinając się na palce.
- Czemu my nic o tym nie wiedzieliśmy?! Że masz taki wielki talent? – spytał udając oburzenie Steven.
- Oh kochanie, co w rodzinie to nie zginie... - mrugnęłam do brata, chwyciłam tacę na której umieściłam śniadanie i podążyłam do śpiącego jeszcze Hudsona.
Ostrożnie wchodziłam po schodach, zapukałam cicho zastanawiając się czy jeszcze śpi. Nacisnęłam klamkę łokciem i weszłam do pokoju. Trzymałam w rękach tą cholerną tacę i wpatrywałam się w pogrążonego w sen Mulata. Sparaliżowało mnie, nie mogłam się ruszyć. Nagle coś huknęło na dole i na krzyk Sabo „TO BYŁ MÓJ NALEŚNIK!" ocknęłam się. Postawiłam tacę na stoliku nocnym, zauważyłam też swoje buty leżące obok łóżka. Chwyciłam je, rzuciłam ostatnie spojrzenie na Saula zakopanego w białej pościeli i wyszłam cicho zamykając za sobą drzwi. Szybko tylko wrzuciłam buty do sypialni i zeszłam na dół do chłopaków.
Siedzieli ożywieni i pogrążeni w rozmowie na temat dzisiejszego wyjścia do baru. Czy im nie zbrzydło ciągłe picie?
- Whisky czy Roxy?
- W Whisky są fajne kelnerki – spojrzał Bolan znacząco na Duffa. Klepnęłam go w ramię i spojrzałam karcąco.
- O stary, nie mów więcej takich rzeczy przy Lil – zaśmiali się wszyscy.
Pocałował mnie w policzek na przeprosiny. W tym momencie do salonu wszedł Slash w samych jeansach (moje wnętrzności się chyba właśnie przemieściły) trzymając pustą tacę.