Rozdział 1

14 0 2
                                    

Z perspektywy Charlie.

To był zwykły dzień. Jak zawsze w sobotę obudziłam się punkt ósma. Mimo wszystko nie było łatwo wyjść z łóżka, które było jeszcze wygodniejsze niż zazwyczaj. Mama zapewne już dawno w pracy. Tata na pewno świetnie się bawi z Hannah, jego nową żoną, która jest chyba z pięć lat starsza ode mnie, i ich małą córeczką. Zostawił nas, nie żeby mnie to bardzo bolało, ale mógłby przynajmniej czasem zadzwonić, a nie robi tego nawet w moje urodziny. Ledwo zeszłam schodami do kuchni, a już ktoś zaczął dobijać się do drzwi, cudownie. To na pewno Zoey, moja najlepsza przyjaciółka. Przecierając oczy grzbietem ręki otworzyłam jej drzwi.

– Cześć. – mruknęłam sennym głosem, na co ona złapała mnie za ramiona. Moja przyjaciółka jak zawsze była ubrana we wszystkie kolory tęczy. Jest o wiele ładniejsza ode mnie, zawsze była wyższa niż ja, ładniejsza, chudsza, bardziej wygadana. Przy niej zawsze wyglądam jak krasnal, no ewentualnie jak jej młodsza siostra, na pewno nie jak osoba w jej wieku. Wyglądała dziś na rozszalałą z radości. Jej oczy zawsze tryskały radością, ale dzisiaj była po prostu czymś bardzo podekscytowana, bardziej niż zazwyczaj.

– Cześć?! Dziewczyno, która godzina! Dzwonię do ciebie od rana, a ty nie raczysz nawet do mnie oddzwonić! – krzyczy wściekła, ale mimo to ciągle bardzo szczęśliwa. Faktycznie, mój telefon musiał się rozładować. Widząc moje pytające spojrzenie dodaje. – Dzisiaj jest impreza u Calvina! – krzyczy. Och, na śmierć zapomniałam o tej cholernej imprezie. Złapałam się za głowę. Na samą myśl o całujących się pijanych ludziach, robi mi się niedobrze. Jeśli się całować to tylko w jakimś ciemnym pokoju, wtedy to się wydaję bardziej szczere niż jeśli robi się to przy ludziach. Zawsze byłam staroświecka. Mruczę coś pod nosem, jestem głodna więc zrobię sobie coś do jedzenia. Zoey podchodzi do mnie, więc i jej nakładam dwa naleśniki, które podgrzałam. Uśmiecha się do mnie, gdy pochłaniam kolejny i kolejny. Zawsze jadłam dużo, więcej niż Zoey na pewno. Dziewczyna położyła przede mną telefon z wiadomością od Calvina.

"Zoey nie mogę dodzwonić się do Charlie, więc piszę do ciebie. Przyjdziecie na moją imprezę? Mam nadzieję, że tak, bo jesteście gośćmi honorowymi. xoxo"

– On zdecydowanie na ciebie leci! Odpisałam mu, że na pewno będziemy. To będzie najlepsza impreza, na której byłyśmy! – mówi roześmiana brunetka. Faktycznie też tak myślę, ostatnimi czasy naprawdę często mnie zagaduję. Calvin jest naprawdę uroczy i tak bardzo seksowny, jego tatuaże. Wszystkie dziewczyny na niego lecą w szkole. Uśmiecham się do niej.

– Świetnie, czyli już nie ma możliwości, że nie pójdę? – pytam. Zoey bierze się za drugiego naleśnika kręcąc głową.

– Spróbuj tylko mnie olać, a przysięgam, że nie odezwę się do ciebie przez resztę tygodnia! – krzyczy, a ja zaczynam się głośno śmiać, na co zaśmiała się razem ze mną. Do końca tygodnia przecież została tylko sobota i niedziela. Przez jakiś czas rozmawiałyśmy o tym jak będzie wyglądać ta impreza. Po jakimś czasie naprawdę stwierdziłam, że może być tam całkiem fajnie. Już po chwili wstałyśmy, aby pójść do mojego pokoju. Mimo, że mamy jeszcze wiele czasu do rozpoczęcia imprezy, już zaczęłyśmy się stroić. To znaczy Zoey zaczęła się stroić, bo ja tylko stałam i spoglądałam na nią co jakiś czas. Wyglądała z minuty na minutę coraz lepiej. O trzynastej doczekałam się zajęcia mną. Zoey wydawała się na maksa pochłonięta malowaniem mnie. Muszę przyznać, że wyglądałam ładnie. Zazwyczaj się nie maluję, uważam, że to spora strata czasu, ale mam przyjaciółkę, modelką, więc czasem nie ma wyjścia i muszę się pomalować. Zaczyna przeszukiwać moje szafki, pułki, nie odzywam się nawet gdy zaczęła przeglądać moje majtki.

– Masz w szafie coś innego niż to? – pyta po chwili wyciągając z szuflady mój ulubiony sweterek z zajączkiem, dostałam go od mamy rok temu, na siedemnaste urodziny. Zabieram go szybko z jej ręki i wkładam ponownie do szuflady. Zoey śmiejąc się nagle dostaję olśnienia. Wyciąga z szafy czarną sukienkę, wtedy już wiem, że przez całą imprezę, będę musiała cisnąć się w czarnej sukience. Zakładam ją posłusznie widząc spojrzenie najlepszej przyjaciółki. Do mojego stroju dodaję czarne szpilki i czarną torebkę. Włosy brunetka zostawia mi rozpuszczone. Przyjaciółka poprawia swoją fryzurę i wyciąga z torebki sukienkę dla siebie. Dobrze znam tę sukienkę, często ją nosi, w końcu jest jej najlepsza. Granatowa ze srebrnymi zdobieniami. Prezentuję się w niej świetnie. Uśmiecham się, na swój widok w lustrze. Naprawdę wyglądam dobrze, nie tak dobrze jak Zoey, ale w porządku. Dochodzi dziewiętnasta, musimy jeszcze pójść, po Davida, który nas podwiezie na imprezę, ale ciekawe kto nas z niej odwiezie. Wszyscy będziemy pijani, tego się najbardziej obawiam. Mama wie, że idę na imprezę, wyciągam telefon, który przez cały czas się ładował i wkładam go do torebki.

Bully. L.H.Where stories live. Discover now