ROZDZIAŁ I

14 0 0
                                    

Odkąd pamietam nie miałam w życiu łatwo. Nigdy nie poznałam mojej rodziny od razu po narodzinach zostałam oddana do domu dziecka. Nie czułam się tam dobrze, cały czas opiekunowie traktowali wszystkich chłodno i z brakiem szacunku. Ciagle powtarzali nam ze nikt nas nie weźmie skoro właśni rodzice nas oddali. Poniżali nas na każdym kroku mimo to, że już i tak nie czuliśmy się potrzebni. W Domu dziecka byłam do 6 roku życia. Przez całe 6 lat nie potrafiłam się z nikim dogadać ani nigdzie wpasować. Wszyscy mieli już dwoje "paczki" i nie byli chętni do przygarnięcia kogoś do grupki. Tak naprawdę zaprzyjaźniłam się tylko z jedna dziewczyna Alicją (o ile można to nazwać przyjaźnią). Adoptowano ją 3 miesiące przede mną. Gdy wyjechała nie mogłam przestać płakać, nie dochodziło do mnie to, że znów zostałam sama. Nie chciałam żeby to do mnie doszło. Nie chciałam wychodzić z mojego pokoju i najlepiej na zawsze zostać w łóżku. Niestety bardzo nie spodobało się to naszej opiekunce, która chyba od samego początku była do mnie sceptycznie nastawiona, nie wiem tylko dlaczego. Tak bardzo za mną nie przepadała ze cały czas robiła mi pod górkę, nawet posuwała się do tego stopnia, że gdy ktoś kto chciał adoptować dziecko, zjawiał się i wykazywał zainteresowanie moją osobą od razu interweniowała i mówiła, że sprawiam bardzo dużo problemów. Ona nikogo nie lubiła, nie jestem w stanie stwierdzić czy w ogóle samą siebie. Całe szczęście w dniu moich 6 urodzin nie przyszła do pracy. Myślałam, że to najlepszy prezent jaki mogłabym dostać, ten jeden dzień spokoju. Gdy szłam właśnie na stołówkę zobaczyłam, że przy wejściu stoi młoda kobieta, gdy mnie zobaczyła od razu zapytała gdzie są opiekunowie. Zaprowadziłam ja do pierwszej napotkanej opiekunki. Zostawiłam panie i poszłam rozkładać talerze na stołówce dla reszty. Dzisiaj wypadła moja kolej na dyżurowanie, wiec sama musiałam się tym zająć.

Kiedyś będzie lepiej!Where stories live. Discover now