part nine

1.1K 126 27
                                    

So kiss me on the mouth and set me free
But please, don’t bite

Był chłodny marcowy dzień, pierwszy wtorek miesiąca. Pogoda od rana była krótko rzecz ujmując spierdolona na amen. Tak przynjamniej twierdził Luke. Powietrze było wyjątkowo ciężkie i wilgotne, wiał chłodny wiatr, a niebo przykrywały ciemne deszczowe chmury. Deszcz miał spaść popołudniu w czasie kiedy w Catolic School of Willbriggie miał odbyć się pierwszy mecz koszykówki w tym roku szkolnym. Był to też pierwszy mecz po przeprowadzeniu w drużynie gospodarzy radykalnych zmian. Z Anielskich Dzieciaków stali się Michael's Angels (cóż, wybór był ograniczony). Clifford do tej pory śmieje się z tej nazwy przy każdej możliwej okazji. W jego oczach zawsze pojawia się ten błysk którego Luke nie może zinterpretować gdy mówi, że nie musiał na jego cześć nazywać swojej drużyny, wystarczyłyby kwiatki albo czekolada. Po tym blondyn mamrotał tylko pare niecenzrualnych słów w jego kierunku z lekkim uśmiechem na ustach. Ich realcja była...przyjemna. Tak lubił ją określać Lucyfer. Była inna, niecodzienna. Nie to samo co z Calumem, z którym jeśli już o nim mowa wciąż co jakiś czas rozmawiał na skypie gdy Ashtona nie było w pokoju, chociaż czy to na pewno były rozmowy nie był pewien, raczej mało mówili, woleli poddawać się trochę innym czynnościom. Michael był po prostu kimś z kim dobrze się rozmawiało i żartowało, był dobrym kumplem i tyle. Kumplem, który właśnie zapychał się paprykowymi chipsami siedząc na trybunach w sali gimnastycznej, zapełniających się coraz bardziej z każdą upływającą minutą. Przestronne pomieszczenie było umieszczone, uwaga, nad stołówką. Było to co prawda dziwne wiedzieć, że gdy ty wypruwasz sobie flaki na wfie czy jak teraz na meczu koszykówki, pod tobą właśnie ktoś zajada się swoim lunchem, ale Luke miał teraz ważniejsze sprawy na głowie.
Rozgrzewał się wraz ze swoją drużyną starając skupić się nad tym najlepiej jak umiał, cierpliwie poprawiając każde nadrobniejsze niedociągnięcie. Po drugiej stronie boiska to samo robiła drużyna przeciwna, Coleambally Nets z Coleambally Central School. Luke obserwował ich kątem oka i cóż byli dobrzy. Zgrani, pracowali jak jeden wielki organizm, płynnie podając sobie piłkę. A przynajmniej pięciu z nich. Pierwszy skład jak domyślił się Luke ciągle ćwiczył w grupie, gdy cała reszta robiła to w zbitych kupkach. Blondyn uśmiechnął się wiedząc już jak wygać ten mecz. Jego spojrzenie powędrowało do Clifforda który skończywszy swoją przekąskę podszedł do niego z telefonem w ręce.
- Ashton dalej nie odbiera. - pokręcił głową. Lucyfer zazgrzytał zębami i przeczesał swoje włosy ręką przypomniając sobie o jego obecnym problemie.
- Pieprzony Irwin. - warknął. Był wściekły, ten kudłaty kutas, jeszcze wczoraj latał na treningu jak pierdonięty, a teraz nagle wyparował, nikt nie mógł go znaleźć. - Musze wrzucić kogoś na jego miejsce. 
- mruknął zagryzając wargę. Przeskanował swoich graczy próbując znaleźć tego który wpasuje się do pierwszego składu.
- Gdzie jest Irwin? - trener wyrósł obok nich jak spod ziemi, twardym spojrzeniem mierzył dwójkę nastolatków. Może i był od nich niższy o jakieś półtorej głowy, ale samą swoją postawą budził respekt.
- Nie wiemy trenerze, musimy go kimś zastąpić. - westchnął Luke.
- Sugestie kim? - mężczyzna nie rozwijał dalej tematu, skupiając się na obecnej sytuacji. Z Irwinem policzą się później za jego niesubordynacje. Oczy skierowały się w kierunku zawodników. - Henderson?
Lucyfer parsknął na tą sugestię. James może i był dobrym graczem, ale nie jeśli chodziło o grę z Luke'iem. Szatyn zawsze chciał pokazać swoją (nieuzasadnioną) wyższośc i nie myślał o grze zespołowej.
- Hemmings, Henderson gra najlepiej z rezerwy, nie możemy wrzucić byle kogo. - trener już podnosił rękę by zawołać chłopaka gdy blond czupryna przemknęła Luke'owi przed oczami.
- Min. - wypalił szybko. McFrigg spojrzał na niego niezrozumiale. - Yoongi Min. - rozwinął myśl. - Jest dobry, nawet bardzo, ma kontakt z resztą, grają razem prawie tak dobrze jak z Irwinem. - wskazał palcem na Azjatę. Jakby wyczuwając o czym rozmawiają kapitan i trener, chłopak zrobił czysty wrzut do kosza.
- Nie wiem Hemmings, to młodziak i to troche niski...
- Nadrabia umiejętnościami. - zapewnił. - Nie ma czasu się o to kłócić, bierzemy go, trener podziękuje mi późnej.
Podbiegł do swoich graczy i zwołał ich wszystkich do siebie. Nastolatkowie utworzyli ciasny krąg wpatrując się z niepokojem i nadzieją w blondyna. Wiedzieli, że nie ma z  nimi jednego z głównych graczy i każdy tylko obstawiał w myślach kto zajmie jego miejsce. Wszyscy, oprócz najniżeszego w drużynie, który stał naprzeciw Lucyfera.
- Robimy mała zmianę, ktoś z rezerwy musi zająć miejsce Irwina. - jego oczy skierowały się w kierunku Hendersona, który z pewnym siebie uśmiechem patrzył na niego. Był pewny prawie na sto procent, że ten gnojek ma coś wspólnego z nieobecnością swojego przyjaciela. Utrzymał dłuższy kontakt wzrokowy z James'em chcąc wyczytać coś z jego zachowania, ale drużyna odczytała to w błedy sposób, myśląc, że to Henderson zajmie miejsce Ashtona. On widocznie też tak myślał przyjmując z uśmiechem poklepywania od kolegów.
- Jak nie ja to kto?! Rozwalimy tych frajerów... - blondyn nie mógł dłużej słuchać tych przechwałek
- Kto powiedział, że to ty zastąpisz Irwina? - słowa Luke'a gwałtownie ucieły wszelakie pochwały.
- Żartujesz kurwa? - spytał zezłoszczony brunet. - Kto inny?
- Yoongi. - wszystkie spojrzenia skierowały się na Azjatę. Jego twarz była bez wyrazu, jakby próbował przetworzyć to co usłyszał, ale w oczach błyszczały iskierki szczęścia.
- Ten kurdupel? Chyba ci coś na mózg padło Hemmings, gdzie jest trener...
- Tutaj, dzięki za troskę James. - do środka kręgu wcisnął się mężczyzna z plastikową tabliczką. - Min to dobry zawodnik, przeszkadza ci jego wzrost kochaniutki? - mężczyzna oparł ręce na biodrach, patrząc karcąco na swojego zawodnika. W kręgu koszykarzy wydawał się śmiesznie mały, ale jakoś nikomu nie było do śmiechu widząc jego wzrok.
- Nie trenerze. - mruknął chłopak z kwaśną miną.
- Świetnie, więc moje drogie panienki... - wyciągnął z kieszeni marker i zaczał rozrysowywać wszystko na tabliczce. Przez pięć minut szegółowo omawiał jak ma wyglądać cały mecz, od pierwszej do czwartej kwarty i na co zawodnicy mają zwracać uwagę. McFrigg, Luke musiał przyznać, był świetnym strategiem, wiedział kto najlepiej sprawdzi się na danej pozycji, jak rozłożyć zmiany i wszystkie te rzeczy których blondyn nie lubił rozdrabniać. Dla niego mecz był meczem, rozgrywką którą trzeba wygrać umiejętnościami, nie myślał o strategicznych częściach. Pewnie dlatego tak dobrze pracowało mu się z trenerem. Lucyfer zajmował się stroną fizyczną, treningiem zawodników, a McFrigg zajmował się resztą.
- To pierwszy mecz, nie zwalcie tego, bo przysięgam skopię wam tyłki i zasadze najbrzydsze kwiatki jakie znajdę. - mężczyzna zakończył swój monolog i machnął ręką nad głową. - Macie jeszcze pięć minut. - cała drużyna rozeszła się, większość aby jeszcze chwile potrenować przed rozgrywką. Lucyfer w przeciwieństwie do nich skierował kroki w stronę trybun i miejsca gdzie siedział Michael. Zauważył, że brunet rozmawia z Jungkookiem, przyjaciem Yoongiego, który właśnie biegł w ich stronę. Luke był na tyle blisko, żeby pomimo gwaru na sali usłyszeć jak Azjata wykrzykuje coś w swoim języku z radością. Niedowierzanie odmalowało się na twarzy wyższego chłopaka, ale za chwile szczęśliwy wstał i przytulił przyjaciela. Jego spojrzenia skrzyżowało się z tym Luke'a gdy stanął przed Michaelem, obok nastolatków.
- Wiesz o co im chodzi? - brunet spytał kiwając głową w prawo na wciąż rozmawiających chłopaków. - Za Chiny nie rozumiem chińskiego. - zaśmiał się na swoje słowa, a Luke pokiwał tylko litościwie głową na jego słaby żart.
- Nie jesteśmy chińczykami do cholery, mówiłem ci to już, hyung*. - odezwał się Jungkook kręcąc z irytacją głową.
- Hyung? - spytał zdzwiony Luke - To koreańskie określenie tak? Gdzieś je wcześniej słyszałem.
- Yup, jesteśmy Koreańczykami. - skinął głową na potwierdzenie. Szatyn skrzyżował spojrzenie z Hemmingsem i wpatrywali się w siebie tak jeszcze przez chwile dopóki Michael nie ponowił swojego pytania.
- No ale kurcze daczego tak sie cieszycie? - Luke uśmiechnął się pod nosem, Michael nie lubił przeklinać i zawsze używał tych głupich słówek żeby zastąpić wulgaryzmy.
- Yoongi zagra w pierwszym składzie. - brązowooki chłopak uśmiechnał cieszą się z tego prawdopodobnie tak bardzo jak wymieniony nastolatek.
- To świetnie stary! - wykrzynął Clifford przybijając piątkę z niższym.
- Dzięki, hyung. - skinął głową z uśmiechem. - I um... dzięki za danie mi szansy kapitanie, postaram się nie zawieść. - odwrócił się bardziej w stronę Luke'a. - Byłem święcie przekonany, że James zajmie miejsce Ashtona.
- Cóż... - blondyn zwilżył wargi językiem. - Henderson to totalna pizda która nie umie grać w jednym zespole przez swoje wielkie ego, a ty jak na młodziaka dobrze sobie radzisz nie chciałem żebyś marnował się na rezerwie. - wyjaśnił po czym z błyskiem w oku i uśmiechem na ustach spojrzał na Jungkooka. - No i może chciałem zapunktować u twojego kumpla.

Pięć.
Cztery.
Trzy.
Dwa.
Jeden.
Po całej sali rozległ się dźwięk syreny. Mecz się skończył. Cała sala szalała  wszyscy wyrażali swoją radość skacząc i krzycząc. Luke stał nadal w tym samym miejscu gdy cała drużyna podbiegła w jego stronę. Zaczeli podrzucać go w górę krzycząc jego imię. Wygrali ten mecz, skopali tym frajerom tyłki w najlepszym z możliwych stylów. Emocje nadal nie opadały, nawet gdy byli już w szatni. Wszyscy śmiali się w najlepsze, chwaląc najlepsze akcje i komplementując zawodników. Szczególnie Yoongiego który poradził sobie naprawdę dobrze co nie zostało przeoczone.
Szatnia powoli pustoszała, wszyscy rozchodzili się by dalej świętować sukces. Lucyfer został sam, właśnie szukał koszulki, dopiero co wyszedł spod prysznica, woda nadala kapała z jego mokrych włosów. Wtedy do szatni ktoś wszedł, blondyn nie zwracał na to uwagi, pewnie któryś z chłopaków czegoś zapomniał.
- Um... hej. - usłyszał i obrócił się na dźwięk znanego głosu - Yoongi zostawił tu porfel, poprosił mnie żebym go zabrał. - niezręcznie stanął w drzwiach i podrapał się po karku. Jego oczy zjechały na klatke piersiową Luke'a i przełknął gulę w gardle.
- Jasne, tutaj jest jego szafka. - kiwnął głowę w lewą stronę na drzwiczki obok siebie. Jungkook kiwnął głową i szybko znalazł się obok niego. Drżacymi rękami wpisał kod, czując obecność Lucyfer obok siebie i jego wzrok przyglądający się nawet najmniejszemu ruchowi. Hemmings przyglądał się chłopakowi nad wyraz uważnie, od ciemnych włosów opadających na czoło, brązowych oczu, prostego nosa i ładnych ust w deliktanym różowym kolorze. Chłopak był niższy o jakieś pół głowy, dobrze zbudowny, z wyraźnie rysującymi się mięśniami pod ciemnoczerwoną koszulką.
- Ćwiczysz coś? - pytanie wypadło z ust Luke'a. Koreńczyk z niezrozumieniem spojrzał na niego, zamykając szafkę i bardziej obracając się w jego stronę, stając z nim twarzą w twarz.
- Biegam. W gimnazjum trochę uprawiałem wrestling. - wzruszył ramionami jakby to nie miało większego znaczenia. Ich spojrzenia znowu się skryżowały. Patrzyli na siebie dla Luke'a wydawałoby się wieczność, zanim w oczach młodszego błysneła iskierka na którą wyższy czekał. Było to jak przyzwolenie by wykonać kolejny krok. Gwałtownie złapał za kark Azjaty i przyciągnął go w swoją stronę. Popchnął go tak, że opierał się całym ciałem o szafkę Yoongiego, gdy Lucyfer napierał na niego swoim ciałem. Ich pocałunek był niechlujny, spragniony, języki walczyły o domniację. Ramiona wyższego opierały się o blaszaną powierzchnię gdy ręce szatyna trzymały go za kark przyciągając go coraz bliżej i bliżej. Oderwali się dopiero po dłuższej chwili by zaczerpnąć tchu opierając się o siebie czołami.
- Yoongi jest teraz u Vernona, mam wolny pokój. - wysapał cicho w jego usta.
- Tylko założę koszulkę.

*hyung - to koreńskie określenie którego młodszy chłopak używa w stosunku do starszego brata/przyjaciela; gdy Yoongi i Jeongguk używają go w stosunku do Michaela znaczy, że są z nim w bliskich relacjach

no takze ten hehehehe 😁
troche się działo, niespodziewanie się niektóre rzeczy potoczyły i takie tam
mam problem roku, bo nie wiem czy pisać następny rozdział jako kontynuację tej tutaj uroczej sytuacji czy dać sobie siania, bo nie umiem pisać tego shitu, ale to sie zobaczy jeszcze
i przepraszam ze nie bylo wczoraj, ale zapomnialam opublikowac 😅
o i na gorze macie jak wygladaja nasze urocze koreance (ktos poznaje moze? xd) przy najblizszej okazji postaram sie tez dodac nasz ukochany pierwszy sklad, zeby bylo wszystko jasne
do nastepnego x

lucifer | mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz