Po 1: nie okazuj strachu.

42 4 0
                                    

Siedziała od kilku godzin na tej ławce. Siedziała i powoli spisywała to co miała przed oczyma. Robiła to zawsze w publicznym miejscu. W samotności się bała chociaż okazywała to zupełnie inaczej. A to dlatego, że gdy była sama, pojawiał się On i było tyle po jej samotności. Ale po takim czasie, przez jaki On się pojawia w najmniej odpowiednich momentach, przywykła i zrozumiała, że najlepiej ukrywać przed Nim swój strach. Co jej po nim, skoro i tak On zrobi co chce? Zrobi co chce a jej pokarze to albo w rzeczywistości, albo we śnie. Tak jak robił to teraz...

"Wysoki szesnastoletni chłopak, ciemny blondyn o szarych oczach, dobrze zbudowany, lubiany w swoim otoczeniu, uczeń taki sobie, członek drużyny szkolnej i chłopak jednej z najporządniejszych dziewczyn z równoległej klasy. Mimo, że ma bogatych rodziców, wspaniały dom, niby szczerych przyjaciół, wspaniałą dziewczynę a nie szanuje tego. Pod każdą nieobecność rodziców wyprawia ogromne imprezy, po których ledwo co ktoś pamięta. Wiecznie szczęśliwy. Z pozoru. Gdyby przyjrzeć się mu bliżej i uważniej, każdy zauważyłby, że gdy kłamie wyłamuje palce. Gdy się denerwuje wzrokiem ucieka w prawą stronę na ułamek sekundy. Gdy się boi chowa ręce do kieszeni i niby ostrożnie rozgląda się wokoło siebie. Tak jak teraz. Chłopak idzie przed siebie. Wokół ciemno. Jakiekolwiek światło dawał jedynie księżyc w pełni biegnący powoli po niebie. Chłodny wiatr roztrzepywał włosy nastolatkowi. On sam czuł się niepewnie. Czuł czyjś wzrok na sobie. Czuł, że ktoś go śledzi. Wcisnął ręce do kieszeni i zaczął miotać wzrokiem po bokach szukając swojego obserwatora. Wracał właśnie od swojego przyjaciela. Nastolatek wygarnął mu co o nim myśli po tym jak się dowiedział, że pieniądze mu giną od jakiegoś czasu a tamtemu przybywa nowych rzeczy. Szedł dalej. Jego dom, mimo że był wielki i wspaniały, znajdował się kilometr za lasem. Rodzice nie chcieli byś obserwowani przez sąsiadów. Dlatego dom wybudowali sobie w środku lasu, gdzie z każdej strony rozciąga się nieograniczony obszar porośnięty drzewami. Idealne miejsce na pozbycie się młodego... Nastolatek przyspieszył by jak najszybciej znaleźć się w domu i pozbyć się tego głupiego uczucia. Ale On miał inne plany. Specjalnie mocniej nastąpił na suche liście i złamał rękami gałąź. Nastolatek wzdrygnął się i już prawie biegł. Strachliwy nie był ale w takiej sytuacji chyba każdy by się przestraszył. Był w połowie tego kilometra do swojego dzisiejszego ostatecznego celu ale zatrzymał się nagle widząc przed sobą czarną postać stojącą przodem do niego. Wytrzeszczył oczy i powoli zaczął się cofać by po chwili już biec w stronę powrotną. Daleko nie zabiegł bo ta postać, czyli On natychmiastowo prawie znalazł się przy nastolatku skutecznie mu zagradzając drogę i jednocześnie go przewracając na zimną ulicę.

-Czego chcesz? - zapytał słabo wpatrując się ze strachem w górującego nad nim chłopakiem. Właściwie to ten chłopak miał około dziewiętnastu lat. On tylko wcisnął ręce do kieszeni i zaśmiał się perfidnie i kpiąco. Jak to miał w zwyczaju. Nastolatek podniósł się z ziemi. Stanął naprzeciw Niego i próbował wyrównać szybki oddech spowodowany tym zdarzeniem. To było z jego punktu widzenia jednocześnie dziwne jak i straszne. Bo ile razy takie spotkania, późnym wieczorem i z obcym i strasznie wyglądającym facetem kończą się dobrze?

-Tam mieszkasz? - zapytał On wskazując kiwnięciem głowy na nadal odległy dom. Wiedział doskonale, że tam chłopak mieszkał. Po prostu zawsze wolał się trochę pobawić z takimi osobami. Nastolatek pokiwał głową mrużąc oczy na nieznajomego. On pokiwał głową z uznaniem i zbliżył się do swojej obecnej ofiary. Poskutkowało to kolejnymi krokami chłopaka w tył.

-Czego chcesz? - warknął nastolatek mimo paraliżującego go strachu. Gdyby nie baczny wzrok nieznajomego, pewnie zacząłby się rozglądać za prowizoryczną bronią. Zawsze warto być ubezpieczonym.

-Czy to ważne? I tak to dostanę. - machnął niedbale ręką patrząc na bok -Nie robiłbym tego na twoim miejscu. - mruknął gdy nastolatek zrobił niewielki krok w bok gdyż kątem oka zauważył złamaną gałąź na poboczu i chciał jej użyć w potencjalnej obronie. -Serio chcesz to przyspieszyć? Chciałbym jeszcze pogadać. - wzruszył ramionami wracając wzrokiem na chłopaka już kompletnie sparaliżowanego. Szeroko otwarte oczy wlepił w tego przed nim, ubranego w całości na czarno. Czarne jeansy, czarna koszulka i czarna skórzana kurtka. To nadawało mu niebezpiecznego wyglądu. Do tego wszystkiego niebezpieczne rysy twarzy i czarne włosy, dłuższe zaczesane do góry a po bokach krótsze. Kości policzkowe rzucające cień na jego policzki przez ten blask księżyca. -Dobra, bo mi się z deka spieszy. - westchnął po ciszy jaka zapanowała na dłuższą chwilę -Czemu taki porządny chłopak popełnił taki błąd? - zapytał znudzony. Jego wieczna postawa. -Bo tak mnie zastanawia, czemu jesteś takim sukinsynem i się nie przyznałeś. - zaśmiał się a ten dźwięk wywołał ciarki na ciele nastolatka.

-O czym ty mówisz? - wyjąkał nerwowo.

-Wiesz przecież. - przekrzywił głowę podchodząc kilka kroków do chłopaka. Wyjął ręce z kieszeni i delikatnym ruchem jaki wykonał, zdołał przewrócić nastolatka... Kilka metrów w dal. Powolnym krokiem nadal się przybliżał. Po upadku chłopaka dało się usłyszeć trzask łamanej kości. Na pierwszy rzut oka nie było widać, że był to kręgosłup. On miał wszystko zaplanowane. Dokładnie i skrupulatnie opracowywał plan po planie. I wszystko to było bezbłędne. -Głupi nie jesteś przecież. - po tych słowach nocną ciszę przerwał bolesny krzyk nastolatka, który zmroziłby niejedną krew i sparaliżowałby niejedno ciało wywołując jednocześnie dreszcze przerażenia -Już się zamknij. - westchnął kucając przy nadal wyjącym z bólu nie do zniesienia chłopakiem -A wracając. Głupi na pewno nie jesteś, bo tak idealnie schować ciało zgwałconej i zabitej przez uduszenie dziewczyny... - pokręcił głową z dezaprobatą -Ale powiedz, sam na to wpadłeś czy pomagał ten co ci kasę kradnie? - uśmiechnął się delikatnie -Sądzę, że nie. Ale razem braliście w tym udział. Nie bój nic, nikt się nie dowie. - zapewnił klepiąc ledwie powstrzymującego się od krzyku chłopaka -Posprzątałem po was dokładnie. I po sobie też dokładnie posprzątam. Ale dopiero jak cię znajdą z rozciętym każdym kawałkiem ciała i z wyrwanym językiem. A na pamiątkę, jak zawsze, wezmę sobie twój paznokieć. - wyciągnął z kieszeni kombinerki i zwinnym ruchem złapał blaszkę paznokcia o jego kciuka i pociągnął do siebie. Wiele siły w to wkładać nie musiał bo miał nadludzką siłę. Z miejsca, skąd dopiero On wyrwał kawałek ciała chłopaka, popłynęła krew. Chłopak już się nie powstrzymywał. Krzyknął najgłośniej jak umiał już zachrypniętym głosem. Jego samego przeszły dreszcze. Łzy pojawiły się na jego twarzy i szybko spłynęły na ziemię po czym zastąpiły je nowe i nowe. I kolejne i kolejne. Czarnowłosy wstał z klęczek i popatrzył zadowolony na ból nastolatka, jaki mu zafundował własnoręcznie. -Kończymy. - warknął -Zwykle pozwalam swoim oczom dłużej patrzeć na ten piękny obrazek ale się spieszę. Także do zobaczenia kiedyś tam na dole. - uśmiechnął się. Podniósł rękę przed swoją twarz i wyprostował palce pozwalając długim i ostrym szponom wydłużyć się do kilku centymetrów. Spojrzał z satysfakcją na swoje ulubione narzędzie pracy po czym zamaszystymi ruchami poharatał ciało nastolatka.

Taki oto koniec spotkał przypadkowego gwałciciela i zabójcę, zwanego jako Owen Wels..."

Postawiła trzy kropki na końcu tego ostatniego zdania. najciężej było jej napisać imię i nazwisko tego, który w tej scenie stracił coś najważniejszego. Znała tego chłopaka. Często z kolegami przychodzili do parku, tam gdzie ona zawsze uwielbiała przesiadywać. Siadali koło wielkiego pomnika na środku parku i śmiali się wesoło i beztrosko. Ostatnio widziała do kilka dni temu. Ale nie, to co opisała jeszcze się nie wydarzyło. Ale się stanie. Bo tej właśnie nocy miała być pełnia. A ona nic nie mogła z tym zrobić. Wcześniej próbowała ale na marne. To i tak zawsze się działo.

-Już tak nie myśl. - westchnął czarnowłosy chłopak przysiadając się do niej i kładąc swoje umięśnione ramię okryte czarną skórzaną kurtką na oparcie ławki. Dziewczyna przewróciła oczami i zamknęła notes chowając go do torby. Była po lekcjach i jak zawsze przesiadywała do wieczora w parku. Tam jej się najlepiej myślało i dawało to jakieś uczucie, jakby pisząc te straszne sceny przepisywała to co podsuwała jej wyobraźnia. Kto wie, może po tym wszystkim wyda książkę i zarobi niemało... Albo jak ktoś to przeczyta to zgłosi ją jako kandydatkę na pierwsze miejsce na staż pacjenta w psychiatryku. Nie zdziwiłaby się. Kto normalny opisuje czyjeś drastyczne śmierci? -Możesz się odezwać? - odezwał się ponownie. Dziewczyna otarła łzę z kąta oka tak by nie zauważył. Ale i tak zauważył. Podniósł drugą rękę i przekręcił głowę dziewczyny w swoją stronę. Ta szarpnięciem uwolniła swój podbródek z Jego może i delikatnego uścisku ale te same ręce zamordowały wiele osób i na nich nie poprzestanie. O nie.

-Musisz to robić? - warknęła patrząc Mu w te niebieskie oczy, które nijak nie okazywało Jego natury. Jego osoby.

-Nie. Ale chcę. - wzruszył beznamiętnie ramionami. Nienawidziła Go czasami. Za taką właśnie postawę i za takie zachowanie. -Wiesz, słońce, czemu. - wyszeptał a ją przeszły dreszcze. Zbliżył usta do jej ucha i wyszeptał tak by tylko ona to usłyszała. -Bo jestem Demonem prosto z piekła. - Jego ciepły oddech odbił się o jej szyję. Po chwili już go nie było. Odszedł, zniknął. Cokolwiek. Ona została sama kręcąc głową z niedowierzaniem.

Czasem nienawidziła Go za taka Jego postawę i takie Jego zachowanie. Ale trzymała się pierwszej zasady, jakie sobie wyznaczyła już na początku.

Po pierwsze: nie okazuj strachu.

NieodpartyWhere stories live. Discover now