Rozdział II

21 2 2
                                    


-Ava?-usłyszałam delikatne pukanie do drzwi. Nie odpowiedziałam- Ava wstawaj, już 6:50. Odwiozę cię do szkoły. Tylko wstawaj, dobrze?-mama poczekała chwilę, po czym zrezygnowana zeszła na dół. Nie musiała mnie budzić. Nie spałam całą noc. Nie byłam w stanie.Ale ona tego nie wie. Wydaje jej się, że czuję się dobrze, tylko jestem nieśmiała. Że wszystko ze mną w porządku. Szkoda, że tak bardzo się myli.
Niechętnie zeszłam z łóżka. Udałam się do szafki, mijając lustro. Przystanęłam, spojrzałam na siebie-Nienawidzę cię- rzuciłam i przeszłam dalej. Założyłam czarne,wytarte jeansy i za dużą koszulę z długim rękawem. Chwyciłam torbę i zeszłam na dół.
-I jak się spało?- mama spytała z uśmiechem. Spojrzałam na nią pustym wzrokiem, na co uśmiech od razu zszedł z jej twarzy. Skierowałam się w stronę łazienki.Zamknęłam się na klucz. Podwinęłam rękaw i odwiązałam szmatę.Widok nie był zadowalający. Połowa ręki była pokryta zaschniętą krwią. Odkręciłam wodę i delikatnie zaczęłam przemywać skórę.Gdy skończyłam osuszyłam ją i spojrzałam na nią. Była cała w starych bliznach, w gojących się ranach, a także tych nocnych.Jedne były delikatne, drugie zaś naprawdę głębokie. Każdego normalnego człowieka aż boli, gdy na to patrzy. Nie mnie. Stało się to dla mnie rutyną. Rutyną, od której nie potrafiłam się uwolnić. Nie myśląc dłużej, wyjęłam z torby bandaż i obwiązałam nim nadgarstek. Starłam ciecz z polika i wyszłam z łazienki.
-Zjesz coś?- pokręciłam przecząco głową- Ava,musisz coś zjeść- głos mamy był naprawdę zmartwiony.
-Nie mam siły, żeby jeść- powiedziałam słabym, ledwo słyszalnym głosem. Mama podeszła do mnie.
-Hej... powiedz co ci jest? Wiesz przecież, że możemy o tym porozmawiać.
-Nie możemy.
-Jeśli chcesz... Jeśli chcesz, to zadzwonię do pani Emily.
-Nie!Żadnych psychologów ani psychiatrów, okej?!
-Ava...
-Wszystko jest dobrze. Możemy jechać?
-Musimy poczekać chwilę na Richiego.
-C-co? On jedzie z nami?
-Tak, muszę podwieźć go do pracy.
-Nie może sam sobie pojechać?
-Kochanie,wiesz, że nie ma samochodu.
-Ale są autobusy!- warknęłam-Jeśli on jedzie, to ja idę na pieszo.

-Uspokój się, muszę porozmawiać jeszcze z panem dyrektorem.

-Po co?

-Wyjaśnić mu parę spraw.

Nie odezwałam się więcej. Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu. Za chwilę wsiadł Richie.

-Co tam mała?-spytał patrząc na mnie z durnym uśmieszkiem na ustach. Nawet na niego nie spojrzałam- Mówię do ciebie, szmato!- dalej siedziałam cicho ze wzrokiem wbitym w siedzenie. Brunet przysunął się do mnie i złapał mnie za udo. Ścisnął je- No no, nie bądź taka nieśmiała- zarechotał i powędrował swoją ręką wyżej.Zacisnęłam kolana nie pozwalając mu na dalsze działania- Co ty sobie kurwa myślisz?!- warknął i złapał mnie za nadgarstek.Zacisnęłam oczy z bólu. Mężczyzna podniósł rękaw mojej bluzki i zobaczył bandaż. Usłyszał kroki mamy i odsunął się na drugi koniec samochodu. Drobna blondynka weszła do auta. Richie wysiadł z niego i usiadł koło niej.

-Samanta, zrób coś z nią- rzucił,gdy mama już ruszyła.

-O czym mówisz?

-O tym, że znowu udaje ofiarę i tnie się po łapskach.

Ulokowałam wzrok na drzewa za szybą. Widziałam, że mama na mnie patrzy, lecz ja nie chciałam patrzeć na nią. A w szczególności na niego-obrzydliwego kłamcę. Nienawidziłam go, z całego serca go nienawidziłam. Nie rozumiałam dlaczego mama cały czas z nim jest.Może dlatego, że nie powiedziałam, że się do mnie dobiera? Może dlatego, że i tak by mi nie uwierzyła. Dojechaliśmy do szkoły.Wyszłam z samochodu najszybciej jak to było możliwe. Dopiero przed wejściem do szkoły zwolniłam. Bałam się- nie zaprzeczę. Bałam się tego, że powtórzy się sytuacja z gimnazjum. Kiedy wszyscy szydzili z tego, że byłam "puszysta". Kiedy ludzie zaczęli znęcać się nade mną, bo wiedzieli, że jestem słaba.Byłam gorsza, byłam gruba, straciłam tatę i byłam po kilku próbach samobójczych. Nie sądzili, że w dużej mierze była to ich wina. Uważali, że to jeszcze większa frajda. Że może wreszcie tłuścioch się zabije. Niestety nie udało się. Żyłam i stałam tu, przed liceum, w którym wszystko miało zmienić się na lepsze.

Skrzywdzona przez losWhere stories live. Discover now