Rozdział 3

2.9K 179 63
                                    


Hiroshi

-Ja Cię kocham, rozumiesz?-

Łzy samoistnie wydostały się na wolność. Co ja mam zrobić? Chcę by był przy mnie, ale czy jestem gotowy na aż taki krok? To się dzieje zbyt szybko.

JEZU OGARNIJ SIE HIRO!!! -skarciłem się w myślach. Stałem tak parę minut zastanawiając się nad odpowiedzią, już miałem coś powiedzieć kiedy Kai zaczął intensywniej płakać i spojrzał mi w oczy co skutecznie zamknęło mi buzię.

-Rozumiem Hiroshi. Co ja sobie myślałem?

-To nie tak Ka-a- jego mina przerwała mi zdanie.

Spojrzał na mnie i uśmiechnął się do mnie. Jego twarz była pełna bólu.

Usłyszałem później juz tylko ciche 'Przepraszam', po czym Kai szybko uciekł. Cholera. Złapałem się za głowę.

-To nie tak miało być- powiedziałem już na głos sam do siebie.

Kai

Wiedziałem, wiedziałem, że nie może odwzajemnić moich uczuć. Musi uważać, że jestem obrzydliwy. Zepsułem wszystko. Udało mi się już tylko wycedzić ciche -Przepraszam- po czym uciekłem. Trwały już lekcje, więc nie musiałem się martwić, że ktoś zobaczy mnie w takim stanie. Na korytarzach nie było żywej duszy. Zamknąłem się w kantorku obok szkoły. Usiadłem na ziemi pod ścianą i zacząłem już na głos płakać.

Byłem taki głupi. Ufał mi, a ja? Zdradziłem go. Co we mnie wstąpiło do cholery? Przecież wiedziałem jak się to skończy. Hiroshi jest całym moim życiem, więc jaki jest sens to ciągnąć bez niego...?

Niedaleko mnie, leżała rozbita żarówka. Podniosłem jeden z ostrych kawałków szkła. Ręce mi się trzęsły. Serce waliło jak szalone.

-Bez Ciebie ja.. nie moge istnieć..-

Powoli wbiłem szkło w moją prawą dłoń. Powoli, ale starannie tworzyłem literki. Duże 'H' z zawijasami. Potem 'i' i reszta liter. Było nieco ciężko, bo ciekło strasznie dużo krwi. Twoje imię na moim ciele Najdroższy.

Hiroshi

Gdzie on jest?! Gdzie on kurwa jest?!? Biegałem jak opętany po całej szkole. Przeszukałem wszystkie zakamarki tej pierdolonej szkoły. Biegałem jak głupi po klasach wypatrując Kaia. Wszyscy sie na mnie patrzyli, jakbym dopiero co z psychiatryka wyszedł. Biegnąc po korytarzu na pierwszym piętrze wpadła mi do głowy myśl. "KANTOREK". Kai bądź tam. Zmieniając kierunek szybko pobiegłem tam. Drzwi były zamknięte, ale ze środka można było usłyszeć szlochanie. Kai.. Zraniłem go.

-Kai, wiem że tam jesteś. Otwieraj bo wyważę te drzwi.-

-Nie chcę...-

-Kai proszę... Jeżeli mnie kochasz, to otwórz je. Dla mnie..-

Drzwi się uchyliły a ja zobaczyłem Kaia. Cały się uradowałem, ale coś było nie tak. Jego prawa ręka cała ociekała krwią.

-Coś Ty zrobił?!

-Jestem Twój. Naznaczyłem się. - Chłopak podniósł do góry kończynę, pokazując mi widniejący na niej napis. Odwrócił ode mnie wzrok.

-Kai...- Wzrokiem szukałem narzędzia, którym zrobił sobie krzywdę. Wyryłem sobie na ręce 'Kai'. Po czym podszedłem do niego uśmiechając się. Przytuliłem go. Wyszeptałem mu do ucha -Zostań ze mną. Kocham Cię Kai..

Skryte Uczucie (yaoi)Where stories live. Discover now