Cały dzisiejszy dzień lało jak z cebra. Gdy tylko skończyłam lekcję, ruszyłam biegiem do domu. Nawet torba trzymana nad głową nie uchroniła mnie przed przemoczeniem. Po przekroczeniu progu mieszkania, natychmiast skierowałam się do mojego pokoju. Rodziców jak zwykle nie było. Mogłabym się założyć, że wrócą dopiero późną nocą. Odłożyłam torbę na podłogę i zaczęłam ściągać mokre ubrania. Szybko przebrałam się i usiadłam na parapecie. Oparłam głowę o zimną powierzchnię szyby. Wpatrywałam się w niebo. Wszędzie dookoła robiło się już ciemno.
Przyglądałam się kroplom spływającym po szkle. Pozostałam w tej pozycji dłuższą chwilę. Zamknęłam oczy, wzdychając. Kiedy je otwarłam zobaczyłam spadającą gwiazdę. Kąciki moich ust delikatnie uniosły się. Ponownie przymknęłam oczy. Czemu nie spróbować? Może moje życzenie się spełni?
Wyprostowałam się i zaczęłam myśleć, o co mogłabym poprosić. Głęboko odetchnęłam. Powiedziałam szeptem: „Chciałabym, aby jutro było inaczej. Niech nic nie będzie takie jak zazwyczaj."
Głośno wypuściłam powietrze z płuc. Zeszłam z miejsca, które zajmowałam. Położyłam się w łóżku i znowu zaczęłam rozmyślać. „Co zrobić, aby moje życie się odmieniło? Może los szykuje dla mnie coś innego?" Po chwili zapadłam w sen...
Rano obudziło mnie ostre światło, padające na moją twarz. Podniosłam powieki, ale od razu musiałam zmrużyć oczy. Po przyzwyczajeniu się do oświetlenia, usiadłam i podparłam na rękach. Wstrzymałam oddech, kiedy poczułam pod dłonią coś dziwnego. Znajdowałam się na wielkiej polanie. Wokół mnie rosły wysokie drzewa, a ja leżałam na trawie.
Gwałtownie podniosłam się na nogi. Zaczęłam szybko oddychać. Kręciłam się w koło, próbując zorientować się, gdzie jestem. Nie widziałam tutaj ani jednej żywej duszy. Znalazłam się w lesie, chociaż pamiętam, że kładłam się do łóżka. I dodatkowo ciągle miałam na sobie piżamę. Stanęłam w miejscu, słysząc dźwięk łamiącej się gałązki. Próbowałam ustalić skąd dobiegał.
- Nie lękaj się, pani.
Podskoczyłam słysząc czyjś głos. Szybko odwróciłam się w stronę skąd dochodził. Przede mną stał biały koń. Zdezorientowana dyskretnie spojrzałam czy nikogo nie ma obok niego. Nie dostrzegłam żadnego człowieka. Czy ktoś robi sobie ze mnie żarty? Przecież to niemożliwe, żeby koń mówił!
- Oczekiwaliśmy cię już od długiego czasu.
- Czym ty jesteś? - mój głos drżał. Cofnęłam się o kilka kroków do tyłu. Czułam, że nogi mam jak
z waty.
- Jestem Maks, nadworny pegaz. Przez wiele lat służyłem na dworze królewskim.
Dopiero teraz przyjrzałam mu się. Na jego grzbiecie faktycznie znajdowały się skrzydła. To musiał być sen. Pegazy nie istnieją! Czułam jak ciemnieje mi przed oczami. Nogi ugięły się pode mną. Ostatnie co pamiętam to to, że upadłam na ziemię. Po chwili wokół mnie była tylko ciemność.
Kiedy ponownie się obudziłam, znajdowałam się w jakimś pokoju. Było tutaj ciemno, ale bardzo ciepło i przytulnie. Powoli usiadłam, czując, że kręci mi się w głowie. Dotknęłam czoło ręką. Wygrzebałam się z pościeli i stanęłam na chwiejnych nogach. Podeszłam do drzwi. Już miałam chwycić za klamkę, kiedy otwarły się przede mną. Odskoczyłam do tyłu. W przejściu stała pulchna, niska kobieta. Na mój widok szeroko się uśmiechnęła.
- W końcu się obudziłaś. Kiedy Maks cię tu przyprowadził, strasznie mnie wystraszyłaś.
- Kim pani jest?- zapytałam nieśmiało.
- Oh, przepraszam! Gdzie moje maniery? - delikatnie uderzyła się w głowę. - Jestem Aria.
- Amelia.- ciągle patrzyłam na nią niepewnie i chyba to zauważyła.
CZYTASZ
Beyond reality ✔
FantasyNastoletnia Amelia marzy o zmianie swojego życia. Pewnego wieczoru, widząc spadającą gwiazdę, wypowiada życzenie. Kiedy budzi się następnego dnia znajduje się w zupełnie innym świecie, w którym jako pierwszego spotyka mówiącego pegaza. Jej zadaniem...