Rozglądam się po korytarzu. Wszystko jest... takie samo. I znowu te przeklęte dzieci. Nienawidzę jak się drą. Strasznie mnie to irytuje.
Rozglądam się w poszukiwaniu znajomej twarzy. Nikogo nie znam i chyba nie chcę poznawać. Jestem skrepowana. Nie wiem co mam robić. Jakże uprzejmy Pan otworzył mi drzwi do świata wariatów, po czym zostawił mnie tu na pastwę losu, pokazujac jedynie moją salę. Nagle czuję, że ktoś puka mnie w plecy. Dopiero teraz uswiadamiam sobie, że stoję w bezruchu odkąd tu weszłam.
-Jesteś tu nowa? Mam na imię Syntia. - chuj mnie to obchodzi, Kai. Patrzę na rudą i próbuje się uśmiechnąć, nie wychodzi. Zanim się postrzegam, dziewczyna zaczyna krzyczeć na cały głos - Nowe przyjęcie! Chodźcie!
Dzięki, Syntia. Już Cię nie lubię. Nagle cała zgraja ludzi mnie okrąża. Nienawidzę takich sytuacji. Muszę się wydostać z tej puapki.
-KAI! Kai, wróciłeś do nas! - Krzyczy ktoś zza moich pleców. Próbuje skojarzyć sobie ten głos, kiedy nagle zostaję mocno przytulna. Monia. A jednak jest ktoś znany.
Cieszę się, że jest tu Monika. Jesteśmy jak rodzeństwo. I z wyglądu i z charakteru.
-Pani Beatko! Pani zobaczy! KAI wrócił. A nie mówiłam, że nie minie miesiąc jak znowu tu trafi? - Monia naprawdę się cieszy. Uśmiecham się mimo tego, ze wcale nie mam powodu. - Jaką masz salę?
- Czwórka.
- Moja sala! Masz łóżko obok mnie.
Poprawiam okulary na nosie i robię z ustami coś, co ma przypominać uśmiech. Naprawdę chciałabym się teraz uśmiechnąć i powiedzieć, ze się cieszę, ale... Nie mam siły.
Witam się z ludźmi, którzy wytrwali do końca tej sceny. Ola, Marika, Andrzej, Michał, Daren. Okay. Nie ma co dłużej stać na korytarzu, chyba czas się rozpakować. Wchodzę do sali, w której znajdują się cztery łóżka, kazde ma po stoliczku, a w rogu stoi szafa. Nie mam wiele rzeczy, więc wyrabiam się w piętnastu minutach. Co ja mam teraz robić? Nie mam telefonu, musiałam oddać. Mam książki, ale nie skupię się na niej, nie ma szans. Wychodzę na korytarz, gdzie jak zwykle jest głośno. Mruczę pod nosem jakąś piosenkę, która utkwiła mi w pamięci. Zastanawiam się nad sensem mojego życia. Poważnie, jaki jest sens utrzymywać się przy życiu skoro nie lubimy w nim nic?
-Cześć. Jestem Michelle. - Dopiero po kilku sekundach uswiadamiam sobie, że jakaś brunetka chce się ze mną przywitać.
-K-Kai. - Kurwa. Jąkam się.
Dziewczyna jest w podobnym wzroście do mnie, więc bez problemu zauważam, że ma szaro-zielone oczy. Nosi okulary. Włosy ma rozpuszczone.
-Pogadamy? - Zadaje pytanie. Nie wiem czemu, ale zgadzam się, mimo, że z nikim innym nie chciałam rozmawiać, gdy to proponował.
Ta dziewczyna jest... inna od wszystkich. Widzę to i chcę poznać tą dziewczynę.
CZYTASZ
Why Me?
Teen FictionKolejny raz trafiam do szpitala psychiatryczbego. Historia zaczyna się od nowa.