Rozdział 2

1.4K 69 16
                                    


Na dworze powoli zapadał wieczór. Słońce skryło się za koronami drzew, ostatnimi

promieniami oświetlając horyzont, który przybrał barwę płomieni. Ogród świątynny przycichł jakby, jedynie para zielonych, niewielkich żab rechotała raz na jakiś czas, jakby witając nadchodzące cienie.

Aomine odetchnął głęboko, siedząc na mostku przed drzwiami swojego pokoju.

Wpatrywał się beznamiętnie w drzewo kwiatu wiśni, stojące tuż nad stawem, leniwie pochylające swe gałęzie nad taflą wody. Wiedział dobrze, że Kise obserwuje go, stojąc na dziedzińcu i nabierając wody ze studni.

Tyle myśli kotłowało się w jego głowie. Dopiero co zawitał w stare strony, a już wpadł w

kłopoty. Może nie takie, które narażały jego życie na niebezpieczeństwo, jednak nierozwiązane problemy nie dawały mu spokoju.

A sprawa Kise, skomplikowana dodatkowo spontanicznym pocałunkiem, należała do

tych, które musiał poukładać i znaleźć rozwiązanie.

Po pierwsze, pytanie kim był Kise wciąż go dręczyło. Nieważne jak daleko sięgał

pamięcią w przeszłość, nie był w stanie przypomnieć sobie, by kiedykolwiek wcześniej się spotkali. Kolejną sprawą było to, że blondyn chciał zostać jego uczniem. Byli w tym samym wieku, ale prawdopodobnie różnica ich sił różniła się ogromnie. Mimo to, Aomine nie był pewien, czy nadawał się na Mistrza. W końcu wciąż był młody.

I ostatnia rzecz, prawdopodobnie najważniejsza – sam Kise. Było w nim coś, co

przyciągało Aomine, nawet po tym, jak dowiedział się, że nie jest kobietą. Jego uroda nie zmieniła się przez to, nadal wyglądał pięknie z przydługimi włosami opadającymi po obu bokach głowy, ze złotymi oczami o długich, ciemnych rzęsach, z ustami wąskimi, lekko zaróżowionymi i wilgotnymi, jakby tylko czekającymi na pocałunek...

Czy możliwe było, by zauroczył się w chłopaku? By zainteresował się nim pod tym

szczególnym względem? Lubił kobiety, nawet bardzo, jednak Kise emanował jakąś specyficzną aurą, niemożliwą do określenia, która przyzywała go niczym znane od wieków „światełko w tunelu".

Pytanie tylko, co jest na jego końcu?

- Aomine-kun?

Poderwał się z cichym krzykiem ze swojego miejsca i cofnął kilka kroków, patrząc w

oniemieniu na stojącego przed nim błękitnowłosego chłopca. Nie słyszał jego kroków, nie wyczuł jego obecności, chociaż przecież zawsze zachowywał czujność, także w momentach głębokiego zamyślenia, nawet w świątyni Mistrza Akashiego, gdzie przecież nic mu nie groziło.

- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć – powiedział Kuroko, choć nie wyglądało na to, by naprawdę było mu przykro.

- Z-zaskoczyłeś mnie...- wystękał ciemnoskóry, podnosząc się.- Uhm...nie wyczułem cię...

- Byłeś zamyślony.- Bardziej stwierdził niż zapytał.- Przeszkadzam?

- Nie, skąd...- westchnął Aomine, obrzucając go bacznym spojrzeniem. Wyglądało na to, że chłopak nie skończył treningu: wciąż miał na sobie kimono i daishou*, w dodatku był odrobinę spocony.- Kuroko, tak?

- Tak, Kuroko Tetsuya.- Ukłonił się przed nim grzecznie, a potem wyprostował i patrzył na niego uważnie.

- Więc...o co chodzi?

Ostatni Samuraj ||Aomine x Kise||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz