Rozdział I cz. 1

79 2 1
                                    


Oczami Esmelardy

Od urodzenia mieszkam na wysypisku. Wychowałam się tam, to mój dom i całe moje życie. Jestem Esmeralda Cruz, a mówią na mnie Kotka, dlatego, że jestem sama, wychudzona i brzydka. Mam kotka Księcia, jest ze mną od zawsze, to mój najlepszy przyjaciel i powiernik moich tajemnic. Ma jasne zielone oczy i czarną sierść. Czarny to mój ulubiony kolor. Mieszkam w rozwalającym się domku razem z moją opiekunką i wychowanką Panią Doną Ritą, jej wnuczką Ines, oraz z moim przybranym bratem Carlosem, mówimy na niego Cenetevito. Każdy z nas ma swoje przezwisko i to nim się posługujemy. Mam też swoją przyjaciółkę La Jaroche i Damiena. Damien jako niewielu z dzieciaków z wysypiska chodzi do szkoły. Ja się nie uczę dlatego, że nie mamy pieniędzy na szkolę, nie umiem też ani pisać ani czytać. Bardzo bym chciała się Edukować, ponieważ mam w planach wyrwać się z tego wysypiska i coś osiągnąć, a później moich najbliższych wyciągnąć z nędzy. Na razie muszę poprzestać na marzeniach, może pewnego dnia się spełnią, modlę się o to każdego dnia. Teraz muszę iść na żebry po to alby móc coś zjeść wieczorem, by nie zasnąć głodna, ale też żeby zarobić by Pani Rita byłą zadowolona i by mnie nie biła ani nie krzyczała na mnie. Bardzo nie lubiłam tego. Gdy tylko się jej postawiłam oberwałam od niej siarczystym liściem w twarz. Cantavito była strasznym cieniasem, dlatego zawsze wszystko jej oddawał i często szedł spać z pustym żołądkiem. Pani Rita powinna pracować, bo jest w takim wieku, że jeszcze dałaby rady, ale nie ona woli wysyłać nas na zarobek, żeby ona i jej wnuczka miały co jeść, a ona to już się nie martwi. Ale po co ma się martwić o nie swoje dzieci. Wystarczy, że nas wychowała żebyśmy mogli dla niej pracować. Wiem, że nie trafiłam na śmietnisko dlatego, że rodzice mnie nie chcieli, bo chcieli, ale mój tata ponoć zmarł albo zaginął, a mam zmarła jakiś czas po tacie. Wiem, ze moja mam miała na imię Blanca i była artystką, ale taty imienia nigdy nie poznałam.

Oczami Pabla

Miałem szczęście mając taką rodzinę. Jestem Pablo Martinez Negrete, chodzę o gimnazjum, interesuję się sztuką i literaturą. W przyszłości chciałbym być malarzem lub pisarzem. Mój tata Agustin wzięty i ceniony prawnik, a mama Lorenza to gospodyni domu. Mam dwójkę rodzeństwa, starszego brata Mariano i młodszą siostrzyczkę Virginię. Jest ona niewidoma od urodzenia, dlatego nie wie jak ten świat wyglądać, ale potrafi go sobie wyobrazić, bardzo ją kocham. Mamy dużą willę, jesteśmy strasznie bogaci, ale mi jakoś nie zależy na pieniądzach w przeciwieństwie do Mariano. Mamy swoją służbę oraz kierowcę, który codziennie odwozi i przywozi nas ze szkoły, lub zabiera tam gdzie tylko chcemy. Z mojego pokoju rozchodzi się widok na wąwóz. Często stoją w oknie i obserwuję jak bawią się w nich dzieci. Też bym tak chciał, ale moja mama jest strasznie surowa i nie pozwala mi na to. Uważa, że skoro jesteśmy lepsi musimy się obracać z ludźmi z wyższej sfery, ale mi na tym nie zależy. Dla mnie każdy człowiek jest taki sam, nie ma dla mnie podziałów na lepszych czy gorszych, bogatych lub biednych. Taka sama jest moja siostra, za to kocham ją jeszcze bardziej.

-Fajnie byłoby się z nimi pobawić. Zwłaszcza z tą dziewczynką

-Czas jechać do szkoły Pablo- woła mnie moja mama, nie chce żebym się spóźnił

-Już idę mamo!

Wziąłem plecak do ręki i poszedłem pożegnać się z mamą

-Niech bóg nad Tobą czuwa, kochanie

-Pa mamo. Już nas nie ma – krzyknął Mariano i podleciał do samochodu

Z samochodu uśmiechnąłem się do mamy i posłałem jej całusa tak samo oni mi. Po czym odjechaliśmy

La Gata (Kotka)Where stories live. Discover now