Rozdział 2

50 9 1
                                    

Pamiętam jakie były krzyki, że nie można mieć dwóch narzeczonych. Szczególnie się tym nie przejąłem.

Wpatruję się właśnie w moich wybranków. Oni że szczęściem i miłością patrzą na siebie i na mnie. Ja z wrażenia na chwilę przestałem oddychać.

-Będzie to dla nas zaszczyt, wasza książęcamość - niespodobała mi się odpowiedz Abraxasa.

-Skoro jesteście zaręczeni to powinniście się bliżej poznać. Antaresie, skarbie, zaprowadz ich, proszę, do twojego pokoju.

-Chodźcie za mną.

Przez całą drogę milczeliśmy. Nie mogę uwierzyć, to naprawdę się dzieje.

Jesteśmy w moich komnatach. Rozsiedliśmy się na łóżku.

-To może ja zacznę - odezwał się Kazuki. - Jak dobrze wiesz, jestem z kraju Sora co po japońsku oznacza niebo. Władam wodą i wiatrem.

-Pochodzę z kraju Neragi co po indonezyjsku oznacza piekło. Mam skrzydła, więc władam powietrzem, inni mówią, że noszę zemstę. To prawda, ale teraz robie to rzadziej.

-Jak wiecie pochodzę z Sihiir co oznacza magia. Jedynym co władam to czystą mocą i łukiem.

Tak rozpoczęła się nasza rozmowa. Siedzieliśmy tam cały dzień i nadal nie brakowało nam tematów. Dopiero jak sen mnie zaczynał nurzyć a chłopcy to zauważyli, stwierdzili:

-Antaresie, widać, że jesteś śpiący. Połóż się. My będziemy iść do swoich komnat.

-Nie idźcie. Położycie się ze mną? Proszę?

-Ah, książę. Jesteś naprawdę niesamowity. Dobrze, tylko zdejmiemy szaty.

Całą noc spędziłem w objęciach moich ukochanych. Jakiś miesiąc później mieliśmy ślub, na który przyszło mnóstwo osób z różnych krain. Ale w tym czasie wydarzyło się coś, czego nikt nie przewidział. Wśród mieszczan Sihiir pojawili się ŁOWCY. Zbrodniarze, którzy chcieli wszystkie istoty szlachetnego pochodzenia wybić i zająć władze w Sihiir. Jest ona położona na samym środku. Gdyby tutaj przejęli władze, w garści mieliby resztę miast.

SihiirOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz