Rozdział III

20 0 0
                                    

Ciemność. Tylko to widziałam po otwarzeniu oczu.
-Luke?- zapytałam ponieważ chciałam być pewna, że nadal stoi obok mnie, ale nie odpowiedział.-Luke?- powtórzyłam chisterycznie.
Nagle w tej ciemności coś się ruszyło, zmierzało w moim kierunku, pisnęłam.
Wiedziałan tylko, że coś jest na przeciwko mnie ponieważ poczułam czyiś oddech na swojej skórze. Byłam tak przerażona, że nie mogłam się ruszyć ani nic powiedzieć. Coś zbliżyło się niemiłosiernie do mnie i dopiero teraz poczułam ten zapach...
-Ty idioto!- krzyknęłam, a chłopak się roześmiał, a ja odetchnęłam z ulgą.
-Takie to zabawne?!- zirytował mnie. Bałam się jak cholera, a on perfidnie się zemnie nabijał.
-Spokojnie- powiedział przez śmiech. Dopiero teraz zorientowałam się, że nie jesteśmy pogrążeni w egipskich ciemnościach tylko znajdujemy się w jakimś tunelu?
-Gdzie my do cholery jesteśmy?- zapytałam wściekła i zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu.
Było to okrągły, długi korytarz. Jego ściany były oblepione ciemno-zieloną mazią, która wyglądała ochydnie. Na suficie wisiały stare lampy, każda połączona grubym kablem prowadzącym w głąb korytarza wraz ze światłem. Posadzka była lekko mokra, było słychać gdzieś w oddali rury, wodę...
-To akurat stary korytarz przeciwpożarowy, który był używany w czasie II wojny światowej. Każdy twierdził, że został zburzony, ale my znaliśmy prawdę, w końcu żyję się te kilkaset lat...- powiedział z roztargnieniem i ruszył w głąb korytarza.
-A ty dokąd?- stałam nadal w tym samym miejscu i przyglądałam się chłopakowi.
-To tylko zmyła, nasz prawdziwy dom jest wewnątrz. Wskazał dłoniom cimność i ruszył dalej, a ja nie mając wyjścia i w sumie wyboru ponieważ nie było tu żadnych drzwi, ruszyłam szybkim krokiem za wampirem.

Czułam się kompletnie zmylona. Jeszcze kilkanaście godzin temu nabijałam sie z brata, że czyta to szajstwo o wampirach, a teraz ja byłam w tej sytuacji, kiedy każdy mógłby mnie wyśmiać gdybym powiedziała mu, że zostałam uprowadzona przez wampiry i w ogóle nie płacze i nie prubuję uciec. Jestem nienormalna pomyślałam. I dopiero w tym momencie sobie to uświadomiłam...
-Czekaj.-powiedziałam twardo i zatrzymałam się. Luke zrobił to samo i spojrzał na mnie z dezaprobatą.
-Słucham- powiedział znudzony.
-Ile będziecie mnie tu trzymać?- w tym momencie byłam przerażona. Co pomyśli mama kiedy dowie się co stało w szkole, a mnie jeszcze tam nie ma?!
-Chyba nie myślałaś że zostaniesz tutaj 5 min, a następnie cię wypuścimy i wszystko wróci do normy jak gdyby kompletnie nic się nie stało co?- patrzał na mnie czarnymi oczami i w ogóle nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy. Zero. Zniknął chłopak, którego uwarzałam za 10% mojego ratunku i bezpieczeństwa... Zaczęłam się domyślać, że wszystko co mi wciskał było jednym, wielkim kłamstwem, a jak głupia sądziłam, że chodź trochę jest interesujący i ochroni mnie na przykład przed takim potworem jakim był Gabe.
Zaczęłam się cofać nie odrywając od niego wzroku.
On w ogóle się nie ruszał, a odwróciłam się gwałtownie i zaczęłam biec. Dobrze wiedziałam, że brne do nikąd, ale bałam się. Dopiero teraz w stu procentach poczułam strach, smutek, bezradność, że tak naprawdę mogę tu umżeć w wieku szesnastu lat.
-Wiesz, że to bez sęsu, wracaj!- krzyknął za mną Luke, ale nie miałam zamiaru wracać. Jedyne co zrobiłam, to zatrzymałam się i zastygłam tak ciężko oddychając. Nie odwracałam się, na pewno nie pójdę dobrowolnie...
Przez kilka następnych chwil nic się nie działo. Żadnych ruchów, żadnych dźwięków, kompletnie nic. Wiedziałam, że gdy się obrucę on tam będzie, a ja tego nie chciałam.
-Będziesz tak stała i co?- był blisko, za blisko. Poczułam jego oddech ma mojej szyi i automatycznie dostałam dreszczy.
-Nigdzie nie pójdę- powiedziałam szeptem dysząc. Nie wiem czy to jakaś kolejna wampirza cecha czy zwykła reakcja na bliskoś przystojnego chłopaka.
-Jesteś tego pewna?-szepnął i odgarnął moje ciemnobrązowe włosy na prawą stronę po czym zadał lekki, praktycznie niewyczwalny, zimny pocałunek na mojej szyi. Zadrżałam. Mój umysł krzyczał abym się wycofała, ale ja stałam jak wbita w ziemię i delektowałam się tym uczuciem. Nie myślałam reacjonalnie. Nie! Krzyknęłam w myślach i od razu się od niego odsunęłam. Oddychałam szybko i płytko.
-Jestem pod wielkim wrażeniem- stwierdził mając diabelski uśmieszek na twarzy.- Naprawdę masz w sobie jakąś tarczę. Każda dziewczyna, którą tak urabiałem już dawno była moja, a ja spokojnie mogłem ją puknąć i sącząc ich ciepłą, i przepełnioną porządaniem krew natomiast ty... Nic. Jedynie wzrósł ci puls, a krew zaczęła gwałtownie płynąć i to wszystko. Niesamowite.

Nie wiedziałam co powiedzieć, on jest szalony.
-Jesteś nienormalny- powiędziałam drżącym głosem.
-Pamiętaj- podszedł do mnie w mgnieniu oka i teraz dzieliły nas już tylko centymetry-nie skrzywdzę cię-nachylił się w strone mojej szyi i nim chciałam jakoś zareagować jego kły się wysunęły i ostre jak igły wbiły się w moją szyję. Wydałam z siebie dźwięk, nie był to krzyk tylko jęk. Traciłam się, kręciło mi się w głowie. Nagle moje nogi ugieły się podemną jak gdyby były z waty. Wiedziałam, że upadnę, ale zamiast tego poczułam silne ręce otaczające moje ciało. Jedyne co zdąrzyłam zobaczyć to Luka umazanego lekko moją krwią, a natępnie ciemność i jego głos.
-To było dla twojego dobra.

NieprawdopodobneWhere stories live. Discover now