~AppleJack~
Jak co roku, na przełomie lata i jesieni zaczął się sezon jabłkowy. Oznacza to oczywiście skupowanie ton owoców przez kucyki z całego kraju. Dla mnie jako farmera zajmującego się uprawą owych plonów stanowi to wielki zysk, ale również ciężką prace. W końcu nic nie zrobi się samo, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Prawdę mówiąc sprawia mi to ogromną przyjemność, więc lepszą nazwą dla owego obowiązku jest raczej hobby. Razem z Big Mac'iem, mamy naprawdę wiele na głowie. Oprócz jabłuszek w surowej formie, produkujemy również rożnego rodzaju napoje, takie jak cydr, czy zwykły sok. Na ten pierwszy z roku na rok jest coraz większy popyt, więc nie próżnujemy. Sprzedajemy również domowej roboty ciasta, dżemy i konfitury. Jako, że nie mam dużego talentu do piekarskich wyrobów pałeczkę przejmuje babcią Smith, której z chęcią pomaga Apple Bloom. Odkąd siostra zdobyła swój wymarzony znaczek, ma o wiele więcej wolnego czasu, który wykorzystuje do podtrzymywania rodzinnego biznesu. Liczy się każda, nawet ta najdrobniejsza pomoc. Apple Bloom nadal czynnie działa w znaczkowi lidze, ale tylko jak mentorka. Przybywa coraz więcej zainteresowanych kucyków, które marzą o odkryciu pisanego im przeznaczenia. Jak ona szybko dorosła. Jeszcze niedawno raczkowała w pieluszkach, a dzisiaj jest już samodzielną klaczką.
Odkąd światu nie zagraża żaden niebezpieczny, czy nieobliczalny tyran mamy spokój. Tak, spokój to dość delikatnie powiedziane. Od kiedy Twilight została Księżniczką ma o wiele, wiele więcej na głowie, o czym nie wątpię. Natłok obowiązków tak bardzo ją przerósł, że musiała przenieść się na stałe do Canterlotu. Na jej miejscu zrobiłabym pewnie to samo, w końcu to stolica i większość jej zleceń dotyczy właśnie tego miasta. Niestety przeprowadzka wiązała się oczywiście z ograniczeniem wspólnego czasu. Niegdyś nasz tak dobry kontakt, zmalał do minimum. Raz na jakiś czas udało mi się wysłać list pytając czy wszystko w porządku, albo jak sobie radzi, ale nie była to żadna większa korespondencja. Wszystkie strasznie się oddaliłyśmy. Rainbow Dash, wstąpiła do Wonderbolts. Spełniła marzenia, co tu dużo mówić. Od dawna nie widziałam jej w Ponyville. Co jakiś czas tylko wpada i pomaga mi w sadzie lub organizujemy przyjacielskie wyścigi. Trochę mi tego brakowało, dawno nieczułam powiewu wiatru w grzywie i tego błogiego uczucia wolności. Równie dotkliwie brakuję mi Pinkie, która nie mieszka już z państwem Cake w Cukrowym Zakątku. Ostatnio pojechała odwiedzić krewnych i zapowiada się, że za szybko nie wróci. Dzięki jej niesamowitemu entuzjazmowi i gigantycznym pokładom energii zdołała pogodzić skłóconą rodzin. Natomiast Fluttershy, zaszyła się w swoim królestwie i zajęła zwierzakami, nic nowego. A Rarity...Rarity nadal mieszka w butiku, ale nie widuje jej zbyt często. Wiem tylko, że jej biznes co raz bardziej się rozkręca i kilka razy do roku wyjeżdża na różne gale, czy spotkania.
Weszłam ospale do domu i zamknęłam za sobą ciężkie drzwi. Za mną minął cały dzień ciężkiej pracy w sądzie, nie można próżnować w tak ładną pogodę. Zdjęłam kowbojski kapelusz i położyłam go na machoniowym stole strzepując kurz. To jedyna rzecz, która pozostała po moich rodzicach... Oprócz mnie w domu nie było żywej duszy. Big Mac, razem z Apple Bloom i babcią pojechali do cioci Apple Rose, a ktoś przecież musi pilnować dobytku. Jeśli chodzi o Winone, to biega i szaleje zapewne na dworze. Ściągnęłam brudne kalosze i poszłam przygotować sobie herbaty. Po ciężkim dniu pracy, każdy ma chyba prawo odpocząć. Chociaż nie jestem wielką fanką wolnego czasu, to wiem, że przepracowanie to nie za ciekawe doświadczenie. Wzięłam przygotowany napój i usiadłam delektując się jego smakiem. Nie codziennie mogę posiedzieć i spokojnie pomyśleć. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi i zaintrygowana podeszłam do źródła dźwięku. Nie sądzę, aby rodzinka wróciła tak wcześnie, ten wypad planowany był co najmniej do wieczora. Delikatnie je uchyliłam i zobaczyłam kucyka, którego na pewno bym się tu nie spodziewała. Serce lekko podskoczyło mi w klatce piersiowej i podrapałam się nerwowo po grzywie.
- Rarity...nie spodziewałam się tu ciebie... to znaczy miło cię widzieć - lekko zdziwiona i zestresowana spróbowałam zachowywać się normalnie. Klacz obdarowała mnie olśniewającym uśmiechem i poprawiła perfekcyjnie ułożony kok.
- Och Apple Jack, tak dawno się nie widziałyśmy - jednorożec delikatnie mnie objął - przepraszam za niepoinformowanie Cię wcześniej, o dzisiejszej wizycie, ale w związku z przyjęciem miałam tyle na głowie. Mogę wejść?
- Och, tak, tak oczywiście - gestem kopytka zaprosiłam ją do środka i powiesiłam wytworny płaszcz - proszę, rozgość się.
- Bardzo tu u ciebie ładnie - kucyk usiadł przy stole rozglądając się po wnętrzu.
- Coś do picia? Soku? Herbaty?
- Poproszę wodę. W miarę możliwości próbuje utrzymywać zgrabną sylwetkę - podałam jej szklankę cieczy i zajęłam miejsce na przeciwko, popijając już letnią zieloną herbatę
- A więc co Cię tu sprowadza? Nie mamy wielu gości na farmie - łagodnie zaczęłam rozmowę. Klacz przestała oglądać pomieszczenie i spojrzenie niebieskich oczu spoczęło na mojej osobie.
- Jeszcze raz przepraszam za nagłe najście kochana. Normalnie wiedziałabyś przynajmniej tydzień wcześniej, ale przez tą informacje nie miałam innego wyjścia - ciekawiła mnie wcześniej wspomniane przyjęcie i tak nagła informacje, ale intuicja kazała mi poczekać do końca wypowiedzi Rarity - mam dwie propozycje i jedną prośbę.
- Zacznij od prośby.
- Na czas przyjęcia nie mam z kim zostawić Sweety Belle. Rodzice wyjechali, a nie mam innych krewnych. Czy mogłaby przenocować tutaj. Wiem, że dobrze dogaduje się z Apple Bloom, więc mam nadzieję, że to nie kłopot.
- Nie żaden problem. Apple Bloom, już od dawna chciała ją zaprosić. Nie dawała mi spokoju. Uwierz mi Rares, dla mnie to też wyjdzie na korzyść - miałam wrażenie, że po wypowiedzeniu przezwiska na kucyka jej mina trochę się rozpogodziło. Nazwałam ją tak od pamiętnego nocowania u Twi, od razu się przyjęło.
- Świetnie, więc ustalone! - Rarity klasnęła kopytkami i dzięki obłoczkowi magii wypiła duży łyk wody.
- A co z tymi propozycjami?
- Po pierwsze, może chciałabyś pojechać ze mną. Wynajęłam karocę i myślę, że dość szybko przywiezie nas na przyjęcie. To najlepsza firma, którą znalazłam w ogłoszeniach, a przeszukałam ich sporo. Pytałam też Fluttershy i Pinkie, ale one już mają zorganizowany transport. Po drugie...zastanawiałam się czy nie chciałabyś może, żebym zaprojektowała Ci kreację na ślub, oczywiście za darmo. Chętnie zrobię też makijaż i fryzurę - Rarity praktycznie na jednym oddechu wyrecytowała ciąg wyrazów.
- Chwilka, jaki ślub - moja ciekawość osiągnęła szczyt.
- No, jak to jaki ślub?! Przecież w środę Twilight wychodzi za mąż!Hej! Postanowiłam zacząć to opowiadanie od początku. Trochę się pozmieniało, ale jest za to więcej tekstu. Mam nadzieję, że się wam podobało. Następny rodział już niedług, ponieważ mam teraz ferie i czas, czy brak wolnego czasu nie są moimi przeciwnikami.
Komentujcie i gwiazdkujcie, to naprawdę motywuje do dalszego pisania!
CZYTASZ
Rubiny i Szafiry | RariJack
FanfictionHistoria ukazuje, spojrzenia na świat dwóch przyjaciółek: Rarity i Apple Jack. Pierwsza prowadzi butik, a druga wraz ze swoją rodziną, zajmuje się farmą Sweet Apple. Kucyki mją odmienne charaktery, ale w głębi są sobie naprawdę bliskie. Jak potoczą...