Rozdział 2

19.7K 1K 296
                                    

Ogarnęły mnie ciemność i totalna pustka. Ostatni raz czułam się tak, kiedy zostałam uśpiona przez nieprzyjemny zastrzyk w szyję, ale nie raczyłam pomyśleć, że znowu będę przechodzić coś podobnego. Moja dusza gdzieś chyba zniknęła, chociaż daleko ode mnie świecił się mały punkcik. Wyglądałam jak obraz nędzy i rozpaczy. Nagle w coś uderzyłam lub coś uderzyło we mnie.

Przez kilka sekund słyszałam cichy dźwięk silnika, a za rozpływającym się szklanym wzrokiem ujrzałam ciemny bagażnik, który oświetlany był przez dwa światła. Po kolejnym lekkim oddechu ponownie zabrał mnie mrok.

Jeszcze dłużej siedziałam w czerni, która nie pozwoliła nawet na ruch ręką. Chciałam odzyskać pełną świadomość oraz siłę w kończynach, bo wszystko było strasznie nieznośne i nieprzyjemne. Przez chwilę bałam się, że już tak zostanie i będę latać w tej pustce do końca swojego życia.

Po kolejnym spojrzeniu w jasny punkt stwierdziłam, że chyba się przybliżył. Miałam dosyć wyczekiwania, dlatego poprosiłam, żeby to się już skończyło. Marzyłam o tym, by wrócić do świata żywych i zobaczyć, gdzie byłam i co się ze mną stało.

Po przymrużeniu oczu znowu coś mnie zabolało, a później gwałtownie uderzyłam w jasność.

*

Poczułam ogromne zmęczenie, gdy uchyliłam oczy. Coś ciągle łupało mnie w każdy punkt na głowie, dlatego zamknęłam powieki, bo uczucie było bolesne. Postarałam się unieść rękę i ku mojemu zdziwieniu, nie było z tym żadnego problemu. Dotknęłam delikatnie palcami swojej skroni i przesunęłam je na policzek. Dokonałam drugiej próby otwarcia oczu i tym razem było o wiele lepiej. Obraz ciągle mi się zamazywał, lecz i tak nie widziałam niczego oprócz ciemnych kolorów i ich odcieni. Jedynie gdzieś dalej wisiało coś jasnego, co okazało się marną żarówką, wiszącą na grubym kablu.

Uniosłam delikatnie głowę i mimo że wydawała się bardzo ciężka, to nie opuściłam jej. Usiadłam i oparłszy się o zimną ścianę, głęboko westchnęłam. Spojrzałam na rozmywające się drzwi, ale już na początku pobudki dotarło do mnie, gdzie byłam. Wspomnienia z wydarzenia w szkole dotarły do mojej głowy i wywołały niemały zamęt. Potarłam swoje prawe przedramię, które ścierpło, i zauważyłam, że ściągnięto ze mnie kurtkę. Jak na zawołanie zrobiło się chłodno, dlatego przysunęłam się do kąta i skuliłam. Kontury już mi się nie rozmazywały, ale i tak nie było tutaj niczego innego niż stare ściany, zimny beton oraz dwoje drzwi. Jedne znajdowały się naprzeciwko mnie, a drugie po mojej prawej stronie.

Nie próbowałam nawet wstawać – nie czułam się zbytnio na siłach.

Schowałam twarz w dłoniach i kilkukrotnie przetarłam oczy, ale nawet ten czyn nie chciał obudzić mnie z okropnego snu. Gdy dotarło do mnie, że całe moje miesięczne starania wyjścia z presji przeszłości poszły na marne, zrobiło mi się słabo. Po wielu tygodniach przestałam podejrzewać, że będą chcieli ponownie mnie porwać. Nie miałam pojęcia, dlaczego to zrobili, przecież dowiedzieliby się, jakbym poszła na policję lub wysłała jakiegoś prywatnego detektywa.

Zdusiło mnie coś od środka i ten stan ciążył przez kolejne długie minuty. Próbowałam ze wszystkich sił, aby się uspokoić, ale cała ta sytuacja była popaprana i nie wiedziałam, co sobie wyobrażać.

Ból ściskający mnie w klatce piersiowej odpuścił, kiedy do moich uszu dotarł jakiś dźwięk. Nie byłam gotowa na przyjście któregoś z nich, więc wewnętrzna panika od razu się uruchomiła. Wzięłam głęboki wdech, ale ten czyn był jak mała igła w wielkim stogu siana.

Zadrżała mi warga, gdy w zamek został włożony kluczyk. Ścisnęłam swoje kolana, aby przestały dygotać, ale nie mogłam zapanować nad swoim ciałem.

PORWANA TOM 2  - JUŻ W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz