Rozdział 1 : Pokonać lęk.

135 1 21
                                    

Drrryyń!
- Ugh, znowu ten budzik!
Ledwo co wyłączyłam alarm, i już mój telefon wydał głośny sygnał. Otarłam oczy, lecz zaraz potem znów położyłam się na miękkiej poduszce w kształcie owcy o imieniu Stefan. Wzięłam do ręki telefon, który prawie wypadł mi do kosza na nie udane prace plastyczne. Włączyłam telefon i męczyłam się z wpisaniem PIN'u, który wczoraj zmieniłam, ze względu na Suzy, która nieustannie chciała się dorwać do mojego telefonu.
Kiedy udało mi się wrócić pamięcią do wczoraszego dnia i przypomniałam sobie kod PIN, sprawdziłam co wydało sygnał, prawie tak głośny jak mój budzik. Oczywiście było to powiadomienie nowej wiadomości na naszej konwersacji klasowej na Facebooku. Były tam najczęściej wiadomości typu "Co było zadane?","Ej kiedy mamy spr z polaka?" Lub "Ile hajsu musimy jutro wpłacić?" Także nie zaciekawie. Wstałam, jeszcze ospała. Założyłam moje ciepłe kapcie i szlafrok. Zeszłam na dół, lekko stąpając na deskach z jasnego drewna. Kiedy ustanęłam na ostatnim stopniu, usłyszałam pisk. Standard. Mój pies Mikey znów prosił o jedzenie. O! Wspomniałam już, że mam 3 zwierzątka? Weszłam do kuchni, gdzie moja mama Lucy szykowała dla mnie kanapki do szkoły, a na stole leżało śniadanie, czyli bułka z pastą rybną i czarna herbatka z nutą mięty, z paroma kroplami cytryny (tak, moje śniadanie zawsze musi być starannie zrobione. Jestem wybredna, cóż poradzić?).

Mama: Jak Ci się spało?

Z uśmiechem na twarzy odpowiedziałam sarkastycznie.

Ja: Doskonale!

Obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Kiedy zjadłam szybko weszłam na górę, do mojego pokoju, otworzyłam szafę i szukałam czegoś, w czym nie będę wyglądać jak lump. Ubrałam więc czarną bluzę z białym napisem "Good" oraz "Bad", do tego miętowe jinsy (za którymi nie przepadam) i upiełam luźnego, niskiego kucyka, a z boków zwisały dwa kosmyki włosów, które rzucały się po mojej twarzy jak nieokiełznany koń. Szybko nałożyłam na twarz korektor, który wklepałam palcem, ponieważ nie mogłam zanaleźć moich gąbeczek. Posmarowałam usta beżowym błyszczykiem z Rimell, który idealnie pasuje do mojej jasno-brązowej karnacji. Wzięłam torbę, która pasowała do mojego dzisiejszego ubioru. Na szybko i byle jak spakowałam książki, piórnik i inne przybory.
Wyszłam z domu w kurtce i z słuchawkami w uszach. Akurat leciał Justin Bieber. Nie znosze gościa! Ale ten kawałek jakoś mi szybko został w głowie. Zaczynał się nowy, okropny dzień...
Dlaczego okropny?
Bo w szkole nikt mnie nie lubi...

Zszyta Z Przeznaczeniem. (NIEDOKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz