2°~

211 31 3
                                    

Louis leżał tak przez chwilę na starszym mężczyźnie, bezczelnie gapiąc się w jego oczy. Po chwili dopiero zorientował się że to nie jest stosowne, dlatego podniósł się i stanął na własne nogi, a mulat za nim.
- Boże przepraszam Pana bardzo - ułożył dłonie jak do modlitwy patrząc w czekoladowe tęczówki mężczyzny.

Ten jedynie machnął ręką i otrzepał swoją marynarkę z ziemi i kurzu. Louis przyglądał się jego strojowi i wyglądał tak drogo, że prawdopodobnie życie nastolatka było mniej warte. Przynajmniej on tak myślał. Modlił się w myślach żeby mężczyzna, na którego wpadł nie doszukał się jakiejś usterki.

Cholernie bojąc się o to że każe mu za cokolwiek zapłacić, zaczął powoli stawiać kroki do tyłu. Zatrzymał się w momencie gdy szatyn podniósł wzrok ma młodszego i uśmiechnął delikatnie, ukazując rząd błyszczących zębów. I ta chwila była jak z taniego romansidła, bo dał sobie przysiądz że zauważył przy nich malutką iskierkę.

- Nic się nie stało - odezwał się w końcu, swoim głębokim tonem, a nogi Louis'a ugieły się pod nim, jakby były z waty.

Uśmiechnął się tylko niewinnie i kiwnął głową. Założył długie pasmo włosów za ucho rumieniąc się odrobinę.

- Ale na pewno? - Zagryzł swoją dolną wargę, spuszczając wzrok na swoje znoszone trampki.

- Mówię przecież że nic się nie stało - Wywrócił lekko poirytowany oczami. Podszedł do młodszego i westchnął ciężko - Gdzie się tak spieszyłeś młody? - Wychrypiał unosząc jedną brew.

Przełknął głośno slinę i znów spojrzał na wyższego mężczyznę.

- Ja...um, ja do domu - kiwnął ledwie zauważalnie głową nie odrywając wzroku od mulata. - właśnie..Ja muszę iść - zwęził usta i postawił krok do tyłu, a potem kolejny i jeszcze jeden - Do widzenia - mruknął cichutko i nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę peronu.

Był onieśmielony obecnością starszego, i dopiero teraz gdy zdał sobie sprawę jak żałośnie się zachował uciekając, miał ochotę przybić siebie piątkę..w czoło.
Przeklnął pod nosem i przetarł twarz dłońmi.

°~

Rozłożył gazetę na ziemi i odetchnął siadając. Znów obserwował śpieszących się ludzi i żałował że nie może być jak oni. Louis chciał się spieszyć, chciał być potrzebny.

Spuścił wzrok i wtedy zauważył, dwa kroki od niego styropianowy kubeczek. Długo gryzł się w myślach, bo nigdy tego nie robił. Nigdy nie żebrał. Było mu wstyd prosić o pieniądze.

Czasami zdarzało się jednak ze chłopak poprosił kogoś o najtańszą bułkę. Nie miał on wtedy już siły i wyjścia. Ludzie wtedy znajdywali w jego oczach pokorę. I chodź często zdarzało się że odmówili on dalej próbował.

Jęknął cichutko słysząc jak burczy mu w brzuszku. Sięgnął po kubeczek i postawił go przed sobą. Zacisnął mocno oczka, przyciągając kolana do klatki piersiowej.

°take me homeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz