Nowi sąsiedzi.
- Mamo! - jęknąłem kolejny raz, ciągnąc swoją rodzicielkę za nogawkę szerokich spodni. Mama siedziała w salonie na podłodze, a na małym stoliku było pełno kartek i karteczek. - Chociaż pięć minutek! Prooooszę - przeciągnąłem wyraz i próbowałem zrobić najbardziej niewinny wyraz twarzy, na jaki było mnie stać.
- Luke, dziecko, błagam cię. - westchnęła, zsuwając lekko okulary i pocierając palcami oczy. - Mam masę sprawdzianów do sprawdzenia, a nie będę siedziała nad tym po nocach, bo ty chcesz się pobawić. Dobrze wiesz, że każdy dorosły ma jakieś obowiązki.
- Ale mamoo! - Nie dawałem spokoju, jednak mama zdążyła już wrócić do pracy.
Bardzo zależało mi, by się ze mną pobawiła. Poprzedniego dnia dostałem od taty nową łopatkę i foremki - byłem najlepszy w klasie z mówienia literek! - i chciałem przejść się na plażę, by je wypróbować. Mama jednak nie pozwalała mi na realizację tego marzenia i uparcie twierdziła, że musi sprawdzić sprawdziany swojej klasy.
- Poproś Jacka lub Bena, żeby pobawili się z tobą w piaskownicy. - zaproponowała, nawet na mnie patrząc.
- Ale mamo, w piaskownicy to nie to samo! - Nie poddawałem się. - Zresztą Jack pomaga tacie, a Ben znów wykradł się przez balkon do Emmy.
- Poproś tatę jak skoń... - mama przerwała w pół słowa. - Gdzie jest Ben?
- No przecież powiedziałeeem! Nikt mnie nie słucha w tym domu. - tupnąłem nogą, będąc bliskim płaczu. - Idę do ogrodu. - Dodałem i odszedłem od mamy.
Słyszałem jeszcze, jak wzdycha, że na co jej była trójka dzieci, że wpędzimy ją do grobu i że ma dość dzwonienia do państwa Montgomery, by wiedzieć, czy Ben jest na pewno u nich.
Trzasnąłem drzwiami, by mama wiedziała, co ja o tym myślę. Też bym nie chciał trójki synów, ale gdybym już ich miał, to bym się z nimi bawił w piaskownicy, a nie tylko kupował zabawki i kazał być cicho. Jak można być cicho mając taką superową łopatkę i kolorowe foremki! Było mi smutno, że pierwszy raz musiałem ich użyć w piaskownicy, a nie na plaży, gdzie byłoby milion razy fajniej!
Delikatnie położyłem nowe rzeczy na drewnianym siedzeniu piaskownicy i wziąłem żółty kubełek, by nalać do niego trochę wody i by moje babki się lepiej lepiły! Zmrużyłem oczy, idąc po wodę.
Słoneczko strasznie jasno świeciło i nie widziałem wszystkiego, tak jak bym chciał. Taszcząc najcięższy kubełek na świecie, zdziwiłem się, widząc ogromniasty samochód pod domem naprzeciwko. Doniosłem wiaderko do piaskownicy i - przysięgam, tylko malutko rozlałem! - usiadłem na ciepłym piasku, by obserwować zamieszanie naprzeciw.
Domyśliłem się, że ktoś będzie teraz mieszkać w tym domu - marzyłem, by to był jakiś fajny chłopak, byśmy mogli stać się najlepsiejszymi kolegami na zawsze i jeszcze dłużej! - a nie takie stare małżeństwo, jak to, co mieszkało tu wcześniej. Zawsze na nas krzyczeli i donosili mamie na moich braci, a później Jack i Ben dostawali szlabany na wyjścia do kolegów i nie dostawali deseru po kolacji.
Nie lubiłem, kiedy mama karała moich braci, a zdarzało się to bardzo często - ale gdyby ktoś kiedyś Was o to spytał, to obiecajcie, że im nie powiecie.
Ben podobno zawsze był tym najrozsądniejszym, jednak według dziadka najbardziej pyskatym. Mama uważała, że to geny taty. Miał najlepsiejsze oceny i dziewczyny za nim szalały. Tata, co chwilę powtarzał, że jak będzie starszy to nie wyrobi z pieniędzmi, jeśli chodzi o te koleżanki. Kiedy pytałem, co to dokładnie znaczy, odpowiadał tylko, że dziewczyny są bardzo wymagające.
CZYTASZ
Chłopiec z sąsiedztwa | MUKE
RandomLuke ma sześć lat i jest nieśmiałym, lecz bardzo dojrzałym chłopcem. Jego życie zmienia się, kiedy do domu naprzeciwko wprowadza się z rodzicami jego rówieśnik - Michael, który szybko wprowadza odrobinę szaleństwa - tylko tyle, na ile mogą sobie poz...