Rozdział 1

298 26 4
                                    


Ravi's pov

Bycie w związku z kolegą z zespołu może się bardzo źle skończyć... Jeśli zerwiecie, wciąż będziecie musieli przebywać ze sobą 24 godziny na dobę i nosić na barkach ciężar nieudanego związku. Na dodatek ukrywanie swoich prawdziwych relacji przed opinią publiczną może być wyjątkowo trudne, a reszta zespołu będzie się czuć nieswojo. Są to wystarczające powody, by wiedzieć, że nie jest to dobrym pomysłem. Jednak opcja zostania kimś więcej niż przyjaciółmi w nadziei na szczęśliwe zakończenie jest taka kusząca... Najgorsze natomiast jest to, że po zerwaniu nie da się wrócić do poprzednich, dobrych relacji. Myślę, że lepiej jest nie rezygnować ze „złotego środka" dla obiecującej, ale jakże zdradliwej przyszłości... Jednak uczuć nie da się oszukać.

Od samego początku nasze stosunki były bardzo dobre. Szybko doszliśmy do momentu, w którym mogliśmy śmiało nazywać się przyjaciółmi. Bycie ze sobą blisko, zabawne docinki, pożyczanie sobie rzeczy, dzielenie się zmartwieniami, pocieszanie w trudnych chwilach... A wszystko bez zobowiązań. Czy to nie wystarcza?

***

-Dobrze wyglądam? – spytał lider przed naszym nagrywaniem do Music Bank'u. Miał na sobie obcisłe czarne spodnie i białą koszulę z wąskim krawatem pasującym do dołu stroju. Oczywiście, że wyglądał dobrze. Kurewsko dobrze. Tak też mu powiedziałem.

-Nieźle.

-No powiedz, czyż nie jestem przystojny? – zapozował ze swoim typowym wyrazem twarzy w wersji 'DIVA'. Oczywiście, że był przystojny.

-Nie przesadzaj z tym swoim narcyzmem, hyung – odpowiedziałem. Uśmiechnął się do mnie i wymierzył cios w moje ramię.

-Aigoo – wyszczerzył się w grymasie.

***

Od początku łączyło nas coś specjalnego. W ciągu tych lat spędzonych razem, widując się codziennie i wspólnie przeżywając każdą chwilę wytworzyła się między nami niesamowita więź. Nie wiem czy tylko ja to czuję, czy może on też to dostrzegł. Nigdy nie opierał się przed skinshipem, nigdy mnie nie odpychał, prędzej to ja jego z obawy, że nie będę mógł się powstrzymać w odpowiednim momencie, szczególnie będąc na wizji. Boję się, że jeśli zaakceptowałby moje uczucia, byłbym całkowicie skończony... Nie miałbym już żadnych hamulców. Oczywiście to uczucie nie towarzyszyło mi od zawsze. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia ani nic z tych rzeczy. Ale kiedy wreszcie zrozumiałem, dlaczego w towarzystwie Hakyeona czuję się inaczej niż wśród innych, doszedłem do wniosku, że za nic w świecie nie mogę zaryzykować wszystkim co jest między nami dla tej jednej iskierki nadziei, że nasz związek wypali.

Dzisiejszy schedule skończył się bardzo późno, a kiedy wróciliśmy do dormu był już środek nocy. Rzuciłem się na podłogę, a Hakyeon i Ken poszli w moje ślady. Leżeliśmy tak przez chwilę dopóki reszta zespołu nie powłaziła do swoich łóżek.

-Nie idziecie spać? – spytał Ken wstając.

-Chyba nie chce mi się podnieść... - wymamrotałem półprzytomnie.

-Łóżko za daleko... - dodał Hakyeon.

-Rzuć nam tylko poduszki i jakąś kołdrę – poprosiłem Ken'a. Po chwili ułożyliśmy się wygodnie na panelach. Ktoś zgasił jeszcze światło i poczułem się, jakbyśmy zostali całkiem sami w tym ciemnym mieszkaniu. Oboje leżeliśmy na plecach wgapiając się w mrok. Jedynym źródłem światła były uliczne latarnie uwięzione za drzwiami balkonowymi.

-Kiedy byliśmy trainee często tak spaliśmy - zaczął lider przyciszonym głosem.

-Stare czasy...

I♥U, Cha Hakyeon | naviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz